Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocławski sport na lodzie

Paweł Pluta
W maju piłkarze ręczni Śląska cieszyli się z awansu do ekstraklasy.  Chyba jednak za wcześnie
W maju piłkarze ręczni Śląska cieszyli się z awansu do ekstraklasy. Chyba jednak za wcześnie Piotr Krzyżanowski
Skończyło się na obietnicach. Pieniędzy nie będzie. Po koszykówce zginą piłka ręczna oraz siatkówka.

W piątkowym wywiadzie dla naszej gazety dyrektor departamentu spraw społecznych wrocławskiego urzędu miejskiego Michał Janicki powiedział m.in.: "Budżet miasta na rok 2009 nie pozwala na to, aby teraz, w lipcu, znaleźć środki na pomoc drużynom piłki ręcznej AZS AWF i Śląska oraz siatkarkom Gwardii. Zaplanowaliśmy 5,5 mln zł na dofinansowanie piłkarskiego Śląska i z tego się wywiążemy".

Natomiast w sobotę informowaliśmy na naszych łamach, że mimo wcześniejszych zapowiedzi miasto nie przekaże też pieniędzy na reaktywację koszykarskiego Śląska, choć pojawił się sponsor go-tów zainwestować w zespół 17-krotnych mistrzów Polski.

To wywołało burzę wśród działaczy, trenerów i zawodników tych klubów. Zwłaszcza w środowisku piłki ręcznej, bowiem zespołom, które wywalczyły w minionym sezonie awans do ekstraklasy (AZS AWF - kobiety i Śląsk - mężczyźni), grozi, że nie przystąpią do tych rozgrywek. Natomiast siatkarki Gwardii, które jako jedyna drużyna spośród gier zespołowych reprezentują Wrocław w europejskich pucharach, także mogą być zmuszone się z nich wycofać.

- Trzy lata temu ówczesny dyrektor Biura Sportu, Turystyki i Rekreacji (Adam Stocki - przyp. red.) powiedział, że miasto chce odbudować piłkę ręczną kobiet i mężczyzn we Wrocławiu - mówi Marek Karpiński, trener szczypiornistek AZS AWF. - W marcu, kiedy już zapewniliśmy sobie awans do ekstraklasy, zacząłem rozmawiać z miastem, bo wiedzieliśmy, że uczelnia i nasz sponsor nie dadzą rady. Przypomnę, że w każdym mieście w Polsce, gdzie zespół gra w ekstraklasie szczypiornistek, miasto partycypuje w kosztach klubu. Przygotowałem ofertę dla miasta i prowadziłem negocjacje, aby wsparto nas kwotą 180 tys. zł, która pochłania tylko i wyłącznie start w ekstraklasie (szkolenie, obóz, sparingi, opłaty licencyjne, diety sędziów, przejazdy na mecze itp. - przyp. red.). Wszystko było na dobrej drodze. Jednak po wyrzuceniu Adama Stockiego dostałem telefon, że te pertraktacje są zerwane i że mam rozmawiać z nowym dyrektorem biura sportu - wzburza się Marek Karpiński. - A ja przecież sprowadziłem cztery zawodniczki, by wzmocnić drużynę. Te dziewczyny mają podjąć studia na AWF, ale grając jak wszystkie inne bez kontraktów, czyli za darmo. Miesiąc temu Grażyna Pietras zrezygnowała z pracy w szkole, bo dostała ultimatum: albo gra w lidze, albo nauczanie wf. Wybrała ekstraklasę, bo spełniła w wieku 27 lat swoje marzenie. Co ja mam powiedzieć tym dziewczynom? - rozpacza trener AZS AWF.
- Jak urzędnik miejski, który nie czuje sportu, swoją decyzją może przekreślić marzenia tych wrocławianek, zabić ich wiarę w sport? To nieetyczne, niemoralne i niewychowawcze. Czuję się zawiedziony. Jak słyszę teraz, że może miasto pomoże nam w styczniu 2010, to ja mówię, iż wtedy będzie za późno. Nie odbuduje się tego, tak jak teraz nie można odbudować koszykówki - kończy trener Karpiński.
W równie dramatycznej sytuacji są szczypiorniści Śląska Wrocław. Najbardziej utytułowany zespół w kraju (15-krotny mistrz Polski) powrócił w tym sezonie do ekstraklasy, ale prawdopodobnie w niej nie wystartuje.
- 3,5 roku temu jako AS-BAU zaczęliśmy wspierać Śląsk. Poświęciliśmy nasz czas i pieniądze. Cel - powrót do ekstraklasy - osiągnęliśmy. Teraz zbudowaliśmy skład w oparciu o wychowanków z myślą o walce o pierwszą szóstkę, a może i wyżej, bo nazwa Śląsk Wrocław do czegoś przecież zobowiązuje. Podjęliśmy już zobowiązania, mając obietnicę wsparcia ze strony miasta, bo zapowiadaliśmy, że sami nie jesteśmy w stanie zapewnić Wrocławiowi drużyny w ekstraklasie. No i co dalej? Dlaczego w Jeleniej Górze czy Legnicy miasto wspiera m.in. piłkę ręczną, a u nas nie? - pyta Andrzej Kłos, prezes AS-BAU Śląska. - Czujemy się także oszukani przez WKS Śląsk, który przejął sekcję kilka lat temu, a teraz nie walczy o to, aby uratować ekstraklasę szczypiorniaka dla Wrocławia - dodaje prezes Kłos.

Sytuacją we wrocławskim sporcie jest też zaskoczony prezes siatkarskiej Impel Gwardii Wrocław Jacek Grabowski.
- Wierzyć mi się nie chce, że miasto ma się od nas odwrócić. Rozumiem zainteresowanie piłką nożną ze względu na Euro 2012 i nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Chyba nic się nie stanie, jeśli w ekstraklasie nasze miasto będą reprezentować siatkarki, szczypiornistki oraz piłkarze ręczni? Ligowe rozgrywki oraz mecze reprezentacji siatkarzy i szczypiornistów, organizowane w naszym mieście, świadczą o potrzebie istnienia tych dyscyplin we Wrocławiu. Kwoty, na jakie my liczymy, rzędu kilkuset tysięcy złotych, to w innych miastach rzecz normalna. Nie wydaje mi się, żeby był to problem dla takiego miasta jak Wrocław. Chodzi o to, abyśmy mogli startować w ekstraklasie na równi z innymi, a nie o to, aby miasto w całości wspierało działalność klubów - mówi Jacek Grabowski. - Mamy też reprezentować Wrocław w europejskich pucharach, a trafił nam się kosztowny wyjazd do Azerbejdżanu. Pozostawienie naszego startu bez pomocy miasta będzie bardzo nie w porządku. Mimo słów dyrektora Michała Janickiego w waszej gazecie liczę, że w mieście pochylą się nad tym problemem. Sport jest też ważną dziedziną życia. To także aspekt społeczny, tak samo jak festiwale, koncerty, które promują miasto. Poza tym, jeśli nie będzie we Wrocławiu zespołów na najwyższym poziomie w innych dyscyplinach, to skąd ma czerpać wzorce młodzież w szkołach? - pyta prezes Grabowski.

Przed laty Wrocław był stolicą gier zespołowych. Teraz powoli staje się sportową pustynią. Upadła koszykówka, teraz czeka to piłkę ręczną, siatkówkę. Oczywiście nie jest obowiązkiem miasta wspierać kluby. Wyjątkiem miał być piłkarski Śląsk. Jednak w sumie kwota, o jaką proszą inne dyscypliny, jest naprawdę niewielka w porównaniu z 5,5 mln, jakimi wsparto zespół z Opo-rowskiej. Tłumaczenie, że ma-my kryzys i inni mają czekać, do nas jakoś nie przemawia. Można było zrezygnować z jednego koloru fontanny przy pergoli (kosztowała 9 mln zł), aby znaleźć milion złotych na walczące o życie dyscypliny. One nie przeczekają kryzysu bez wsparcia miasta. Ale kto to zrozumie w ratuszu? Lepiej powiedzieć, że "ich sukces przyszedł za szybko" - jak mówił naszej gazecie Michał Janicki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wrocławski sport na lodzie - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska