Choć Tusk ma na ustach cały czas jednowyrazową pieśń bojową "Buzek, Buzek", bliższa analiza pokazuje, że na sloganach i koncentrowaniu się na rzeczach mniej istotnych kończy się aktywność w tym obszarze lidera PO.
Polska walczy o stanowisko przewodniczącego Parlamentu Europejskiego, zaniedbując znacznie ważniejsze fotele Komisji Europejskiej. Przewodniczący PE znaczy zdecydowanie mniej niż marszałek polskiego Sejmu. Polski członek Komisji Europejskiej może zdobyć dla nas znacznie więcej niż polski szef PE mający funkcję prestiżową, ale bez realnego wpływu na politykę.
Przez szereg tygodni w rządowych kuluarach słychać było wyliczanki: Lewandowski, Hübner czy Saryusz-Wolski. Trwała licytacja personalna, nie mówiono o priorytetach w ramach Komisji Europejskiej. Inne kraje robią inaczej.
Polska walczy o stanowisko przewodniczącego Parlamentu Europejskiego, zaniedbując znacznie ważniejsze fotele Komisji Europejskiej.
Najpierw ustalają, jaka teka je interesuje i co jest możliwe do zdobycia, a dopiero potem pod konkretny zakres odpowiedzialności dobierają osoby. RP okazała się w tym względzie oryginalna. Nikt się nawet nie zająknął, czy idziemy w kierunku komisarza odpowiedzialnego za: rozwój regionalny (a więc pieniądze z Brukseli), politykę zewnętrzną (a więc także bardzo dla nas ważną politykę wschodnią), sprawy gospodarcze i walutowe czy wreszcie bezpieczeństwo energetyczne.
Wybierając stanowisko szefa PE, Polska zyskuje 2,5-letnią sławę mołojecką, jednocześnie pozbawiając się 5-letniego realnego wpływu na politykę i gospodarkę w ramach Komisji Europejskiej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
