Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Bobel: Śląsk Wrocław mam w sercu

Mariusz Wiśniewski
Tomasz Bobel
Tomasz Bobel Paweł Relikowski
Rozmowa z Tomaszem Bobelem, byłym bramkarzem Śląska Wrocław.

Dawno Pana nie było na Oporowskiej.

Kilka lat i bardzo dużo się od tego czasu zmieniło. Miło jest przyjechać i zobaczyć, że we Wrocławiu coś się ruszyło i piłka idzie w dobrym kierunku. Światła, nowy budynek, naprawdę to fajnie wygląda.

Grał Pan w drugiej Bundeslidze, ale w pewnym momencie gdzieś zginął.

Kończył mi się kontrakt w Aue. Trener na pięć kolejek przed końcem sezonu mówił, że chce, abym został. Zgodziłem się. Na ostatni mecz w sezonie jednak nawet mnie nie wziął na ławkę. Siedziałem na trybunach i czułem, że coś jest nie tak. I w poniedziałek mi powiedział, że to jest trzecia liga i postawią na młodego bramkarza. Nagle znalazłem się bez klubu. Miałem propozycje z innych klubów, ale na warunkach, na które nie mogłem przystać. Postanowiłem poczekać do zimy i trenowałem z Leverkusen. Często z pierwszym zespołem. Zimą przyszła oferta z Azerbejdżanu. Pojechałem zobaczyć jak tam jest i było OK. Dużym plusem było to, że trener był z Niemiec i mnie chciał. I podpisałem półroczny kontrakt z Neftci Baku.

Dla polskich kibiców liga azerbejdżańska to zupełna egzotyka.

Wisła zadzwoniła z konkretną propozycją i aż mi się kolana ugięły.

I taka jest. Poziom jest trzeciej ligi niemieckiej. Nie ma co ukrywać, że jeżeli jakiś piłkarz tam jedzie, to jedzie po to, aby jeszcze jakiś grosz zarobić przed zakończeniem kariery. Rivaldo poszedł grać na koniec kariery w Uzbekistanie. Szok, jakie za tym poszły pieniądze. Z drugiej strony jest to jakieś następne doświadczenie w życiu. Jedziemy, poznajemy nową kulturę, ludzi i się przyzwyczajamy. Dla mnie życie w Baku było takie, jak w Niemczech, z taką różnicą, że nie miałem tylu przyjaciół i bywało nudno. Standard życia był taki sam.

A baza sportowa?

Jeżeli przez ileś lat się gra w Niemczech, to się przyzwyczaja do wygody. Tam natomiast sprzęt i boiska są tragiczne. Dużo meczów graliśmy na sztucznych boiskach. U nas w klubie jeszcze wyglądało to w porządku, ale jak gdzieś pojechaliśmy, to tragedia.

Może chociaż atmosfera była gorąca, jak na stadionach w Turcji czy Grecji?

Stadion na 40 tysięcy, a na trybunach może ze dwa tysiące kibiców. Neftci co roku powinien grać o europejskie puchary i mistrzostwo. To jest drużyna z tradycją. W tym sezonie jednak tak nie było. Jak przyszedłem do nich w styczniu, to byli na 11. miejscu. Kiedy oglądałem mecz z sezonu wcześniej, stadion był wypełniony do ostatniego miejsca i była fantastyczna atmosfera.
Co dalej? Jest Pan wolnym zawodnikiem...

Mam nadzieję, że będę miał jeszcze okazję pograć w drugiej albo trzeciej lidze niemieckiej. Jest kilka możliwości, ale na rozstrzygnięcie będę musiał poczekać może nawet do połowy lipca. Jestem zdrowy i gotowy do gry. Nawet jak będzie oferta z Polski, to chętnie ją rozważę.

Wcześniej miał Pan już jakieś oferty z Polski?

Był mną zainteresowany Bełchatów i Arka Gdynia. Jak to się mówi: to były propozycje przez kwiaty. Jeżeli ktoś chce ode mnie, to mówi konkretnie. Jest taka i taka sprawa, to i to możemy ci dać i jeżeli masz ochotę, to rozmawiamy. A nie gadanie typu: zastanów się, czy chcesz, przemyśl. Przecież nie mam 20 lat. Trzeba to załatwiać konkretami. Wiem jakie są możliwości polskich klubów i nie powiem, że chcę zarabiać 20 tysięcy euro. Można się porozumieć, ale trzeba do rozmów podejść poważnie.

Arka podobno była mocno zainteresowana, ale za bardzo jest Pan kojarzony ze Śląskiem Wrocław i zrezygnowali.

Słyszałem. Wychowałem się w Śląsku i to jest mój drugi dom. Gdybym miał propozycję ze Śląska i z innego zespołu, na sto procent wybrałbym Śląsk, bo noszę go w sercu. Ale z drugiej strony, jeżeli Śląsk by mi nie złożył propozycji, ale byłaby oferta gry w innym zespole, to kibice by mi wybaczyli, że zagrałbym w innych barwach.

Nie żałuje Pan z perspektywy czasu, że...

Ponownie pracować w Śląsku, to byłby dla mnie zaszczyt.

Przerywam, bo wiem o co chodzi. Niczego nie żałuję. Jeżeli ktoś gra w piłkę i w wieku 23 lat będzie miał okazję wyjechać do dobrej ligi zagranicznej, niech jedzie. To jest inny świat i inna piłka.
Ale może trzeba było jeszcze poczekać, pójść do czołowego polskiego klubu i dopiero wyjechać?
Miałem propozycję z Wisły Kraków. To było wtedy, gdy przechodziłem do Duisburga. Wisła zadzwoniła z konkretną propozycją i aż mi się kolana ugięły. Ale dałem już słowo w Duisburgu, a dla mnie to jak podpis kontraktu. Przeprosiłem Wisłę i wyjaśniłem, jak stoi sprawa. Tak się potoczyła moja kariera i nie ma co gdybać.

Mimo dobrych ocen, w pierwszej Bundeslidze nie udało się jednak zagrać.

W złym momencie złapałem kontuzję. Dwa razy pod rząd złamałem nogę. To mnie podcięło strasznie. Później uraz barku. Trzy lata w Duisburgu to był stracony czas. To mnie kosztowało najprawdopodobniej szansę gry w pierwszej Bundeslidze. Niektórzy mi mówili, że po kontuzjach już się nie odrodzę. Poszedłem jednak do Aue i to był chyba mój najlepszy czas.
Śledził Pan wyniki Śląska i był zaskoczony, kiedy wrocławianie spadli do trzeciej ligi?
Rzeczywiście, ze dwa sezony Śląsk grał w trzeciej lidze. Czasami trzeba spaść, aby się odbudować. Proszę, jak się dużo od tego czasu zmieniło. Jest dobry trener, nowy stadion, wszystko idzie w dobrą stronę.

Myśli Pan o powrocie do Wrocławia po skończeniu kariery?

Wydaje mi się, że zostanę w Niemczech. Ale nie wykluczam też, że przyjadę do Wrocławia. Tutaj mam rodzinę. Gdyby była taka możliwość, aby ponownie pracować w Śląsku, to byłby dla mnie zaszczyt. Ale jeszcze chcę trochę pograć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska