18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gortat: Kiedyś byłem na testach we Wrocławiu

Michał Lizak
Polski rodzynek w NBA nieoczekiwanie już wczoraj przybył do Wrocławia
Polski rodzynek w NBA nieoczekiwanie już wczoraj przybył do Wrocławia Janusz Wójtowicz
Rozmowa z koszykarzem Orlando Magic i reprezentacji Polski Marcinem Gortatem.

Jednak nie Dallas Mavericks, ale Orlando Magic. Pana dotychczasowy klub wyrównał rekordową ofertę Mavs, wartą blisko 34 miliony dolarów, i tym samym zostaje Pan na Florydzie. Jak Pan przyjął tę decyzję?

Dla mnie najważniejsze jest to, że zostaję w dobrym klubie. Orlando, jako miejsce do życia, i Magic, jako silny zespół, bardzo mi odpowiadają. Teraz muszę wrócić do pracy, ostro przepracować przygotowania i wywalczyć sobie jeszcze więcej minut na parkiecie. Wierzę, że
jest to możliwe.

A jeśli się nie uda?

Nie chcę tak się nastawiać. Wierzę w to, że nadal będę się rozwijał, że nawet przy boku Dwighta Howarda będę grał więcej.

W Dallas szansa na grę i przez to rozwój byłaby o wiele większa...

To prawda, miałbym więcej minut na parkiecie. Ale w Orlando rozwijałem się do tej pory, robiłem postępy i liczę, że tak będzie nadal. Pokazałem, że w Magic mogę się rozwijać.

Nie jest Pan rozczarowany?

Nie, to byłoby złe określenie tego, co czuję. Była szansa na Dallas, oferta z tego klubu bardzo wiele mi dała, pokazała, że jestem ceniony w NBA. Nie płaczę jednak z tego powodu, że zostanę w Orlando.

Czy kibice na Florydzie nie będą mieli Panu za złe to, że otwarcie mówił Pan o wielkiej szansie, jaką daje gra w Mavs?

Nie ma takiej możliwości - wszyscy wiedzą, że na parkiecie daję z siebie wszystko, że klub, w którym gram, jest dla mnie najważniejszy. W tym roku z Orlando byliśmy w wielkim finale NBA, a będziemy jeszcze mocniejsi. Będziemy się liczyć w walce o tytuł - każdy zawodowy koszykarz chce uczestniczyć w tego rodzaju projekcie. To wielkie wyzwanie.

Nie obawia się Pan jednak, że teraz największym zagrożeniem dla Pana kariery będzie wymiana ze słabym zespołem i trafi Pan do drużyny, która o nic nie walczy?

Na 100 procent to właśnie najgorszy scenariusz. Nie chciałbym, aby do tego doszło, a wiem, że to możliwe. Liczyłem na to, że po podpisaniu będę spokojny o swoją przyszłość, że liczyć się będzie tylko i wyłącznie koszykówka. A tak, będzie duża presja. Nie wiem, gdzie skończę następny sezon, bo od grudnia Orlando może mnie już wymienić na innego gracza, mogę trafić do dowolnego zespołu w lidze. Cóż - takie jest życie w NBA. Będzie większa mobilizacja, by wszystkim udowodnić, że warto na mnie stawiać, że warto zostawić mnie w tej drużynie. Bo zawsze chcę walczyć o najwyższe cele.
Czuje się Pan ofiarą brutalnego prawa, według którego w NBA zawsze najważniejszy jest biznes?

Nigdy nie miałem złudzeń, że jest inaczej. Klub przez lata inwestuje w zawodnika, by ostatecznie jak najlepiej go wykorzystać. Czasem oznacza to korzystną wymianę, która niekoniecznie jest na rękę graczowi. I trzeba się z tym pogodzić.

Ale nie ma co ukrywać, że wielki biznes to także olbrzymie kontrakty dla zawodników. Jak nowa umowa zmieni Marcina Gortata?

Ułatwi mi życie, sprawi, że będę funkcjonował w innych warunkach, ale nie zmieni mnie jako człowieka. Przecież nie zamieszkam w kawalerce, gdy moi koledzy z zespołu mają olbrzymie posiadłości. Na wiele rzeczy będzie mnie stać, ale pozostanę normalnym facetem z Polski.

Dziś poprowadzi Pan treningi z dziećmi we Wrocławiu, w hali Orbita (od godz. 10 do 13), jako gwiazda polskiej koszykówki - prosto z magicznego NBA. Ale przed laty był Pan ponoć na testach w Śląsku, po których nie zaproponowano Panu kontraktu. Jak to było?

To prawda, byłem na testach we Wrocławiu, ale nie było szansy na to, żebym podpisał kontrakt w Śląsku. Przyjechałem wówczas głównie po to, by pokazać się jednemu ze skautów NBA. Ze Śląska był na tych zajęciach chyba tylko dyrektor klubu, zdaje się Łucznikowski...

Chyba Waldemar Łuczak...

Zgadza się. Ale o kontrakcie we Wrocławiu trudno było mówić, chyba nawet nie miałem takiej oferty.

Co dla Pana znaczą takie nazwiska jak Maciej Zieliński, Dominik Tomczyk czy Adam Wójcik?

Wiele - to prawdziwa historia polskiej koszykówki. Historia, którą znam, śledziłem na ekranie telewizora. Oni przez lata grali na wysokim poziomie, chciałbym mieć tak bogatą karierę, tak długo być na szczycie. Wszystkich ich znam, z niektórymi grałem. Z Adamem Wójcikiem będziemy razem w kadrze.

I wszyscy długo grali w Śląsku...

To dla mnie oczywiste - te nazwiska kojarzą się przede wszystkim ze Śląskiem Wrocław.
A teraz we Wrocławiu kibice walczą o reaktywację Śląska - 17-krotnego mistrza Polski, najbardziej utytułowanego klubu w historii polskiej koszykówki. W tej akcji mogą liczyć na poparcie Marcina Gortata?

Jak najbardziej. Jestem zdecydowanie za tym, by Śląsk wrócił do ligi. Bez tego klubu polska liga jest jak NBA bez Chicago Bulls czy Los Angeles Lakers. Muszą się znaleźć sponsorzy, którzy odbudują zespół. Mnie przez lata Wrocław kojarzył się z koszykówką. To miasto wiele zawdzięcza Śląskowi i tego nie można tak zostawić. Pamiętam, że jak widziałem mecze z Wrocławia w telewizji, pełne trybuny, szalonych kibiców, to wiedziałem, że właśnie ten sport chcę uprawiać. I dla nich warto koszykówkę odbudować.

Dla tych samych kibiców zagra Pan w reprezentacji podczas wrześniowych mistrzostw Europy - I runda i pojedynki z Bułgarią, Litwą i Turcją odbędą się właśnie w Polsce.

Cieszę się bardzo, czekam na te mecze. We Wrocławiu musimy wygrywać, bo tylko to da nam awans do II rundy. A ja nie wyobrażam sobie, że nie pojedziemy do mojej rodzinnej Łodzi, gdzie zaplanowano mecze kolejnej fazy. I kibice we Wrocławiu muszą nam pomóc.

Rzeczywiście wierzy Pan w sukces podczas Eurobasketu 2009?

Oczywiście, że tak. W kadrze już kilka lat temu było sporo zawodników z dużym potencjałem. Teraz wszyscy się rozwinęli, stali się lepszymi graczami. Wierzę, że trener Muli Katzurin to wszystko dobrze poukłada i wykorzysta ten potencjał.

Nie ma Pan już dość zamieszania wokół własnej osoby?

Jest trochę ciężko, ale też wciąż jest to dla mnie przyjemne. Cieszę się, że udało się doprowadzić do takiej akcji, jak ta ogólnopolska treningowa w wielu miastach. Przed laty nie mogłem w takich zajęciach uczestniczyć - trochę więc spłacam koszykówce dług. Nastawiam się pozytywnie: i do pracy, i do życia. Na razie wychodzi mi to na dobre, więc nie zamierzam tego zmieniać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska