Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

We Wrocławiu będzie odliczacz czasu

Bartłomiej Knapik
W latach 80. zegar przy Przejściu Świdnickim był jednym z symboli miasta. We wrześniu w jego miejscu stanie zegar odliczający dni do Euro
W latach 80. zegar przy Przejściu Świdnickim był jednym z symboli miasta. We wrześniu w jego miejscu stanie zegar odliczający dni do Euro Fot. Wiesław Dębicki
Już 13 września, czyli dokładnie tysiąc dni przed rozpoczęciem mistrzostw Europy 2012, przy przejściu Świdnickim pojawi się specjalny zegar.

Zacznie odmierzać dni, dzielące nas od rozpoczęcia tej imprezy.
- To będzie wysoki na 4 metry graniastosłup z zegarem na górze. Pod nim zamontujemy szklany zbiornik z tysiącem piłeczek. Każda to jeden dzień, dzielący nas do Euro - opowiada Beata Urbanowicz, plastyk miejski. Pomysł polega na tym, że codziennie z odliczacza wypadnie jedna piłeczka. Jeszcze urzędnicy z ratusza nie podjęli decyzji, o której godzinie będzie wyskakiwała i czy będzie można ją zabrać do domu.

Jeśli ktoś zechce sprawdzić, ile sekund zostało do Euro 2012, to zawsze będzie mógł to zrobić na stronie internetowej 2012.wroc.pl.
Odliczacz czasu stanie mniej więcej w tym samym miejscu, w którym przez lata był zwykły zegar, na który można było rzucić okiem, spiesząc do tramwaju czy na spotkanie. Przed remontem Rynku, zanim wrócił na niego pręgierz, to właśnie pod tym zegarem najczęściej umawiali się wrocławianie. Teraz już go nie ma.

Razem z nim znikają także inne wrocławskie czasomierze. W ciągu roku ślad zaginął po siedmiu, które były w centrum. - Nie wiem, komu przeszkadzało to, że na Piłsudskiego można zawsze było spojrzeć, która godzina. Zawsze się przesiadałem na tym skrzyżowaniu i mogłem łatwo zobaczyć, ile mam czasu - żali się Robert Grzegorzewski z Borka. Ale nie tylko jemu doskwiera brak zegarów na ulicach.
Monika Nowak z Pilczyc, która pracuje tuż przy Rynku, najbardziej tęskni za zegarem na skrzyżowaniu ulic Ruskiej i Kazimierza Wielkiego.

Specjalny zegar przez tysiąc dni do Euro 2012 codziennie wyrzuci 1 piłkę.

- Tam wsiadam po pracy, by wrócić do domu. Nie noszę zegarka przy sobie, bo nie lubię, więc zawsze mogłam spojrzeć, za ile przyjedzie tramwaj. Teraz muszę pytać innych - denerwuje się kobieta. I dodaje, że gdzie jak gdzie, ale na przystankach zegar jest konieczny.

Urzędnicy zapewniają, że zniknięcie zegarów nie oznacza wcale, że teraz mamy żyć oczekiwaniem na mistrzostwa Europy, a codzienne odmierzanie czasu już się nie liczy.
Krzysztof Kubicki z biura prasowego Zarządu Dróg i Utrzymania Miasta przypomina, że skończył się po prostu termin umowy z firmą, która była właścicielką zegarów.
- Chcieliśmy namówić ją, żeby płaciła za prąd, bo zegary do tej pory były podłączone do sygnalizacji świetlnej. Nie udało się - wyjaśnia. Firma zabrała zegary.

Okazuje się jednak, że jest nadzieja na ich powrót na najważniejsze place i skrzyżowania w mieście.
- Robimy wszystko, żeby zegary jak najszybciej wróciły na wrocławskie ulice - zapewnia Paweł Czuma, dyrektor biura prasowego w urzędzie miejskim.
I podkreśla, że Euro nie jest ważniejsze od codziennego życia w mieście. - Na razie szukamy pomysłu na ich kształt - zaznacza.

Zobacz wrocławskie zegary

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska