Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Iza kręci z Almodovarem

Robert Migdał
Nierozłączny duet: Izabella i jej młodsza córka Katarzyna
Nierozłączny duet: Izabella i jej młodsza córka Katarzyna Archiwum domowe Izabelli Skrybant-Dziewiątkowskiej
Rozmowa z Izabellą Skrybant-Dziewiątkowską, wokalistką Tercetu Egzotycznego.

Właśnie ukazała się Twoja najnowsza płyta "Noc w Ekwadorze". To już 24. krążek w Twojej karierze. Widzę, że nie odpuszczasz: 45 lat na scenie, ciągle koncertujesz, do sklepów trafia płyta za płytą.

Izabella, jak Lenin, wiecznie żywa. A co! (śmiech) Mam siedzieć i nic nie robić? To nie dla mnie. Zwariowałabym.

Ta płyta jest inna niż te, do których dotychczas przyzwyczaił swoich fanów Tercet Egzotyczny. Nie jesteś jedyną wokalistką, na dodatek nie ma tylko południowych rytmów. Jestem zaskoczony.

To bardzo inna płyta. Tylko sześć utworów na 16, które są na płycie, zaśpiewałam razem z zespołem Tercet Egzotyczny. Cztery utwory śpiewam solo, jeden śpiewa sama moja córka Kasia, a trzy utwory śpiewam z Kasią w duecie. Płyta jest bardzo urozmaicona. Każdy znajdzie dla siebie coś miłego.

Najbardziej zaskoczyła mnie ballada "Ile to już lat". Jest nastrojowa, uboga w instrumenty, które Ci towarzyszą: raz gra sam fortepian, raz tylko gitara. Nic z dźwięków starego Tercetu.

No widzisz, a to jednak kompozycja mojego ukochanego męża - Zbyszka. Jak porządkowałam papiery, to znalazłam nuty i tekst tej piosenki. Wetknięte między stare gazety z artykułami o naszych sukcesach w Ameryce. Tekst jest tak ujmujący, że jak go przeczytałam, to się popłakałam. Tak jakby Zbyszek przeczuwał, że już niedługo odejdzie, że mnie zostawi: napisał tę piosenkę i specjalnie ukrył mi ją na później. Żebym po latach ją znalazła. To taki prezent od niego dla mnie.

Ale Zbyszek nie tylko pochował swoje piosenki po zakamarkach w domu. Także w ZAiKS-ie jest jeszcze sporo utworów, które Twój mąż skomponował, a których nie zaśpiewałaś.

Mam do wykonania jeszcze około 100 utworów Zbyszka, które nie ujrzały nigdy światła dziennego. To materiał na dobrych siedem płyt. Zbyszek nie zostawił mnie z niczym. Zabezpieczył moją artystyczną przyszłość. Mam w czym wybierać i mogę wybierać: co chcę nagrać, jak chcę nagrać.

Ale nie tylko kompozycje Zbyszka są na tej płycie.

Nie. Tytułowy utwór, "Noc w Ekwadorze", napisał Mietek Jurecki, który wcześniej przez wiele lat grał z Budką Suflera. Z Mietkiem wystąpiłam też w jednym utworze w duecie. Piosenka "Od małego" to taki bonus na tej płycie dla naszych fanów. Są też przecudne kompozycje mojej córki Kasi, a opracowaniem muzycznym płyty zajął się Jacek Krzaklewski, który na co dzień jest gitarzystą w zespole Perfect.
A nie myślałaś, żeby sama coś skomponować? Żeby zaśpiewać swoje piosenki?

Nie. Kiedyś komponowanie zostawiałam Zbyszkowi, bo nie ciągnęło mnie do tego. A teraz Kasia pisze muzykę - jest właśnie na piątym roku wrocławskiej Akademii Muzycznej, na kierunku kompozycja. Jest szalenie zdolna. Wygrała eliminacje i jej dwie kompozycje zostaną wykonane na "Warszawskiej Jesieni" - najbardziej prestiżowym, o randze światowej, konkursie muzyki współczesnej. Mam mistrza w domu, więc ja się już nie pcham do komponowania.

To jest Ci czego pogratulować. A propos Twojej córki: Kasia zaśpiewała z Tobą w duecie na płycie "Noc w Ekwadorze", ale także sama wykonała jedną piosenkę.

Tak. Śpiewa przepiękny, stary utwór "Cantinero de Cuba". Kasia jest zafascynowana klasyką muzyki południowo-amerykańskiej. Wkrótce nagra swoją pierwszą autorską płytę i kolejną płytę, na której zaśpiewamy piosenki w duetach. Mamy już przygotowanych kilka utworów. Praca z nią daje mi napęd, takiego kopa życiowego, bo ciągle coś się dzieje w moim życiu.

Bardzo promujesz Kasię: śpiewasz z nią, występujesz na koncertach. Może to jest tak, że powoli, bardzo powoli oddajesz jej pałeczkę głównej wokalistki na scenie?

Gdyby ktoś nas postawił obie na scenie i powiedział: "Iza, wybieraj: albo Kasia ma śpiewać, albo ty" to ja bym się wycofała, oddając scenę Kasi. Ja już to, co miałam osiągnąć w życiu, osiągnęłam. Na razie jednak nasze kariery rozwijają się obok siebie, równocześnie.

A gdy tak patrzysz na Kasię z boku, to nie przypominasz sobie siebie, młodziutkiej Izy Skrybant sprzed 45 lat?

Wiele razy. Patrzę na nią jak śpiewa, jak się rusza na scenie, na jej twarz. To cała ja. Nie wyparłabym się córki. Niekiedy muszę się uszczypnąć, jak na nią patrzę, bo myślę, że nagle mnie coś przerzuciło do przeszłości i że patrzę na siebie na scenie, na Izę, gdy ma "naście" lat. A to moja Kasia. To niesamowite uczucie.

Ciągle jesteś na wysokich obrotach: nagrywasz, śpiewasz, sale koncertowe wypełnione po brzegi. Wielu polskich artystów mogłoby Ci pozazdrościć.

Przez te 45 lat na scenie koncerty gram miesiąc w miesiąc. Tylko latem robię sobie małą przerwę, dwutygodniową, na urlop, a tak gram, gram i gram. A czy mi inni artyści zazdroszczą? Nie ma czego. Jak chcą dojść do tego, co ja, to niech podwijają rękawy i do roboty. Żeby mieć pełne sale na koncertach, trzeba ciężko pracować: bez wytchnienia, dawać z siebie wszystko. A publiczność to doceni.
Publiczność tak, ale na Festiwal Polskiej Piosenki w Opolu nadal Cię nie zapraszają, w radiu nie puszczają Twoich płyt.

To już mnie nie boli. Przyzwyczaiłam się. Najważniejsze, że ludzie chcą mnie słuchać, że kupują moje płyty, że przychodzą na koncerty. To się liczy. A krytyka? To, że nie ma piosenek Tercetu w radiu? Czy to jest ważne? Dla mnie już nie. Zresztą Rysia Rynkowskiego też nie puszczają, VOX-u nie puszczają, Ireny Santor też nie. Można z tym żyć i dalej robić swoje. A Santor to przecież królowa polskiej piosenki. Ona jest ponadczasowa.

Santor - królowa, a Skrybant-Dziewiątkowska to kto?

Ja jestem tylko królową egzotyki (śmiech). Skromną królową, która tylko chciałaby być lubiana przez ludzi.

Tercet startował w tym roku z piosenką "Noc w Ekwadorze" do konkursu "Premiery" na festiwalu opolskim. I co? Nie chcieli was?

No, nie chcieli. Może dlatego, że w Polsce króluje kult młodości? A może czekają na 50-lecie istnienia Tercetu Egzotycznego i wtedy w Opolu zrobią nam wielki koncert? To jeszcze pięć lat. Może dożyję (śmiech), może się doczekam. A jak nie, to będę z góry patrzeć, jak się ludzie bawią przy dźwiękach "Pameli".

A nie męczy Cię ten dzisiejszy show-biznes? Taki nachalny, dziki? Jak się odnajdujesz w dzisiejszych czasach?

Trzeba bardzo uważać. To jest żywioł. Jak ludzie wyczują, że mogą zrobić na tobie pieniądze, to cię oplotą, omamią, kuszą. Dzisiaj wiele osób zdaje sobie sprawę, że Tercet to jest worek złota i chciałoby trochę z tego worka dla siebie uszczknąć. Dlatego my stawiamy na starych, sprawdzonych przyjaciół. Uważamy na nowych ludzi, którzy chcieliby na naszych plecach dojść do czegoś, wykorzystać naszą popularność, którą budowaliśmy przez tyle lat. Uważamy, bo można się poparzyć.

A cała otoczka show-biznesu? Ci paparazzi, którzy pchają się gwiazdom do łóżka, zaglądają im w talerze...

Bardzo mnie to razi. Mierzi mnie. Ale nie tak bardzo ci fotografowie, którzy czają się w krzakach. Bardziej ci wielcy artyści, którzy sprzedają swoje życie prywatne tabloidom: umawiają się na przykład: "Dzisiaj będę ładnie wyglądać, będę robić zakupy tu i tam - możecie mi zrobić zdjęcia", albo: "Opowiem wam, gdzie i z kim spałem, kogo porzuciłem, z kim miałem romans, kogo zdradziłem". To jest prostytucja.
Ale robią karierę. Jest o nich głośno.

Ależ proszę cię. Co to za kariera? Zabłysnąć na chwilę i zgasnąć? To marność. Żeby zrobić karierę, trzeba ciężko pracować, pracować i jeszcze raz pracować. I szanować widza. Nie rozmieniać się na drobne. Nie sprzedawać swojej prywatności. To jest bardzo płytkie zachowanie, które prędzej czy później obróci się przeciwko artyście. Na pewno nie przyniesie nic dobrego. Najważniejsze, żeby mieć szacunek dla siebie.

A czy Ty, jak wstajesz rano z łóżka, możesz ze spokojem spojrzeć w lustro?

Tak, ale dopiero, gdy się umaluję (śmiech). A tak na serio, to nigdy nic nie zrobiłam wbrew sobie, wbrew swoim przekonaniom. I radzę wszystkim młodym artystom, którzy tak bardzo, za wszelką cenę, chcą zrobić karierę: "Opamiętajcie się, przystopujcie i zastanówcie się: co jest ważniejsze? Uczciwa praca i z czasem sukces, czy też marne pięć minut na świeczniku?". Tutaj każdy musi sam sobie na to odpowiedzieć.

Myślisz sobie czasem: "Śpiewam już 45 lat, może już czas, Iza, odpocząć, odetchnąć"?

Gdy przestanę śpiewać, to znaczy, że jestem chora albo że umarłam. Kiedyś myślałam, że może trzeba sobie zrobić przerwę, ale gdy po każdym koncercie ludzie mnie oble-gają, całują, śpiewają mi"sto lat", dziękują, że jestem z nimi, mówią, że moja muzyka ich uzdrawia. I co? Po takich słowach miałabym zejść ze sceny? Na pewno nie. Dopóki mnie nie będą wprowadzać lub sprowadzać ze sceny - będę śpiewać.

A gdyby nagle pojawiły się wnuki.

A, tu mnie masz. Wnuki byłyby najważniejsze. Byłabym wtedy babcią na pełen etat. Dla wnuków mogłabym przestać występować. Och, jak ja bym je rozpieszczała, niańczyła.

Ale na razie wnuków nie ma, a ja słyszałem, że w przyszłym roku szykuje się spore wydarzenie: będziesz współpracować z samym Pedro Almodovarem, hiszpańskim reżyserem, twórcą takich hitów kinowych, jak "Wszystko o mojej matce" czy "Volver".

Strasznie mnie kusi, żeby ci coś na ten temat powiedzieć, ale jeszcze nie mogę niczego zdradzić: nie mam podpisanej umowy i nie chcę zapeszyć. Ale strasznie się cieszę, że sam wielki Almodovar i ja, Iza z Wrocławia, zrobimy coś dużego i fajnego.

Wystąpisz w jego filmie? Nakręci teledysk Tercetu? Wyreżyseruje wasz koncert? A może wykorzysta muzykę Tercetu Egzotycznego w swoim najnowszym filmie?

Milczę jak grób! Ale powiem ci, że jedną ze swoich propozycji trafiłeś w dziesiątkę! (śmiech)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska