Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocław: Dzikie zwięrzęta znajdą tu opiekę

Janusz Krzeszowski
Zdzisław Rak musiał zrobić uratowanemu koziołkowi zastrzyk na uspokojenie. Inaczej mógłby tak wierzgać aż do śmierci
Zdzisław Rak musiał zrobić uratowanemu koziołkowi zastrzyk na uspokojenie. Inaczej mógłby tak wierzgać aż do śmierci Fot. Janusz Wójtowicz
Wrocław będzie miał klinikę dla dzikich zwierząt. Trafią tam ranione w mieście sarny i dziki.

Jest już zgoda radnych na ośrodek rehabilitacji dzikich zwierząt we Wrocławiu. Za rok w Lesie Ratyńskim, na terenie byłych magazynów policyjnych, powstanie lecznica dla dzików, saren, borsuków, lisów, zajęcy i dzikich ptaków.

To wybawienie dla weterynarzy i służb z Wrocławia, które od lat nie miały gdzie takich zwierząt przekazywać i leczyć. Ranna zwierzyna, która potrzebowała rehabilitacji, musiała być transportowana kilkadziesiąt kilometrów od miasta, np. do azylu dla zwierząt w Komorowicach pod Strzelinem czy do Złotówka w powiecie trzebnickim.

- To od lat była sprawa nie do rozwiązania. Z rannymi sarnami czy inną dziką zwierzyną musieliśmy jeździć od lecznicy do lecznicy w poszukiwaniu miejsca, gdzie mogłyby pozostać do czasu wyzdrowienia - opowiada Zdzisław Rak, weterynarz z wrocławskiego schroniska dla zwierząt przy ul. Skarbowców.

Tak było choćby kilka dni temu, gdy strażacy i strażnicy miejscy wyłowili w środę z fosy zagubionego we Wrocławiu koziołka. Zwierzak był poobijany i śmiertelnie wystraszony.
- Gdyby nie środki usypiające, które mu podaliśmy po złapaniu, to umarłby z wycieńczenia - mówi Zdzisław Rak.

Ranna zwierzyna, która potrzebowała rehabilitacji, musiała być transportowana kilkadziesiąt kilometrów od miasta.

Koziołek najpierw trafił do schroniska, ale to nie miejsce dla dzikich zwierząt. - Owszem, pomagaliśmy w takich wypadkach, ale nie mamy warunków, żeby leczyć dzikie zwierzęta dłużej - opowiada Maria Wojskowicz, pracownica schroniska.

- Taka lecznica dla dzikich zwierząt to ogromnie potrzebna rzecz. Ciągle ludzie do nas dzwonią i pytają, gdzie oddać ranne dzikie zwierzę - opowiada Waldemar Zaremba, leśnik z nadleśnictwa Miękinia, które przekazało teren pod centrum leczenia rehabilitacji dzikich zwierząt łownych.
Od miesięcy nie przyjmuje już takich zwierząt zoo, a pomocy w miesiącu potrzebuje nawet kilkanaście rannych sztuk. Strażnicy zajmowali się ostatnio choćby chorymi pustułkami i sarnami. Pomocy potrzebowały też kuny i dziki.

- Jest z tym dużo roboty. Zgłaszają się do nas leśnicy, wrocławianie i sami weterynarze - wylicza Edyta Siemiątkowska z wrocławskiej straży dla zwierząt.
Teraz dzikie zwierzęta będą miały własną lecznicę. Fundacja przyrodnicza ZYS z Częstochowy chce się zająć prowadzeniem ośrodka.

- Oprócz lecznicy dla zwierząt łownych chcemy tam też prowadzić edukację ekologiczną i przyrodniczą dla młodzieży - mówi Piotr Szymański z fundacji.
Przyrodnik dodaje, że pierwszej pomocy zamierzają udzielać też rannym ptakom. Ale pierzaści i latający pensjonariusze na dłuższą rehabilitację będą trafiali do ośrodka Uniwersytetu Przyrodniczego w Złotówku.

Ośrodek w Lesie Ratyńskim będzie się zajmował zwierzętami z całego Dolnego Śląska.

Ośrodek w Lesie Ratyńskim będzie się zajmował zwierzętami z całego Dolnego Śląska. Nadleśnictwo Miękinia przekazało prawie pół hektara terenu na uboczu lasu. Są tam już gotowe pomieszczenia i podłączone media.

Na budowę zagród i wolier potrzebnych będzie kilkadziesiąt tysięcy złotych. Roczne utrzymanie ośrodka to zbliżona kwota. Fundacja ZYS zamierza starać się o pieniądze z Unii Europejskiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska