Bo bez tego trudno mówić o nowoczesnej turystyce.
Co tu jednak mówić o audioprzewodnikach, jeśli turysta wjeżdżający do Wrocławia ma znacznie poważniejsze problemy. Przede wszystkim nie wie, jak dojechać do wytyczonego celu.
Co roku latem obserwuję powtarzającą się z nużącą regularnością scenkę. Przy jednym z przystanków autobusowych przy alei Kochanowskiego zatrzymuje się samochód z obcą rejestracją. I kierowca lub pasażer zadaje standardowe pytanie: Jak dojechać do waszego zoo? Może już je minęliśmy?
Odpytywany tubylec przymyka oczy, zastanawia się i zaczyna odpowiadać, gestykulując zawzięcie. Kierowca kiwa głową, usiłuje zapamiętać wskazówki, na koniec uśmiecha się miło i mówi: Dobrze, zapytam jeszcze po drodze...
Drogowskazy, rozstawione w rozsądnych odstępach, prowadziły mnie zawsze do celu jak po sznurku.
I w tym momencie lekko trafia mnie szlag. Bo choć z orientacją u mnie krucho - potrafię się zgubić, spacerując nawet po sopockim molo - nigdy nie miałam problemów z przejechaniem przez np. Poznań. Drogowskazy, rozstawione w rozsądnych odstępach, prowadziły mnie zawsze do celu jak po sznurku.
Dlaczego we Wrocławiu nie można przygotować podobnego oznakowania?
Takiego, które wskazywałoby drogę zmotoryzowanym i pieszym turystom do najbardziej znanych i odwiedzanych atrakcji turystycznych? Jeśli wrocławscy spece od znaków drogowych nie potrafią tego zrobić, może warto wysłać ich na naukę. Niezbyt daleko - do stolicy Wielkopolski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?