Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Świadek Jul

Krzysztof Kucharski
Krzysztof Kucharski
Krzysztof Kucharski Marek Grotowski
Tytułowy świadek wydał dosłownie przed chwilą książkę pod tytułem "Ostatnie notatki Zgryźliwego Dogmatyka" we wrocławskiej oficynie ATUT.

Wszyscy podejrzewają, że szef tego wydawnictwa i właściciel, redaktor Witold Podedworny, jest nie afiszującym się swoim kontem bankowym miliarderem i dokłada do niektórych książek wrocławskiego środowiska naukowego, kulturalnego i dziennikarskiego. Posądzany, oczywiście, zaprzecza i przyznaje, iż na tych książkach nie da się zarobić. Myślę, że pracuje na jakiś medal.
Czas wyjaśnić, kto to jest ów Jul i Zgryźliwy Dogmatyk. Nazywa się Julian Bartosz.
Nie słyszę: Aha...

Dobrze, młodszym czytelnikom podpowiem, że dr Bartosz to wrocławski dziennikarz, historyk, niemcoznawca, który pisywał w "Arbeiterstimme", "Gazecie Robotniczej" oraz "Sprawach i Ludziach", a tymi dwoma ostatnimi periodykami nawet przez jakiś czas kierował. Powiem więcej, był też moim naczelnym i mam okazję, żeby teraz na nim się odgryźć. Nie, nie... Jako szef był w porządku, a nawet bardziej niż w porządku, bo zdarzało się, że moje teatralne recenzje drukował na pierwszej stronie. Jul i Zgryźliwy Dogmatyk to pseudonimy, którymi sygnował czasami swoje teksty.

Miałem jednak to nieszczęście, że przez parę ładnych lat graliśmy na tych samych kortach i czasami trafiałem na Jula, który lał mnie niemiłosiernie. Bez litości, nawet do zera. No, nie są to miłe wspomnienia.
Mimo tych wspomnień, książkę połknąłem bez popitki, bo też mój były szef miał i ma bardzo dynamiczny sposób formułowania swoich myśli, a w zdaniach pełno najróżniejszych emocji. Na dodatek nic nie owija w bawełnę i wali między oczy, uważając, iż w dziennikarskiej pisaninie zawsze chodzi jednak o prawdę. Ta książka dla kilkudziesięciu osób, jeśli nie więcej, nie będzie przyjemną lekturą.

Papierowy spacer przez swoje zawodowe życie zaczyna od takiego efektownego i prowokacyjnego usprawiedliwienia:
"Tak się jakoś porobiło, że się nieco postarzałem. Coś we mnie mówi: czas na wspominanie. Działo się to w dziejowej dziurze. Polski wtedy rzekomo nie było. Niektórzy tę dziurę nazywają nawet lochem, w którym naród na skutek zdrady Albionu ciemiężony był prawie pół wieku przez azjatyckiego tyrana i jego miejscowych siepaczy. Tkwiłem w tym ochoczo z własnej i nieprzymuszonej woli, sądząc, że jest nieźle i tak już musi być. Dziś moje wspomnienia jawią się jak potłuczone szkło...".

Jak nie pisze, to go ręce swędzą. Gdyby przestał układać słowa w zda-nia, uznałby to za karę

Kto lubi swoje oglądanie się wstecz konfrontować z kimś, kto był blisko najróżniejszych historycznych wydarzeń, ten przeczyta tę książkę z zaciekawieniem. Mnie by się marzyło, żeby sięgnęli po nią młodzi żurnaliści, historycy, zwłaszcza ci z IPN-u oraz młodzi politycy. Starzy, może się wzruszą wracając do tamtych czasów, ale przede wszystkim do swojej młodości durnej i chmurnej, ale jednak młodości. Sporo na tych stronach polityki, ale też Bartosz się do niej wtrącał nieustannie.
Znając Jula temperament, nie wierzę, żeby owe tytułowe "ostatnie zapiski", były rzeczywiście ostatnimi. On jak nie pisze, to go ręce swędzą. Gdyby przestał układać słowa w zdania, uznałby to za karę. Choć trudno powiedzieć, że jego pisarstwo łagodzi obyczaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska