Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Witają nas Wambierzyce

Romuald Piela
W Wambierzycach trzeba nie tylko zwiedzić bazylikę, ale też i kapliczki kalwarii, w których można zobaczyć piękne rzeźby
W Wambierzycach trzeba nie tylko zwiedzić bazylikę, ale też i kapliczki kalwarii, w których można zobaczyć piękne rzeźby Dariusz Gdesz
Do Wambierzyc zaprosił nas sołtys Marian Gancarski. - Dolnośląska Jerozolima to nie tylko bazylika i kalwaria - przekonywał. Wybierzmy się tam 15 sierpnia, kiedy Matka Boska Wambierzycka zostanie patronką Kotliny Kłodzkiej.

Zwiedzanie Wambierzyc, niedużej, ale bardzo urokliwej wioski położonej u podnóża Gór Stołowych, zaczynamy od gospodarstwa agroturystycznego nale-żącego do Mariana Gancarskiego. Nasz przewodnik prowadzi je od 17 lat, zapewniając turystom nie tylko noclegi i wyżywienie, ale także niecodzienny kontakt ze zwierzętami.

- W moim minizoo jest już ponad 200 zwierzaków - zachwala pan Marian. - Mam nie tylko zwierzęta gospodarskie takie jak kozy, krowy, kury czy kaczki, ale także dziki, jelenie i daniele, a nawet trzy strusie afrykańskie i jedną lamę.

Oprócz minizoo w gospodarstwie można obejrzeć olbrzymią kolekcję maszyn i urządzeń rolniczych i gospodarskich. Jest nie tylko stary ciągnik Ursus z 1954 roku. Można też obejrzeć stuletnie wozy drabiniaste, snopowiązałki i kolekcję ponad stu żelazek. Kilkanaście tysięcy eksponatów zajmuje nie tylko podwórze, ale także kilka dużych pomieszczeń gospodarskich. Żeby dokładnie wszystkie obejrzeć, trzeba zarezerwować przynajmniej godzinę czasu.

Po prawie dwugodzinnym zwiedzaniu skansenu i minizoo jedziemy do centrum Wambierzyc.
Nad małym rynkiem góruje monumentalna bryła bazyliki. Do świątyni wchodzimy po 57 kamiennych schodach.

W środku panuje przyjemny chłód i cisza. Kiedy oczy przyzwyczają się już do panującego tu półmroku, zauważamy w głębi świątyni, na ołtarzu, niedużą figurkę Matki Boskiej Wambierzyckiej. Bazylikę budowano w latach 1715-1720. Cztery lata później skończono budowę słynnych wambierzyckich schodów prowadzących do kościoła, a w 1725 rzeźbiarz Karol Sebastian Flaker wykonał ołtarz główny i ambonę.
- Kult maryjny rozwinął się w Wambierzycach w XIII wieku - wtedy właśnie niewidomy Jan z Raszewa odzyskał wzrok, modląc się przed cudowną figurką Maryi z Dzieciątkiem, umieszczoną na potężnej lipie. I właśnie ten cud sprawił, że zaczęli tu przybywać ludzie ufni, że swoją modlitwą wyproszą u Maryi łaski i dla siebie - wyjaśnia Marian Gancarski, który dwa lata temu napisał książkę o historii słynnych nie tylko na Dolnym Śląsku Wambierzyc, odwiedzanych przez Czechów, Austriaków, mieszkańców Moraw, Opolszczyzny i Górnego Śląska. Ba, ponoć w ciągu roku do niewielkiej wsi przybywało tu 200 tysięcy pielgrzymów!

Kolejne kroki kierujemy do wambierzyckiej kalwarii, którą tworzą 74 kapliczki, a założonej przez Daniela Osterberga w latach 1683-1708. Tuż za urzekającymi urodą kapliczkami, na górującej nad miastem łące natrafiamy z panem Marianem na cztery stalowe dzwony. Odwiedzający miejscowość turyści i pielgrzymi głęboko wierzą, że ich porzucenie wiąże się z jakąś legendą, najpewniej związaną z czarcimi mocami. My możemy zdradzić - prawda o porzuconych na łące dzwonach jest zupełnie inna, całkiem prozaiczna, i nie ma nic wspólnego z diabłami i jakimikolwiek legendami.

- Cztery stalowe dzwony, które łącznie ważą aż 8 ton, to prezent od Niemców, byłych mieszkańców Wambierzyc. Leżą i milczą na tej łące już kilkanaście lat - wyjaśnia nasz przewodnik. - Niestety, nasza parafia nie należy do najbogatszych i nie ma pieniędzy na wybudowanie nowej dzwonnicy i zawieszenie tych kolosów.

Schodząc w dół, po zrobieniu pamiątkowych zdjęć z dzwonami w roli głównej, zahaczamy jeszcze o ruchomą szopkę, zbudowaną przez Longinusa Wittiga w połowie XIX wieku.
Ten utalentowany rzeźbiarz i konstruktor urodził się w Nowej Rudzie w 1824 roku. W połowie wieku przeprowadził się wraz z rodziną do Wambierzyc. Przeprowadzka nie przyniosła szczęścia rodzinie Wittigów, wkrótce bowiem Longinus owdowiał.

Śmierć matki bardzo przygnębiła synka Wittiga. Ojciec postanowił więc wykonać dla niego szopkę z ruchomymi figurkami ludzi i zwierząt, by choć trochę rozgonić smutki osieroconego malca.
I rzeczywiście, chłopiec całymi godzinami bawił się szopką, coraz częściej śmiejąc się wesoło i szybko wracając do równowagi po dramatycznych przeżyciach związanych ze śmiercią mamy.

Również Longinusowi Wittigowi bardzo spodobało się tworzenie nowych postaci i całych scen.
Spodobało się tak bardzo, że przez 28 lat wyrzeźbił w sumie ponad 800 postaci, z tego około 300 ruchomych. Sceny religijne, a także opisujące wiejskie zwyczaje, tworzą największy zbiór ruchomych postaci w Polsce. Obecnie wszystkie zostały zgromadzone w jednym obszernym pomieszczeniu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska