Problem: biurokracja

Rozmowa z Marianem Garcarskim, który od 17 lat prowadzi gospodarstwo agroturystyczne w Wambierzycach.

Czy Dolny Śląsk można uznać za turystyczne zagłębie?

Na pewno tak i nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Naszą siłą jest różnorodność. To niepowtarzalny, jedyny w swoim rodzaju, region Polski. Mamy kilkanaście uzdrowisk, do tego znane w całej Europie miejscowości pielgrzymkowe, jak choćby moje rodzinne Wambierzyce, zwane dolnośląską Jerozolimą, oraz pozostawione przez Prusaków twierdze w Kłodzku i Srebrnej Górze. Do tego trzeba dorzucić Sudety, moim zdaniem najbardziej urozmaicone pod względem form góry w Polsce, i kilkadziesiąt bardzo wiekowych historycznych miast. Kłodzko jest przecież starsze od Krakowa, i to o ponad dwa wieki.

Od 17 lat prowadzi Pan gospodarstwo agroturystyczne. Czy taka forma wypoczynku to nasz dodatkowy atut?

W 1992 roku byłem jednym z pierwszych, którzy zarejestrowali taką działalność. Dzisiaj, z tego co wiem, gospodarstw agroturystycznych jest na Dolnym Śląsku już kilkaset. Nie tylko one są jednak naszym dodatkowym atutem. Chodzi także o przyrodę. W dolnośląskich lasach turyści mogą zbierać jagody i grzyby, w rzekach pływają pstrągi i lipienie, coraz więcej jest także stadnin dla amatorów konnych przejażdżek. No i my, w przeciwieństwie do miejscowości nadmorskich, jesteśmy atrakcyjni także zimą, bo są u nas wyciągi narciarskie i trasy biegowe. Atutów naprawdę mamy mnóstwo. Niestety, nie do końca potrafimy to wykorzystać i dlatego liczba odwiedzających nas turystów od jakiegoś czasu już nie wzrasta.
Dlaczego tak jest? Co, Pana zdaniem, hamuje rozwój turystyki na Dolnym Śląsku?

Gminy, powiaty, województwo - wszyscy wpisują do swoich strategii rozwój turystyki. Ale zapominają, że turystyka nie może istnieć na przykład bez porządnych dróg. Urząd marszałkowski z jednej strony stawia na turystykę, z drugiej zaś zalicza własną drogę z Polanicy do Wambierzyc do tych mało istotnych dla województwa. To jest sprzeczność, brak logiki i zdrowego rozsądku, po prostu jakiś absurd. W efekcie między Polanicą a Wambierzycami wciąż jest kilkunastokilometrowy odcinek szosy, który wygląda, jakby przed chwilą skończyła się wojna. Dziura na dziurze. I jak turyści mają się nie zniechęcać, jadąc do nas po takich wertepach?

Chyba jednak nie tylko drogi przeszkadzają turystyce. Na Dolnym Śląsku otwiera się coraz więcej kamieniołomów. Czy one nie odstraszą turystów?

Nowy kamieniołom powstanie w Tłumaczowie, kilkanaście kilometrów od Wambierzyc. To jednak w minimalnym stopniu wpłynie na turystykę. Dużo bardziej szkodliwe były nieprzemyślane wypowiedzi podczas ostatniej powodzi. Wojewoda apelował w telewizji o omijanie Kotliny Kłodzkiej, a przecież powódź zalała kilka wiosek. Poza tym wciąż problemem, i to dużym, jest w Polsce zbyt uciążliwa biurokracja. Ja muszę mięć kasę fiskalną, moi znajomi w Czechach, którzy prowadzą podobną kawiarnię jak ja - już nie. Oni płacą 18-procentowy VAT, ja 22-procentowy. Nic dziwnego, że turyści, którzy przyjeżdżają do mnie na kilka dni, wolą skoczyć na wycieczkę do Pragi zamiast do Wrocławia.

Sądzi Pan, że to się zmieni, że liczba odwiedzających nas turystów znowu zacznie rosnąć?

Mam taką nadzieję. Z drugiej strony jestem realistą i wiem, że na to potrzeba czasu. A jak jest kryzys, to trzeba raczej oczekiwać, że podatki będą rosły, a nie malały, więc turystów może zacząć ubywać.