Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocław i kanalizacja

Jerzy Wójcik
0łtaszyn. Koniec remontu po wakacjach zamiast w czerwcu
0łtaszyn. Koniec remontu po wakacjach zamiast w czerwcu Fot. Janusz Wójtowicz
Ani jedna prowadzona przez miasto budowa osiedlowej kanalizacji nie skończy się w terminie.

To prawdziwy koszmar dla mieszkańców tych osiedli. Aż do końca lipca potrwa budowa kanalizacji na Strachocinie, choć miała skończyć się już w marcu. Mieszkańcy Ołtaszyna na nowe rury poczekają do końca wakacji, a nie - jak obiecywano - do końca czerwca. Do października będą też rozkopane ulice na Brochowie i Jagodnie, choć tu roboty też miały skończyć się w czerwcu.

Rekordowe, ponadpółtoraroczne opóźnienie jest na Złotnikach. Tam prace potrwają aż do końca roku.
Jak widać, żadna z ostatnich robót przy kanalizacji, paraliżujących miasto, nie skończy się, jak planowano. Wykonawcy twierdzą, że nie wyrabiają się na czas, bo znajdują pod ziemią cuda, których nie ma na mapach. Nadzorujący prace urzędnicy umywają ręce, przekonując, że z tego samego powodu nie można wyznaczyć realnych terminów.

Cierpią zaś mieszkańcy, którzy stoją w korkach i z niedowierzaniem przyjmują kolejne obietnice zakończenia prac. - To skandal! - wścieka się Jerzy Ciesielski, właściciel sklepu spożywczego przy ul. Strachowskiego. - W zeszłym roku obroty spadły mi o 30 proc. Zrzuciłem to na kryzys. Ale już w tym roku, gdy rozkopano nam ulicę, dochody poszły w dół jeszcze o połowę. Każdy dodatkowy miesiąc remontu to tragedia - żali się Ciesielski.

Ponadpółtoraroczne opóźnienie w budowie jest na Złotnikach.

Przy Strachowskiego oprócz jego sklepu jest też apteka, piekarnia i kilkanaście innych punktów odciętych od świata. Podobny scenariusz doskonale znają mieszkańcy Złotnik, Jagodna czy Strachocina, którzy odliczają tygodnie do końca remontów.

- Duże miasta, jak Wrocław, rozpoczynają wiele remontów naraz, bo to najlepszy czas na pozyskanie środków z Unii Europejskiej - przyznaje prof. Andrzej Kuliczkowski, ekspert od kanalizacji z Politechniki Świętokrzyskiej. - Ale to nie oznacza, że musi zapanować chaos. Kluczem jest dobra organizacja prac, której we Wrocławiu prawdopodobnie zabrakło. Na zachodzie Europy ciągłe przedłużanie terminów jest niedopuszczalne.

- Tu nie da się normalnie żyć - zżyma się Aleksandra Głód, mieszkająca przy ul. Abrahama na Ołtaszynie. To tą ulicą od kilkunastu dni prowadzi objazd głównej - ul. Strachowskiego. - Remonty trwają w nieskończoność. Czy nie dałoby się najpierw skończyć jednego i dopiero potem brać się za następny? - pyta mieszkanka Ołtaszyna.

Podobne wątpliwości mają mieszkańcy z drugiego końca miasta - Strachocina. Z powodu budowy kanalizacji już przez ponad rok można jeździć ul. Strachocińską tylko w jedną stronę. Chcąc przedostać się w stronę centrum Wrocławia, trzeba korzystać z liczącego kilka kilometrów objazdu przez okoliczne miejscowości. Rano przejazd tą trasą zajmuje nawet godzinę. A to właśnie tą drogą codziennie dojeżdża do pracy w centrum tysiące osób z podwrocławskich miejscowości. I choć MPWiK przekonuje, że zakończono już 95 proc. prac w tym rejonie, wciąż zamknięta jest główna ulica. A prace miały skończyć się w marcu.

Przez budowę kanalizacji już ponad rok można jeździć ulicą Strachocińską tylko w jedną stronę.

- Oczywiście, mogliśmy przez ostatni rok pracować na bocznych ulicach, pozostawiając otwartą Strachocińską - przyznaje Konrad Antkowiak, rzecznik MPWiK. - Jednak musielibyśmy ją zamknąć właśnie teraz i to nawet na dwa lata - dodaje. I wyjaśnia, że zamknięcie większej liczby ulic i równoległe prowadzenie prac w kilkunastu miejscach, choć kłopotliwe dla mieszkańców, znacznie przyspiesza inwestycję.

Problem w tym, że przyspieszenie w wydaniu wrocławskim jest bardzo wątpliwe, bo praktycznie wszystkie prace przy budowie i wymianie kanalizacji mają opóźnienie.
Niechlubny rekord pobito na Złotnikach, gdzie pierwsza data zakończenia prac (listopad 2007) minęła już ponad półtora roku temu. Ostatnio poinformowano mieszkańców, że kanalizacja będzie gotowa do końca tego roku.

- Mieliśmy już trzech wykonawców. Mieszkańcy są zmęczeni, ale nie mają innego wyjścia, jak tylko czekać i wierzyć w kolejne terminy - twierdzi Jerzy Michalak z rady osiedla Leśnica, która obejmuje Złotniki. - Na szczęście, trzeci z kolei wykonawca okazał się najlepszy, na czas informuje mieszkańców o zmianach i trzyma się terminów. Mamy nadzieję, że zdąży do końca roku - dodaje.
Jednak mieszkańcy Złotnik pytają, czy urzędnicy nie mogą z góry podawać terminów, które będą możliwe do dotrzymania.
- Harmonogram prac i termin zakończenia inwestycji uzgadniamy na podstawie dostępnej nam dokumentacji - odpowiada Iliana Arent-Rabiej, z Biura Funduszu Spójności Urzędu Miejskiego, które nadzoruje remonty i rozbudowę kanalizacji. - Przed rozpoczęciem prac nie sposób przewidzieć wielu rzeczy - dodaje Arent-Rabiej.

Urzędniczka wyjaśnia, że najczęstsze przyczyny wydłużenia czasu robót to kolizje z infrastrukturą podziemną, np. sieciami gazowymi, energetycznymi czy kablami telekomunikacyjnymi, które nie były zaznaczone na mapach geodezyjnych lub w terenie przebiegają na innej głębokości. Jej zdaniem, na Ołtaszynie, Brochowie i Jagodnie wykonawcy natrafili na bardzo zmienne warunki, które utrudniają i wydłużają realizację robót.

Jednak takie tłumaczenie nie pociesza mieszkańców sparaliżowanego korkami Ołtaszyna.
- Urzędnicy nie robią pierwszej tego typu inwestycji we Wrocławiu. Mogli się nauczyć, że wielokrotnie mapy nie zgadzały się z rzeczywistością i wziąć to pod uwagę - złości się Stefan Balot z Ołtaszyna.
- Przecież jeśli skończą przed czasem, lepiej przekazać mieszkańcom dobrą nowinę niż w nieskończoność przesuwać terminy - dodaje.

Eksperci przyznają, że we Wrocławiu pod ziemią można znaleźć instalacje, których nie ma na żadnych planach.

Eksperci zajmujący się kanalizacją przyznają, że we Wrocławiu pod ziemią można znaleźć instalacje, których nie ma na żadnych planach. Jednak problem widzą jeszcze gdzie indziej.
- Na rynku brakuje firm, które mogą się podjąć dużych prac przy kanalizacji - podkreśla prof. Andrzej Kuliczkowski, ekspert od kanalizacji z Politechniki Świętokrzyskiej. - Gdy trzeba wykonywać tak wiele robót naraz jak we Wrocławiu, pojawia się problem z koordynacją prac i dotrzymaniem terminów - dodaje naukowiec.

Jego zdaniem niespodzianki pod ziemią trafiają się zawsze, dlatego nie można nimi tłumaczyć opóźnień. Lepiej przewidywać zawczasu. Świetnie działa to choćby w Niemczech, w Polsce jeszcze wiele brakuje do ideału.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska