Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Haruj w wakacje i płać fiskusowi

Jerzy Wójcik, Łukasz Maślanka
- Będę starał się zarobić tyle, żeby mi urząd skarbowy nic nie zabrał - mówi  Łukasz Szczukowski pracujący koło Rynku
- Będę starał się zarobić tyle, żeby mi urząd skarbowy nic nie zabrał - mówi Łukasz Szczukowski pracujący koło Rynku Fot. Tomasz Hołod
Młodzi wrocławianie przy wakacyjnych pracach zarobią mniej. Nowe przepisy podatkowe biją w tych najbardziej zaradnych.

Nastolatki rozdające ulotki, zbierające owoce czy pracujące dorywczo w weekendy zapłacą 18 proc. podatku, z którego dotychczas byli zwolnieni. Nowe przepisy podatkowe uderzają w młodzież, która dorabia podczas wakacji.
Choć nowy przepis wszedł w życie z początkiem tego roku, najbardziej odczują go ci, którzy do pracy poszli właśnie teraz, w czasie wakacji.

Chodzi o osoby, które pracują na umowę-zlecenie lub umowę o dzieło. Do tej pory każdy, kto w ciągu roku zarobił mniej niż 3091 zł (kwota wolna od podatku), przy rocznym rozliczeniu i tak wychodził na swoje, bo od fiskusa dostawał zwrot zapłaconego podatku. Teraz przepisy zmieniono bijąc po kieszeni osoby, które w ciągu miesiąca nie zarobiły więcej niż 200 zł u jednego pracodawcy. To właśnie one będą musiały zapłacić 18 proc. podatku, którego już nie odzyskają. Jak taką decyzję argumentuje Ministerstwo Finansów?

- Ułatwiamy życie płatnikom, którzy teraz nie muszą dla takich osób przygotowywać deklaracji podatkowych - wyjaśnia Magdalena Kobos, rzeczniczka prasowa Ministerstwa Finansów.

16-letnia Karolina, licealistka z Wrocławia. - Podatek od tak niskiej kwoty jest zupełnie bez sensu.

- To wątpliwe ułatwienie - uważa Barbara Pedryc, doradca podatkowy z Wrocławia. - Co prawda płatnik nie musi przygotowywać deklaracji podatkowej dla każdego zatrudnionego z osobna, ale i tak musi gromadzić dokumenty, by rozliczyć je na wspólnej deklaracji - tłumaczy. Tymczasem zmiana przepisów rzuciła blady strach na osoby dorabiające podczas wakacji i weekendów.

- Teraz widzę, że mam szczęście, że zarobię więcej niż 200 złotych miesięcznie - cieszy się 16-letnia Karolina, licealistka z Wrocławia. - Podatek od tak niskiej kwoty jest zupełnie bez sensu. Zależy mi na tym, by nie brać pieniędzy od rodziców, a tu państwo rzuca mi kłody pod nogi - denerwuje się.
Z takim komentarzem zgadza się także prof. Witold Modzelewski, były wiceminister finansów i ekspert zajmujący się podatkami. - To tylko pozorne ułatwienie. Z punktu widzenia podatnika służy jedynie wyciągnięciu mu pieniędzy z kieszeni - twierdzi prof. Modzelewski. Jego zdaniem zysk dla budżetu państwa będzie niezauważalny. - Ale zmiana może powodować, że młodzież będzie wolała pracować na czarno niż oddawać fiskusowi część swoich i tak niewielkich dochodów - uważa profesor.
- Pracuję od dwóch tygodni, bo chcę zarobić na leki, by pomóc mojej ciężko chorej mamie - twierdzi 15-letnia Monika, która rozdaje ulotki przy ul. Świdnickiej. - Nic nie wiedziałam o nowym podatku. To bez sensu, przecież i tak dostaję kilka złotych. To dlaczego mam oddawać państwu sporą część z nich? - pyta wrocławianka.

Dziewczyna wyjaśnia, że pracuje na akord, a przez nowe przepisy będzie musiała rozdawać ulotki dłużej niż planowała. - W tej sytuacji popracuję więcej, żeby zarobić ponad 200 złotych. Nie mam zamiaru oddawać 36 złotych fiskusowi, bo tyle wyniósłby 18 proc. podatek - twierdzi Monika. Nowy przepis zaskoczył także Łukasza Szczukowskiego, studenta farmacji, który dorabia, rozdając ulotki w pobliżu Rynku.
- Państwo ma pod ręką inne grupy społeczne, które należałoby obciążyć dodatkowymi podatkami - przekonuje Szczukowski. - Nie rozumiem, dlaczego uderza się w młodych, dorabiających ludzi.
Student przyznaje, że zarabia na wakacje i nowy przepis na pewno zmobilizuje go na tyle, żeby zarobić znacznie więcej niż 200 zł miesięcznie. Ale młodzi ludzie muszą także uważać, żeby nie zarobić... za dużo. Dlaczego?

Jeśli student zarobi więcej niż 3091 złotych w ciągu roku, jego rodzice automatycznie tracą możliwość skorzystania z tak zwanej ulgi rodzinnej.

Kwota zwolniona z podatku wynosi maksymalnie 3091 zł netto w skali roku. A to oznacza, że młody człowiek, który zarobi rocznie np. 2 tys. złotych, co prawda zapłaci 18 proc. podatku, ale przy rocznym rozliczeniu podatkowym fiskus zwróci mu co do złotówki zapłacony podatek.
Co się stanie, jeśli student zarobi więcej niż 3091 złotych w ciągu roku? Jego rodzice, rozliczając się z fiskusem, automatycznie tracą możliwość skorzystania z tak zwanej ulgi rodzinnej. Dla domowego budżetu to może być spora strata, bo w 2009 roku maksymalna wysokość tej ulgi wynosi ponad 1112 złotych. - Dla mnie to absurd - twierdzi 22-letni Bartłomiej Chudy, student historii z Wrocławia, który dorabia rozdawaniem ulotek.

- Nie dość, że w trakcie wakacji majątku nie zarobię, to jeszcze moim rodzicom odbiera się prawo do ulg - złości się Chudy. I dodaje, że nie wyobraża sobie, żeby jego rodzina musiała zaciskać pasa tylko dlatego, że on chciał sobie dorobić na wakacjach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Haruj w wakacje i płać fiskusowi - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska