Wojna się toczy o techniczne służby szacowania szkód - trzy niewielkie zespoły, które podlegają kierownikom ruchu z trzech kopalń Polskiej Miedzi. Poza wyliczaniem strat spowodowanych działalnością górniczą zajmują się one na przykład przewidywaniem skutków kontynuowania wydobycia w konkretnym kierunku. Dzięki nim mieszkańcy Legnicko-Głogowskiego Okręgu Miedziowego wiedzą, gdzie lepiej nie kopać fundamentów pod wymarzony dom.
Zarząd KGHM zastanawia się, czy zespoły nie będą działały sprawniej, jeśli zostaną wyodrębnione z kopalń i umieszczone bezpośrednio w strukturze Biura Zarządu Polskiej Miedzi. Żadne decyzje nie zapadły, sprawa jest na etapie koncepcji. Pracuje zespół złożony z głównych inżynierów do spraw szkód górniczych poszczególnych kopalń oraz dyrektora Departamentu Gospodarki Zasobami i Ochrony Powierzchni KGHM. A więc najważniejsi ludzie zajmujący się w Polskiej Miedzi tymi kwestiami.
Wojna się toczy o techniczne służby szacowania szkód - trzy zespoły, które podlegają kierownikom ruchu z trzech kopalń Polskiej Miedzi.
Jak informuje Przemysław Ziółek z biura prasowego spółki, do 25 lipca powinna być gotowa koncepcja połączenia tych służb. - Jesteśmy przekonani, że ich nowa struktura poprawi ich funkcjonowanie i usuwanie skutków szkód górniczych - twierdzi Przemysław Ziółek.
NSZZ Solidarność nie zamierza jednak czekać. W trosce o zdrowie i bezpieczeństwo mieszkańców LGOM już teraz powiadomiła Wyższy Urząd Górniczy w Katowicach, bo jej zdaniem mogło dojść do złamania prawa. Bogusław Szarek, szef Solidarności w ZG Polkowice-Sieroszowice, chce porozmawiać na ten temat z prezesem WUG, bo uważa, że planowana reorganizacja zagrozi powszechnemu bezpieczeństwu ludności na powierzchni.
Wcześniej zarząd spółki informował o koncepcji inspektorów górniczych z Wrocławia. Nie było zastrzeżeń. Skąd zatem podejrzenie, że zmiana narusza przepisy?
- W 1999 roku Okręgowy Urząd Górniczy we Wrocławiu nakazał kierownikom ruchu zakładów wprowadzenie do struktury organizacyjnej kopalń służb szacujących szkody górnicze. KGHM stawiał opór, odwoływał się, ale WUG podtrzymał tę decyzję - tłumaczy Szarek.
I Solidarność, i zarząd KGHM powtarzają, że bezpieczeństwo to priorytet. Zmiana nie niesie zagrożenia dla górników pracujących pod ziemią.
Przemysław Ziółek: - Zespół nie otrzymałby zadania przygotowania koncepcji funkcjonowania połączonych służb szkód górniczych, gdyby istniała groźba pogorszenia bezpieczeństwa w kopalniach.
Najdroższe wstrząsy KGHM
Pod Lubinem czy Polkowicami są wyrobiska po kopalniach miedzi. Mieszkańcy - zwłaszcza ci z wyższych pięter - przywykli, że ziemia od czasu do czasu się trzęsie. Czasem się trzęsie silniej.
Jeden z silniejszych wstrząsów nastąpił 21 maja 2006 roku w Polkowicach, gdy górnicy odpalili pod ziemią 1,5 tony ładunków wybuchowych. Spękały ściany, wypaczyły się drzwi, poleciały szyby. Wstrząs zniszczył meble i sprzęty. Mieszkańcy zgłosili ponad tysiąc szkód górniczych.
I Solidarność, i zarząd KGHM powtarzają, że bezpieczeństwo to priorytet.
Polkowiczanie wspominają również bardzo silny wstrząs, do jakiego doszło w lutym 2002 roku. Tamto tąpnięcie najbardziej odczuli mieszkańcy najwyższych bloków w Polkowicach przy ul. Hubala. To był horror: przewracały się meble, telewizory, naczynia się roztrzaskiwały w drobny mak. Część lokatorów opuściła swoje mieszkania i nie chciała do nich wrócić, obawiając się, że koszmar się powtórzy. Ponad 200 mieszkańców zgłosiło wówczas szkody górnicze w swoich mieszkaniach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?