18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W hołdzie poległym

Prof. Stanisław Iwankiewicz
Prof. Stanisław Iwankiewicz
Prof. Stanisław Iwankiewicz Tomasz Hołod
W sobotę mija 65. rocznica wybuchu powstania warszawskiego. Prof. Stanisław Iwankiewicz, wybitny laryngolog, rektor wrocławskiej Akademii Medycznej, walczył jako młody chłopak w powstaniu. Oto jego wspomnienia.

Pierwszy sierpnia - wtorek. Jadę do Jurka w południe. Okazuje się, że godzina "W" jest wyznaczona na 17.00. Umawiamy się na godz. 16.00 w "jajczarni". Gdy się spotykamy i ruszamy na punkt zbiórki, tuż obok drugiego przez nas mijanego domu stoi niemiecki łazik, a na nim beztrosko pozostawione dwa pistolety maszynowe.

Ich właściciele leżą pod maszyną zajęci jakąś naprawą... Niebywała okazja i pokusa. Można chyba w łatwy sposób zdobyć dwa pistolety - majątek... A może to prowokacja? O 17.00 mamy stawić się w lokalu na Furmańskiej 12. Jeśli teraz wdamy się w awanturę i wywołamy strzelaninę... Nie, trzeba pilnować wykonania rozkazu, który brzmi: "17.00, w lokalu konspiracyjnym zbiórka".

Z tramwaju "dwójki" wysiadamy pod wiaduktem mostu Poniatowskiego i idziemy pieszo. Po chwili strzelanina i wpadamy, a raczej na nas wpadają żandarmi, gęsto strzelający seriami i biegnący odskokami w naszą stronę. Jest za późno, by się wycofać, zresztą pod wiaduktem nie ma gdzie. Żandarmi, jakby nas nie widzieli, przebiegają obok nas strzelając, oddalają się...

Musimy przystanąć. To spotkanie kosztowało nas dużo nerwów! Mówię do Jurka: "Wiesz, jestem przekonany, że jeśli przeżyliśmy takie spotkanie, to przeżyjemy całe powstanie"... "Oby tak było" - odpowiada Jurek.

W lokalu na Furmańskiej zastajemy tylko część oddziału, do którego należy Jurek, a do którego ja mam być od dzisiaj dokooptowany. Jest to pluton łączności por. Rymkiewicza. Przed wieczorem mamy udać się pod dowództwo kpt. "Krybara" na Tamkę.

Po 17.00 w całej okolicy strzelanina. Jak się potem okazuje, to próby zdobycia Uniwersytetu - nieudane zresztą. Uniwersytet jest silnie obwarowany bunkrami i ma liczną załogę.
Idąc tuż przy murach domów, a skokami przez ulice - wpadamy w pewnym momencie na uciekającego żołnierza.
Zderzamy się z nim równocześnie i obaj obezwładniamy go, zabierając karabin i wyrywając zza pasa dwa granaty. Teraz dopiero żołnierz przemówił, żałośnie się broniąc: "Panie, pomyłuj, ja ne wynowaty"... Aha, więc to własowiec. Już są przy nas młodzi ludzie, którzy przedstawiają się, że są z najbliższej placówki i że zdobyczna broń do nich należy... Cóż, ich jest więcej, ze swoimi nie będziemy się przecież bić... Broń oddajemy, ale granaty są nasze. Własowca zabierają. To jest nasz pierwszy sukces w powstaniu.

Droga na Tamkę jest coraz trudniejsza. Powstańcy budują barykady i zasłony dymne, gdyż ostrzał jest z wielu kierunków. Są pierwsze ofiary. Późno wieczorem docieramy do lokalu dowódcy Powiśla, kpt. "Krybara".
Drugiego dnia montujemy centralę telefoniczną i budujemy linie do poszczególnych placówek bojowych.

Jedynym fachowcem i naszym instruktorem jest sierżant, zawodowy łącznościowiec - "Waga". Pod jego opieką i kierunkiem łączymy skutecznie druciki...
Po dwóch dniach odnajduje się Basia, żona Jurka, która dołącza do naszych telefonistek obsługujących centralki telefoniczne.

My mamy sporo roboty, bo zarówno bombardowania, jak i dość gęsty ostrzał z granatników rwą nasze linie rozwieszane głównie wzdłuż murów na wysokości pierwszego piętra.
W czasie jednej z akcji naprawiałem porwane przewody na Tamce razem ze "Śliwką" (Gruszczyński). Granat eksplodował tuż za nim i on zebrał większość odłamków. Ja dostałem tylko po włosach. "Śliwka" upadł - był nieprzytomny. Zaciągnąłem go do najbliższej bramy. Zdawało mi się, że nie krwawił mocno - miał otwartą ranę głowy.

Przy pomocy sanitariuszy został przeniesiony do szpitala polowego przy ul. Kopernika. Okazało się, że "Śliwka" jest sparaliżowany.

"Śliwkę" odwiedzaliśmy często, ale był ciągle nieprzytomny - w śpiączce. Szpital na Kopernika został przez Niemców w pierwszych dniach września - wraz z rannymi i częścią personelu - spalony...
Na Powiślu było przez prawie trzy tygodnie względnie spokojnie. Większe akcje to opanowanie w pierwszych dniach elektrowni, potem walki o Uniwersytet, komendę policji na Krakowskim Przedmieściu.

W połowie sierpnia, w czasie nalotu stukasów, został zrównany z ziemią dom nr 40 na Tamce, czyli nasza kwatera przy "Krybarze". Strat w ludziach nie było, bo zdążyliśmy zaraz na początku obrzucania bombami naszej strony ulicy ukryć się w piwnicach składu win pod pałacem Ostrogskich. Przeniesiono nas do domu nr 45. Siedząc w piwnicy w czasie jednego z kolejnych nalotów, zastanawialiśmy się, co będziemy robić po wojnie - jeśli przeżyjemy oczywiście...

Jurek oświadczył wtedy zdecydowanie, że na medycynę nie wróci, a zostanie architektem i jednym z pierwszych domów, który zaprojektuje, będzie dom nr 40 - zbombardowana nasza kwatera - i że to będzie większy dom. Jakoż tak się stało. Jurek ukończył po wojnie architekturę w Warszawie i jednym z pierwszych jego projektów był 11-piętrowiec w miejscu nr. 40 przy Tamce.

W domu tym Jurek otrzymał mieszkanie i miejsce na pracownię malarską: był także utalentowanym malarzem.
4 i 5 września ruszyło potężne natarcie Niemców na Powiśle. Zmasowane ataki lotnictwa, artylerii i czołgów oraz piechoty zburzyły linie obronne powstańców. Trzeba było wycofać się do Śródmieścia.
Dostałem przydział do plutonu łączności przy dowódcy Śródmieścia, pułkowniku "Sławborze", i zostałem przydzielony do obsługi centrali telefonicznej przy ulicy Mokotowskiej nr 60. Centrala mieściła się w piwnicy domu, który do tej pory nie ucierpiał - był prawie nietknięty.

Oczywiście trzeba było ustawicznie naprawiać porwane w czasie nalotów i ostrzałów artyleryjskich linie telefoniczne...

Ciąg dalszy wspomnień profesora Stanisława Iwankiewicza, długoletniego rektora Akademii Medycznej we Wrocławiu, czytaj w sobotę w naszej gazecie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska