Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pierwsze oskarżenia w sprawie oszustwa w systemie argentyńskim

Marcin Rybak
Ślimacze tempo śledztwa przeciw firmie z Wrocławia. Wyłudziła miliony od ludzi z całej Polski.

Wrocławska Prokuratura Okręgowa - po czterech latach śledztwa - oskarżyła pierwsze dwie osoby w gigantycznej aferze, związanej z firmą oferującą naiwnym pożyczki w tzw. systemie argentyńskim.
Końca śledztwa nie widać. Sprawą, która obejmuje zasięgiem całą Polskę, zajmują się jeden prokurator i jeden policjant.

Pokrzywdzonych jest 16,5 tysiąca osób. Wpłacali od kilkudziesięciu złotych do kilkunastu tysięcy, żeby dostać pożyczkę na atrakcyjnych warunkach. Ale jej nie dostali. Ludzie nie potracili wielkich fortun , jednak często są to oszczędności całego życia. Według obliczeń śledczych, Międzynarodowy Fundusz Rozwoju Regionalnego (późniejsza nazwa Unia Rozwoju i Wspierania Finansowego) wyłudził od ludzi nawet 60 mln zł.

Podejrzanych jest przeszło 300 osób. To dwaj właściciele oszukańczej firmy i wszyscy pracownicy jej 75 oddziałów. Zdaniem prokuratury, oferując "pożyczki", wiedzieli, że nikt żadnej nie dostanie.
- Ludzie dzwonią, przysyłają dramatyczne listy - opowiada Małgorzata Klaus, rzeczniczka wrocławskiej Prokuratury Okręgowej i jednocześnie prowadząca śledztwo. - Proszą o zwrot swoich wpłat. Przysyłają zaświadczenia o poważnych chorobach. Wielu z nich to osoby starsze. Zapożyczyli się, by zdobyć pieniądze na wpłatę, która była wymagana, by mogli dostać pożyczkę.

Czy tak wielkiego śledztwa nie powinien prowadzić zespół prokuratorów i policjantów?
- Jeden prokurator może sobie poradzić, ale jeśli ma do pomocy grupę policjantów - mówi Jerzy Kasiura, wiceszef Prokuratury Apelacyjnej we Wrocławiu.
Małgorzata Klaus tłumaczy, że cały zespół policjantów działał we Wrocławiu, kiedy prokuratura poszukiwała właścicieli firmy, ustalała adresy i numery kont. Gdy już wszystko zostało ustalone, zespół przestał być potrzebny.
- Polski system wymaga jednak, by przesłuchać wszystkich pokrzywdzonych. Zostały rozesłane pisma z prośbą o pomoc prawną do komend komisariatów, na terenie których ludzie mieszkają. Dlatego tyle to trwało - wyjaśnia prokurator.

W poniedziałek sąd w USA skazał na 150 lat więzienia Bernarda Madoffa, który oszukał klientów swojej firmy na 65 mld dolarów. Śledztwo i proces trwały kilka miesięcy.
- Mamy jeden z najbardziej zbiurokratyzowanych systemów prawnych w Europie - komentuje prokurator Kasiura. - Założę się, że w USA nie trzeba było przesłuchiwać każdego pokrzywdzonego przez fundusz inwestycyjny Bernarda Madoffa.

Zły system?
Jak usprawnić system, by takie śledztwa nie ciągnęły się latami?
- To nie jest wina systemu ani procedur - komentuje prof. Jan Widacki, adwokat i poseł. - Nie wiem, czy trzeba było przesłuchiwać wszystkich pokrzywdzonych. Gdyby doprowadzić do szybkiego skazania na podstawie zeznań tylko części pokrzywdzonych, to wszyscy mogliby domagać się zwrotu pieniędzy i odszkodowania w procesie cywilnym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska