Prawie 215 tysięcy złotych brutto rocznie, czyli ok. 17,8 tys. zł miesięcznie, to rekordowa pensja, wypłacona w ubiegłym roku urzędnikowi z wrocławskiego magistratu. Dostał ją sekretarz miasta Włodzimierz Patalas. Kolejne 32 tys. zł dorobił, zasiadając w radzie nadzorczej WKS Śląsk Wrocław.
Dla porównania, prezydent Rafał Dutkiewicz w całym ubiegłym roku zarobił 146 tys. zł (około 12 tys. zł miesięcznie). Z opublikowanych przez magistrat oświadczeń majątkowych wynika, że więcej od prezydenta zarobiło w ubiegłym roku czternastu urzędników. Informację o swoich dochodach przedstawić musiało 160 pracowników magistratu, którzy odpowiadają za finanse i wydawanie decyzji.
Prezydenta wyprzedzili m.in. wszyscy jego zastępcy, sekretarz miasta czy też Michał Janicki, dyrektor departamentu spraw społecznych, odpowiedzialny za przygotowania do Euro, architekt miejski Piotr Fokczyński i Regina Danek, dyrektor wydział nabywania i sprzedaży nieruchomości.
- Zarobki prezydenta są ograniczane ustawą kominową, dlatego nie może zarabiać więcej. Ustawa nie dotyczy już jego zastępców ani urzędników, dlatego teoretycznie mogą oni mieć wyższe pobory - przyznaje Paweł Czuma, szef biura prasowego w urzędzie.
Czuma podkreśla, że do pensji urzędników wliczona jest także np. wysługa lat, a prezydent nie dostaje z tego powodu wyższych poborów.
Nie dość, że urzędnicy zarabiają sporo, mogą sobie dorobić. Ale miasto stawia warunek.
- Nie można prowadzić interesów na terenie Wrocławia, ale już poza granicami miasta jak najbardziej - mówi Paweł Czuma.
Fachowcy przekonują, że wysokie pensje urzędników to nic złego. Wręcz przeciwnie.
- Im wyższe zarobki ludzi, którzy podejmują decyzje związane z pieniędzmi, tym mniejsze prawdopodobieństwo korupcji - mówi dr Radosław Solarz, politolog z Uniwersytetu Wrocławskiego.
Jest jeszcze jeden ważny aspekt.
- Jeśli chcemy, żeby w urzędzie pracowali dobrzy fachowcy, musimy ich jakoś zatrzymać. Czyli zaoferować dobre warunki finansowe, na pewno nie takie same, jak w sektorze prywatnym, ale przynajmniej godziwe - przekonuje Paweł Czuma.
Z taką argumentacją zgadzają się eksperci.
- Dobrego fachowca, który został wybrany na swoje stanowisko w konkursie, warto zatrzymać w każdej firmie. Zwłaszcza że aby go zastąpić, trzeba byłoby znów przeprowadzić konkurs i dać mu czas na wdrożenie się - mówi Bartosz Falkiewicz z firmy Straight, która zajmuje się wyszukiwaniem kadr. Falkiewicz podkreśla, że kluczowa powinna tu być właśnie fachowość.
- Przyznam, że dostałem propozycję pracy w biznesie. Za stawkę o trzydzieści procent większą niż ta, którą dostaję w urzędzie. Ale się nie zdecydowałem - mówi Michał Janicki, dyrektor departamentu spraw społecznych, odpowiedzialny za przygotowania do Euro. - Cieszę się, że prezydent mnie ceni i chce mi płacić więcej niż sam zarabia. Ale w tej sytuacji chore jest to, że górnik ma wyższą gażę niż prezydent 600-tysięcznego miasta - dodaje.
Oni zarobili więcej od prezydenta
Włodzimierz Patalas, sekretarz miasta: 215 tys. zł
Marcin Urban, skarbnik miasta: 212 tys. zł
Irena Matysiak, dyrektor wydziału podatków i opłat: 204 tys. zł
Wojciech Adamski, wiceprezydent: 200 tys. zł
Maciej Bluj, wiceprezydent: 193 tys. zł
Piotr Fokczyński, dyrektor wydz. architektury: 192 tys. zł
Anna Krukowska, z-ca dyrektora wydziału spraw obywatelskich: 192 tys. zł
Jarosław Obremski, wiceprezydent: 188 tys. zł
Regina Danek, dyrektor wydz. nabywania i sprzedaży nieruchomości: 187 tys. zł
Adam Grehl, wiceprezydent: 186 tys. zł
Michał Janicki, dyr. depart. spraw społecznych: 173 tys. zł
Ewa Warzyńska-Frydryszak, dyrektor wydz. mienia komunalnego i Skarbu Państwa: 159 tys. zł
Marek Czuryło, dyrektor wydz. transportu: 154 tys. zł
Maria Gregorczyk, p.o. dyrektora biura geodety miejskiego: 148 tys. zł
Wszystkie zarobki brutto, za cały rok.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?