52 lata temu w okolicach Lubina i Polkowic odkryto potężne złoża rudy miedzi.
Dochodziła czwarta nad ranem. Był 23 marca 1957 roku. Stanisław Pasternak pracował na trzeciej zmianie. Miał wtedy dwadzieścia lat i był pomocnikiem wiertacza. Pamięta, że tej nocy lało jak z cebra. A ludzie nie mieli takich jak teraz ubrań ochronnych. Wszyscy byli przemoczeni do cna.
- Ułożyłem w skrzynce rdzeń wyciągnięty z odwiertu badawczego, z głębokości 643 metrów - wspomina pan Stanisław. - Pamiętam, jakby to wszystko działo się wczoraj. Było tego z pięć metrów. Najpierw dolomit, potem ruda miedzi i biały piaskowiec. Okruszcowane. Nie wiedzieliśmy, co to może być, ale ułamałem kawałek łupku. Łatwo się topił. Przyjechał nasz kierownik, a potem Jan Wyżykowski, który prowadził prace wiertnicze. Od razu stwierdził, że jest nawet trzy procent miedzi. Skąd to jednak wiedział? Nie wiem.
Do poszukiwania złóż rudy miedzi w rejon Lubina i Polkowic wiertacze i ich pomocnicy zjeżdżali z całej Polski. Większość z nich mieszkała u sieroszowickich gospodarzy. Jedli to samo, co oni. Stanisław Pasternak wspomina, że zalewajka mu się wtedy przejadła i długo nie mógł na nią patrzeć. Gorzej nawet, bo przeklęta zupa śniła mu się po nocach. Dopiero po wielu, wielu latach znów mógł ją ze smakiem zjeść.
Do pracy w zagłębiu miedziowym przyjechał z Beska, miejscowości leżącej w okolicach Krosna i Sanoka. Choć wtedy, jak dodaje, nie był pewien, czego konkretnie szuka w dolnośląskiej ziemi. Ropy? A może gazu? Odpowiedzi na te pytania nie znał, ale wiercił wytrwale razem z kolegami.
Już w Sieroszowicach dowiedział się, że jest krajanem Jana Wyżykowskiego, który pochodził z Haczowa.
- Powiedział mi, żebym mu mówił po imieniu, ale nie miałem śmiałości - wspomina.
Wyżykowski, wybitny polski geolog, jako pierwszy rozpoczął badania i poszukiwania złóż miedzy w kraju. Szukał tak skutecznie, że w 1957 roku odkrył w rejonie Sieroszowic największe w Europie złoża rud miedzi. Wyżykowski stał się jednym z twórców zagłębia miedziowego i nowej historii Sieroszowic.
Stanisław Pasternak też znalazł w Sieroszowicach wyjątkowy skarb - żonę Barbarę. Ślub wzięli w 1957 roku. Na ich weselu bawiła się cała załoga. Kilku kolegów Staszka poszło w jego ślady i też tu się ożeniło, niektórzy wracali już z żonami i dziećmi do swoich rodzinnych stron. On jednak postanowił zostać. Podobnie jak pochodzący z okolic Ciechocinka Zdzisław Salamoński, który miał wtedy 23 lata i też był pomocnikiem wiertacza.
- Kiedy już wiadomo było, że ruda miedzi jest, zapanowała wielka radość, bo to znaczyło, że zostajemy i powstanie siatka rozwierceń geo-logicznych - wspomina pan Zdzisław.
Opowiada, że największe pokłady rudy miedzi zalegały pod Polkowicami i przed Lubinem. I to tam ruszyła budowa pierwszego szybu wentylacyjnego Bolesław, a potem pierwszego w rodzącym się zagłębiu miedziowym szybu wydobywczego Lubin Główny.
W czasie zwykłej, mozolnej i ciężkiej pracy dochodziło jednak do wielu zaskakujących zdarzeń, o których wspomina się i dziś. Ot choćby takie: w okolicach dzisiejszego szybu głównego w Polkowicach w czasie wierceń robotnicy natrafili na gaz. Przy wierceniu doszło do tak potężnej eksplozji, aż zatrzęsło masywnym stołem. Wszyscy szybko stamtąd się wynieśli. Tak samo, jak z okolic Łagoszowa Wielkiego w gminie Radwanice. Kiedy wyciągnęli rdzeń z odwiertu badawczego, w powietrzu czuć było ropę.
- Ale my przecież szukaliśmy tam miedzi, a nie ropy - tłumaczy po latach Zdzisław Salamoński.
Fragment tekstu Urszuli Romaniuk o odkryciu głównych pokładów rudy miedzi w LGOM
Cykl "Dolny Śląsk po wojnie. Nasze dekady" codziennie w "Polsce-Gazecie Wrocławskiej".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?