Nie wiadomo, czy złośliwe owady zdziesiątkowała jakaś choroba, czy wykończyło je jesienne palenie liści. Szrotówek kasztanowcowiaczek nie zagraża nam w tym roku.
- W naszym mieście problemu z tym szkodnikiem na razie nie ma. Jego populacja w porównaniu do zeszłych lat bardzo się zmniejszyła - mówi Anna Mularczyk z Zarządu Zieleni Miejskiej we Wrocławiu. - Czasem w przyrodzie tak bywa, że jeśli przedstawicieli jakiegoś gatunku jest zbyt dużo, to natura sama radzi sobie z problemem.
Szrotówek przywędrował na Dolny Śląsk przed 8 laty. W Legnicy zaatakował kasztany w parku Miejskim, a także Lasku Złotoryjskim i na cmentarzu.
- Grabiliśmy liście i je paliliśmy, aby wytępić larwy - wspomina Ludmiła Kubicka-Sopel, dyrektor wydziału infrastruktury magistratu. W Jaworze szrotówek także jest w odwrocie. Miasto od trzech lat kupuje opaski lepowe i puszki z feromonami, których zapach zwabia larwy szkodnika, żerujące na liściach drzew. Dla lepszego efektu opadłe liście są grabione i spalane.
- Nasza walka z tym szkodnikiem przynosi świetne efekty - cieszy się Krystyna Pańczyk, specjalista od drzew w jaworskim magistracie. - Rok temu w październiku na kasztanach były zielone liście.
Kasztanowce w jeleniogórskich parkach i na skwerach zostały zaszczepione przed dwoma laty. Preparat działa przez kilka lat, więc drzewa są na razie zabezpieczone przed żarłocznymi larwami.
Gorzej w walce ze szkodnikiem radzi sobie Wałbrzych.
- Szrotówek nadal atakuje - przyznaje Ewa Frąckowiak, rzeczniczka tamtejszego magistratu. - Walczyliśmy z nim, grabiąc liście, owijaliśmy drzewa taśmami zapachowymi. W tym roku jednak zabrakło nam na ten cel pieniędzy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?