Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przydrożni handlarze boją się nowej drogi A4

Bernard Łętowski
Teraz handel kwitnie, ale jesienią  ma zostać otwarta autostrada. Wtedy  klienci mogą zniknąć.
Teraz handel kwitnie, ale jesienią ma zostać otwarta autostrada. Wtedy klienci mogą zniknąć. Bernard Łętowski
10 lipca kończy się budowa autostrady A4 z Krzyżowej do Zgorzelca. Kiedy jesienią droga zostanie otwarta, handlarze stracą klientów i biznes przestanie być opłacalny.

Kiedy jesienią droga zostanie otwarta, handlarze stracą klientów i biznes przestanie być opłacalny.
- Co najmniej pięćdziesiąt osób żyje tu z handlu przy wylocie z miasta na Zgorzelec - mówi Wojciech Majewski, który handluje przy drodze od osiemnastu lat. Majewski sprzedaje m.in. papierosy i gipsowe figury ogrodowe, fontanny, a nawet odchodzące już w zapomnienie krasnale, które przed laty Niemcy kupowali niemal hurtowo.
- Na krasnale już nie ma tylu chętnych co kiedyś - wspomina handlarz.

Złote czasy przydrożnego handlu były dziesięć lat temu. Przez lata zmienił się też asortyment. Kiedyś sprzedawano świeże produkty prosto z lasu, dziś nie brak grzybów marynowanych, suszonych czy miodu w słoikach. Klienci są leniwi, grzybów obierać im się nie chce, a sprzedawcom towar się nie psuje. Zmieniła się też klientela, którą jeszcze kilkanaście lat temu stanowili prawie wyłącznie obcokrajowcy. Dziś Polacy stanowią około połowy kupujących.
- Nie wiem, co będę robić jesienią, bo tu się już niczego wtedy nie sprzeda - żali się Alina sprzedająca grzyby. - Jeśli ruch ma być z pięć razy mniejszy, a tak mówią, to i pieniądze będą pięć razy mniejsze. Trzeba będzie szukać innego zajęcia i zarobku, bo z tego dwójki dzieci nie utrzymam.

Na autostradę handlarze się nie przeniosą, bo tam nie będzie miejsca na punkty handlowe.
- Chyba zabiorę to wszystko do siebie na ogródek - uśmiecha się smutno Wojciech Majewski, który ma stoisko przy cmentarzu żołnierzy Armii Czerwonej, koło wyjazdu z Bolesławca na Zgorzelec. To parking, na którym nie brakuje handlarzy, ale i policjantów, którzy regularnie stoją tu z radarem. Z jednej strony odstraszają klientów, z drugiej sprawiają, że auta jadą wolniej i ich kierowcy mają czas, by przyjrzeć się ofercie handlarzy.
- Bywa, że mąż płaci mandat, a żona w tym czasie idzie kupić jagody czy grzyby - opowiada sierżant sztabowy Waldemar Kulczycki z drogówki.

Wojciech Majewski: Na krasnale już nie ma tylu chętnych co kiedyś

Szacuje się, że po otwarciu autostrady ruch na czwórce może się zmniejszyć o 80 procent.
- Myślę, że gdy ruszy autostrada, to nawet 90 procent ruchu pójdzie tamtędy - mówi sierżant sztabowy Kulczycki. - Ale nam tu roboty nie zabraknie, bo jak ruch będzie mniejszy, to i ludzie będą szybciej jeździć.

Kto żyje z handlu przy drodze
Z przydrożnego handlu grzybami i jagodami żyją nie tylko handlowcy. Utrzymuje się z niego spora grupa zbieraczy. Najlepsi mogą zarobić 50 zł dziennie. Zebrany przez nich towar trafia na stoisko - najczęściej krzesełko, lub paletę na której ustawia się łubianki i namiot chroniący przed słońcem i deszczem. Handlarze zwykle nie przejmują się urzędem skarbowym, dlatego ludzie niechętnie rozmawiają o swoim zajęciu. Sprzedawcy zarabiają około 50-70 zł dziennie. Minęły czasy, kiedy kupowali u nich tylko Niemcy, płacąc nierzadko czekoladami i kawą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska