Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mały Kuba na wielkim torze

Paweł Gołębiowski
Motocykle i wszystko, co z nimi związane, to jego pasja
Motocykle i wszystko, co z nimi związane, to jego pasja Fot. Dariusz Gdesz
Motocykle są wielką pasją sześciolatka z Wałbrzycha. Jest najmłodszym Polakiem, który wystartował w zawodach żużlowych.

Być może sześcioletni wałbrzyszanin, Kuba Isański, pójdzie kiedyś w ślady Tomasza Golloba czy innych wybitnych, polskich żużlowców i będzie święcił triumfy na największych stadionach świata. Jest na to szansa. Fachowcy twierdzą, że ma duży talent do tego sportu, a na dodatek jest najmłodszym Polakiem, który kiedykolwiek wystartował w zawodach żużlowych. Co prawda w jego rodzinnym Wałbrzychu nie ma klubu z sekcją żużlową, ale nie przeszkodziło to Kubie ścigać się przed kilkunastoma dniami na torze Unii Tarnów z czterema, starszymi od siebie o dwa - trzy lata Duńczykami. Zawody miniżużla poprzedzały rozgrywany tam finał Indywidualnych Mistrzostw Europy Juniorów.

- Braliśmy udział w prezentacji z zawodnikami startującymi w mistrzostwach. Odegrano hymn. Podobało mi się bardzo, ale nie wiem jeszcze, czy będę żużlowcem. Może wybiorę wyścigi motocyklowe na torze. Moim idolem jest mistrz świata w tej konkurencji Valentino Rossi - zastanawia się rezolutny, drobny blondynek.

- Nie ma on jednak wątpliwości, że będzie jeździł wyczynowo na motorze. Motocykle i wszystko, co z nimi związane, to jego pasja. Zbiera modele jednośladów z całego świata (w jego pokoju są dosłownie wszędzie) i już w wieku trzech lat bezbłędnie rozróżniał ich marki. Uwielbia też grać na playstation, oczywiście w wyścigi motocyklowe i bawić się zabawkami - motorami.
- Nic dziwnego, ma to w genach - mówi ze śmiechem jego tata Paweł Isański.

Pan Paweł jest prezesem i zawodnikiem założonej przez siebie w 2005 roku Wyścigowej Sekcji Motocyklowej "Chełmiec" z Wałbrzycha. Dosiadając swojej yamahy R6 od wielu lat startuje w wyścigach motocyklowych. Ma nawet w dorobku trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu PZM i dwa razy był siódmy w mistrzostwach Polski. Uwielbia też motocross i ma specjalny motocykl do tej dyscypliny sportu. Od dawna kibicuje również żużlowcom Atlasa Wrocław. Podobnie zresztą jak jego pochodząca z Wrocławia żona, Wioletta. Ona też ma swój motocykl - yamahę 125 i bardzo lubi na niej jeździć. To może dlatego nie ma nic przeciwko niezbyt bezpiecznej pasji syna.

Fachowcy twierdzą, że ma duży talent do tego sportu, a na dodatek jest najmłodszym Polakiem, który kiedykolwiek wystartował w zawodach żużlowych.

- Nasza dziesięcioletnia córka Emilia ma natomiast hondę RF 70, ale ścigać się nie chce. Uwielbia za to wyjazdy na mecze żużlowe do Wrocławia - wyjaśnia.

To dzięki kontaktom jej męża ze światkiem żużlowym, do którego pan Paweł zbliżył się jeszcze ucząc się w szkole lotniczej we Wrocławiu, działacze Unii Tarnów wiedzieli, że Isańscy mają sześcioletniego syna jeżdżącego świetnie na motorze. Zaproponowali żeby Kuba wystartował podczas mistrzostw Europy juniorów. Przy okazji tej imprezy po raz kolejny bowiem na pokazowy występ przyjeżdżali do nich młodzi Duńczycy i marzyło im się, żeby ścigał się z nimi ktoś z Polski.
- Trudno było o to, bo w naszym kraju uprawianie żużla można rozpocząć dopiero po ukończeniu 13 lat. W Tarnowie wiedzieli jednak, że nasz sześcioletni Kuba jeździ na motorze i dobrze sobie radzi. Zaprosili nas, a ponieważ syn bardzo się do tego zapalił, zgodziliśmy się - tłumaczy tata Kuby.
Mały wałbrzyszanin wystartował, pomimo że nigdy wcześniej nie ścigał się na żużlu, a za rywali miał chłopców od kilku lat jeżdżących w Danii w specjalnej, dziecięcej lidze. Poza tym jego motocykl nie był do przystosowany do takiej jazdy.
- Nie bałem się, ale na początku trochę się wstydziłem. W połowie pierwszego okrążenia toru uznałem jednak, że jest fajnie. Najpierw ścigaliśmy się na małym torze, później na normalnym, dużym. Wtedy to już było super - opowiada Kuba.

Zawsze przejawiał zainteresowanie motorami i miał talent do "dwóch kółek". Kiedy miał dwa lata ojciec sadzał go na baku motoru, a on podkręcał gaz. Dzieci zazwyczaj boją się ryku silnika, a jego to bawiło
- Pamiętam też, kiedy miał trzy lata i uczył się jeździć na pierwszym rowerze. Właściwie to trudno nazwać to nauką, bo po prostu wsiadł na dwukołowy rowerek, a nie czterokołowy i pojechał - opowiada Paweł Isański.

Dodaje, że Kuba szybko i w naturalny sposób przyswaja też sztukę wyczynowej jazdy na motorze. Wie, jakie obierać pozycje ciała, jak i kiedy używać gazu i hamulca. Uważnie słucha wszystkich rad i bierze je sobie do serca.
- Kiedy zdarza mu się przewrócić, to pierwsze, co robi, to wyłącza silnik. Jak prawdziwy profesjonalista - dodaje.

Kuba nie przechwala się przed rówieśnikami swoimi motocyklowymi wyczynami. Jest lubiany przez kolegów z przedszkola i z podwórka. Ci drudzy nie bardzo chcą wierzyć sześciolatkowi, że ma swój motor i często na nim jeździ po torach do minicrossa.

- W przedszkolu pokazałem zdjęcia i uwierzyli - wyjaśnia chłopiec.
Na fotografiach robionych, między innymi na torach we Wrocławiu, gdzie często wybierają się z ojcem, jest uwieczniony ze swoją yamahą PW 50 i w specjalnym kombinezonie. Znają go tam wszyscy. Traktują jak kumpla nawet ci, którzy mają na karku piąty krzyżyk. Kubie bardzo się to podoba. Podobnie jak postawa chłopców z Danii, z którymi ścigał się w Tarnowie.
- Oni, ich rodzice i trener przywitali się ze mną, a po zawodach pogratulowali, chociaż byłem ostatni - mówi Kuba.

Kuba szybko i w naturalny sposób przyswaja też sztukę wyczynowej jazdy na motorze. Wie, jakie obierać pozycje ciała, jak i kiedy używać gazu i hamulca.

Okazuje się, że jego występ zrobił jednak spore wrażenie na szkoleniowcu ze Skandynawii. Kuba nie dał, co prawda, rady jego trenującym od dawna jazdę na żużlu podopiecznym: 8-letnim Lasse Piepenbrinckowi i Larsowi Jensenowi, oraz o rok starszym Timowi Sorensenowi i Mortenowi Piepenbrinckowi, ale trener uznał, że mały Polak ma duży talent. Zaproponował, żeby Kuba przyjechał na dwa tygodnie do Danii, a on potrenuje z nim i przekaże panu Pawłowi wskazówki jak dalej szkolić syna. Ma też przygotować jego motor do startów na żużlu.

Wygląda na to, że będąc dobrym żużlowcem, wałbrzyszanin może nie tylko realizować swoje pasje, ale też zarobić w przyszłości niezłe pieniądze. Pierwsze już dostał. Za pierwszy w życiu występ klub z Tarnowa zapłacił mu 150 euro. Kuba połowę oddał siostrze.
- Ona zbiera na laptopa, to jej się przyda - wyjaśnia.

Sam też odkłada pieniądze, ale jeszcze nie wie na co. Być może na włoski motocykl wyścigowy, ducatti, który jest jego marzeniem.
- Jest bardzo drogi, ale kiedyś, jak zarobię pieniążki, to kupię taki tacie i sobie. Chociaż właściwie to może sobie kupię jakąś yamahę do wyścigów motocrossowych, bo taka jazda bardzo mi się podoba - planuje Kuba.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska