Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szpital w Świdnicy walczy z korupcją

Małgorzata Moczulska
Jacek Domejko, dyrektor świdnickiego szpitala "Latawiec"
Jacek Domejko, dyrektor świdnickiego szpitala "Latawiec" fot. Dariusz Gdesz
Zaopiekują się nami i wyleczą bez czekolady i kawy. Drobne prezenty także mogą być łapówkami.

Szpital "Latawiec" w Świdnicy wprowadza program antykorupcyjny. O tym, jakie zasady panują w placówce, pacjenci informowani są przez personel, dostają też specjalne broszurki.
Dodatkowo w "Latawcu" znajduje się specjalna skrzynka. Ma ona zapewnić anonimową możliwość zgłaszania dyrekcji ewentualnych nieprawidłowości. Są też numery telefonów, adresy e-mail do Narodowego Funduszu Zdrowia i dyrekcji szpitala oraz informacje, jaka odpowiedzialność zawodowa grozi lekarzom za przyjmowanie łapówek.

- Personel jest przygotowany na to, by pacjentom dawać do zrozumienia, że każdy chory jest traktowany tak samo dobrze, i by stanowczo odmawiać przyjmowania łapówek - mówi Małgorzata Jurkowska, specjalista ds. jakości w świdnickiej placówce.
Lekarze oraz ordynatorzy mają też zakaz pracy u konkurencji. Dotyczy on przede wszystkim prywatnych praktyk. Nie mogą tam wykonywać zabiegów, które przeprowadza szpital w ramach umów z NFZ.

Lekarze oraz ordynatorzy mają też zakaz pracy u konkurencji. Dotyczy on przede wszystkim prywatnych praktyk.

- Aby nie było korupcji, lekarze muszą dobrze zarabiać, a pacjent nie powinien na zabieg czekać miesiącami - tłumaczy Jacek Domejko. Na czas oczekiwania na niektóre zabiegi, niestety, często wpływu nie ma, ale na zarobki swoich lekarzy już tak. Dlatego szpital zatrudniał większość lekarzy na kontraktach. Zarabiają dużo. Wystawiają faktury na 15 do nawet 30 tys. zł miesięcznie. Mają płacone za godziny pracy, ale też prowizje od zabiegów. Zależy im więc, by pracować dużo i efektywnie. Nawet ci, którzy mają umowę o pracę, nie powinni mieć powodów do narzekań. Ich średnia pensja to około 7 tys. zł brutto.

Domejko przyznaje, że do wdrożenia programu skłoniła go powszechna opinia Polaków, że korupcja w szpitalach to codzienność, ale i nieprawidłowości we własnej placówce.
- Mieliśmy trzy postępowania sprawdzające prokuratury po doniesieniach medialnych i kontrolę dokumentacji przetargowej - wylicza dyrektor. Żadne nie zakończyło się dla szpitala negatywnie.
Chodziło m.in. o ujawniony przez naszą gazetę przypadek pacjenta okulistyki, który miał w szpitalu przeprowadzoną płatną operację zaćmy. Zażądał zwrotu pieniędzy, bo nie był z zabiegu zadowolony.

Szpital skargę uznał. Wtedy jednak okazało się, że chory poza 1500 zł, które wpłacił za zabieg na konto szpitalnej fundacji, zapłacił dodatkowo 300 zł ordynatorowi oddziału w prywatnym gabinecie za tzw. kwalifikację do zabiegu. Chciał, by również te pieniądze zostały mu zwrócone. Ordynator zaprzeczył, by za dodatkową opłatą kierował swoich pacjentów na płatne zabiegi. Ale dyrekcja szpitala i starostwo zaczęli się temu przyglądać. Podobnie prokuratura, która wszczęła śledztwo po naszej publikacji. Jednak nie dopatrzono się nieprawidłowości.

Lekarze nie traktowali dotąd drobnych prezentów jako korupcji

Z Grażyną Kopańską, z Fundacji Batorego, rozmawia Małgorzata Moczulska

Czy certyfikat przeciwdziałaniu zagrożeniom korupcyjnym wyeliminuje korupcję w służbie zdrowia?

Każdy system zabezpieczający przed korupcją należy chwalić, bo nawet jeśli nie wyeliminuje całkowicie negatywnych zjawisk, to je zminimalizuje. Cieszy mnie, że program wprowadza placówka służby zdrowia, bo do tej pory lekarze mieli opory przed takimi zabezpieczeniami.

Grażyna Kopańska: Każdy system zabezpieczający przed korupcją należy chwalić.

Z czego wynikała niechęć?

Niestety, większość uważała, że prezenty typu koniak czy porcelana to dowód wdzięczności pacjenta, który im się należy. Nie traktowali tego jako łapówki. Tu widać chęć zmiany i niech to będzie przykładem dla innych. Ale to, czy ten system się sprawdzi, zależy od wielu rzeczy.

Na przykład?

Choćby od tego, czy procedury i zasady, jakie obowiązują w szpitalu były wprowadzane po uzgodnieniu z personelem i czy on się z nimi identyfikuje. To nie może być tylko martwy zapis, lekarze i pielęgniarki muszą go egzekwować od siebie i pacjentów, umieć powiedzieć "nie". Jeśli raz, drugi czy dziesiąty stanowczo odmówią przyjęcia prezentów, to będzie można mówić o sukcesie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska