Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czwarty czerwca - święto wolności

Hanna Wieczorek
Rafał Dutkiewicz
Rafał Dutkiewicz Fot. Paweł Relikowski
Rozmowa z Rafałem Dutkiewiczem, sekretarzem, a później przewodniczącym Wrocławskiego Komitetu Obywatelskiego "Solidarność", obecnie prezydentem Wrocławia.

Czy 4 czerwca 1989 roku spodziewał się Pan, że dwadzieścia lat później Polska będzie tak wyglądała, jak dzisiaj wygląda?

Nie, prawdę mówiąc, nie spodziewałem się tego. Myśmy zresztą wówczas nie obejmowali wyobraźnią tego, co będzie za rok. A więc bardzo trudno byłoby mi dzisiaj powiedzieć, że sięgaliśmy wyobraźnią tak daleko. Dwadzieścia lat temu nie wiedzieliśmy, czy będziemy krajem, z którego będzie można jeździć w świat bez paszportów. Nie wiedzieliśmy, że zdarzy się cud Balcerowicza i będą pełne sklepy. Nie wiedzieliśmy także, że grupa, która wówczas robiła wybory, będzie w dużej części rządzić Polską.

Same blaski?

Kiedy dzisiaj patrzę - z drugiego końca, z perspektywy dwudziestu lat - to oprócz niewątpliwych blasków widzę też pewne cienie, niedomagania. Wśród nich, moim zdaniem, największą ułomnością jest to, że choć mamy pełne sklepy, jesteśmy coraz lepiej wykształceni, jesteśmy coraz bardziej światłym krajem, to nadal, kiedy jedzie się z Zachodu na Wschód, na Odrze i Nysie jest pewien uskok cywilizacyjny. I tego uskoku przez dwadzieścia lat nie zniwelowaliśmy.

A uważa Pan, że był czas na jego zniwelowanie?

Oczywiście, że tak. Dokładnie nawet powiem ile: całe dwadzieścia lat.

Przed 4 czerwca 1989 roku trwały dyskusje, czy Polacy powinni głosować i wybierać posłów do Sejmu kontraktowego...
Powiem, jak ja to pamiętam - oczywiście po dwudziestu latach pewne rzeczy się zacierają. Mnie pamięć przywołuje następujący obraz: głosy tych, którzy z bardzo szlachetnych pobudek mówili, żeby wybory bojkotować, były wyraziste, ale jednak absolutnie marginalne. Zdecydowana większość opinii publicznej była po stronie tego, co niosły ze sobą komitety obywatelskie, tego co mówił Lech Wałęsa. Inaczej mówiąc, wybory były traktowane jako swego rodzaju plebiscyt, który to plebiscyt został rozstrzygnięty przeciwko dotychczasowej władzy komunistycznej.

I zmiótł tę władzę?

Gdybym miał precyzyjnie odpowiedzieć, to rzekłbym, że nie tyle sam rezultat wyborów zmiótł władzę - bo rezultat był kontraktowy. Dokonało tego powszechne przeświadczenie i społeczna samoświadomość, że stajemy się silni, mamy swoje prawa. A ci, którzy nas tych praw pozbawiają, powinni odejść. W tym sensie to, co się tkało społecznie albo bulgotało tak energetycznie w ludziach, było odważniejsze od prognoz politycznych.
Nie czynię przez to zarzutu tym prognozom, bo i tak moim zdaniem Okrągły Stół był wielkim wydarzeniem. Okazało się jednak, że ilość energii była znacznie większa, niż się tego spodziewaliśmy.

Drugi komitet obywatelski - ten z 1990 roku, poprzedzający wybory samorządowe, też był taki energetyczny?

Tak, był. Dla komitetów obywatelskich zostały zrobione dwa plakaty. Pierwszy i drugi wykonał Janek Jaromir Aleksiun. Pierwszy to było takie słoneczko, które wschodzi w 35 procentach, a drugi pokazywał zieloną miotłę, oznaczał, że trzeba zmiatać.
I prawdę powiedziawszy, ta ilość dobrej woli związanej z zieloną miotłą była naprawdę bardzo duża. Zresztą pomiędzy dwoma komitetami obywatelskimi był taki okres przerwy, kiedy myśleliśmy, że to jest zamknięta sprawa, a one utrzymały się. Nie dzięki dyrektywom, nie dlatego, że myśmy je organizowali, tylko dzięki temu, że same spontanicznie powstawały i najzwyczajniej w świecie ludzie ich chcieli.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska