Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na razie zostaję w Śląsku

Wojciech Koerber
Piotr Małachowski
Piotr Małachowski Paweł Relikowski
Rozmowa z Piotrem Małachowskim, wicemistrzem świata z Berlina, dyskobolem Śląska Wrocław.

Gdzie Pan spędził noc po zdobyciu wicemistrzostwa świata? Pokonkursowe wypady na miasto z Tomaszem Majewskim i Szymonem Ziółkowskim obrosły już w legendę.

Jak to gdzie?! W hotelu, naprawdę. Pogadaliśmy trochę z trenerem, jakieś piwo zrobiłem i poszedłem spać. Byłem zmęczony, niedospany, no i multum telefonów od przyjaciół oraz znajomych odebrałem. Ale to akurat było bardzo miłe.

A który z telefonów był najmilszy?

No, był jakiś tam najmilszy. Hmm... Ten od mamy chyba.

A ja słyszałem, że jakaś sympatia w okolicy rzutni wreszcie się pojawiła.

Coś tam się kręci. No dobra, chciałbym być z jedną kobietą. Ale na razie to tylko etap przygotowawczy pod coś większego. Nic więcej nie mogę jeszcze powiedzieć.

Wracając do konkursu - spodziewał się Pan, że berlińczyk Robert Harting może być aż tak niegościnny w ostatniej kolejce?

Spodziewałem się. On rzucał regularnie blisko granicy 70 metrów, mimo że źle technicznie. No i w końcu zrobił wszystko jak należy. Wierzyłem, że mogę jeszcze odpowiedzieć, wiedziałem, że stać mnie na to, ale zrobiłem ten sam błąd, co w eliminacjach. Usztywniłem się.

W kole sprawia Pan jednak wrażenie zdecydowanie najszybszego dyskobola na świecie. Niczym dynamit. I jeszcze ten efektowny skok gumisia po każdej udanej próbie. Aż miło patrzeć.

Dziękuję bardzo, jeśli tak to wygląda. No, faktycznie, jestem nawet szybki, bo nie najwyższy. No ale tym razem lepszy był Robert. Takie rzeczy w ostatniej kolejce nie zdarzyły się po raz pierwszy. Na mistrzostwach świata w Helsinkach (2005) Gerd Kanter rzucił w szóstej serii 68 z hakiem i już się cieszył. Po czym Virgilijus Alekna zaliczył 70 metrów i sprzątnął mu sprzed nosa złoto.

W Berlinie Kanter, mistrz olimpijski z Pekinu, był bodaj Pana największym motywatorem. Po eliminacjach stwierdził, że nie widzi Piotra Małachowskiego na podium.

Śmiać mi się chciało, bo o mały włos, a to ja jego bym tam nie widział (Estończyk zdobył brąz - WoK). Nie wiem, czemu tak powiedział, bo przecież normalnie z sobą rozmawiamy. Ale po wygłoszeniu tej opinii cieszę się, że przegrałem z Robertem, a nie z Kanterem. To jest dysk. Tu może zawiać, tu można oddać rzut życia, więc nikogo nie powinno się lekceważyć.

Niemiec jest od Pana o rok młodszy, ma 25 lat, zatem to do Was obu może należeć najbliższa przyszłość.

Miejmy nadzieję, że tak będzie. Zresztą, coś tam się okaże już podczas kolejnych startów. Przede mną finał Grand Prix, Pedro's Cup, liga. Dopiero potem zrobimy rezonans i zobaczymy, co z tym moim palcem. Od dwóch tygodni nie odczuwam jakiegoś wielkiego bólu. Jest pewien dyskomfort psychiczny, ale bez sensu byłoby kończyć w tym momencie tak udany sezon. Sam chcę tych startów, bo mój sponsor - Orlen - żadnych nacisków nie robił i nie robi. To normalni ludzie, świetnie wszystko rozumiejący. Z prezesem właśnie rozmawiałem. Pogratulował mi i zaznaczył, że nie wiedział, iż podczas rzutu dyskiem mogą być aż takie emocje. Z Berlina lecę więc prosto do Tallina na kolejne zawody, a później dopiero do Polski.

Na wakacje kiedy?

Chyba w tym roku nie zasłużyłem na nie. No, ale może znajdę czas na wyjazd. Samemu, albo z koleżanką. Zobaczymy, jak to będzie.

Jestem też ciekaw, jak jest z prawem jazdy. Za kółkiem czuć już podobną pewność, jak w kole? Bo po igrzyskach w Pekinie mówił Pan, że nie widzi siebie w roli kierowcy.

Prawka jeszcze nie mam, wiem, że długo to trwa, ale jestem już zapisany na egzamin. Złapałem bakcyla i kupuję samochód. Napaliłem się na mercedesa, może dostanę gdzieś jakiś upust. Szybka jazda nie jest dla mnie, ale to fajna sprawa. I uzależnia. W końcu nie będę musiał jeździć na treningi tramwajem czy metrem, bo to bardzo upierdliwa sprawa. Tym bardziej dwa razy dziennie.

A jak często musiał Pan przechodzić ostatnio przez kontrole antydopingowe?

W Berlinie sprawdzają pierwszą piątkę i to już za mną. Badali mnie też wcześniej na zgrupowaniu w Portugalii. Ja jestem spokojny i uważam, że kontrole powinny być częstsze. Poza tym, jak się zimą nie harowało, to teraz i sterydy nie pomogą.

Męski rzut młotem dało się jakoś oczyścić, co widać po wynikach.

I bardzo dobrze. Tichon dostał dwa lata, a Dewiatowski dożywocie. To trzeba srogo karać.

I na koniec - co z Pańską przynależnością klubową?

Jak na razie zostaję w Śląsku Wrocław.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska