Skały przysypały maszynę po godz. 11, po silnym wstrząsie (była to tzw. siódemka) na głębokości 950 metrów.
W akcji brało udział dwudziestu ratowników z Pogotowia Górniczego w Sobinie. Przez cały mieli kontakt z zasypanym (najpierw głosowy a potem mogli go już zobaczyć i podawali mu tlen).
Akcję utrudniał fakt, że na maszynę spadły duże skały. Jak się dowiedzieliśmy, operator ładowarki, 49-letni mieszkaniec Głogowa, uspokajał dążących mu z pomocą, że nic poważnego mu się nie stało. Po pierwszych badaniach tuż po wywiezieniu na powierzchnię, lekarz potwierdził, że poszkodowany nie odniósł ciężkich obrażeń.
- Górnik został odwieziony do szpitala w Lubinie na badania - mówi Monika Kowalska, rzecznik KGHM.
Głogowianina uratowała najprawdopodobniej solidna kabina ładowarki, w której był uwięziony.
- Kilka lat temu KGHM wymógł na producentach maszyn górniczych z kabinami, by produkowali je bardziej wytrzymałe i zapewniające większe bezpieczeństwo podczas tąpnięć - dodaje Monika Kowalska.
Po wstrząsie, w rejonie zagrożenia znajdowało się pięciu pracowników. Jeden z nich został lekko ranny. Po opatrzeniu w lubińskim szpitalu wrócił do domu.
Przyczyny wypadku bada specjalna komisja górnicza.
To już trzeci od zeszłej środy silny wstrząs w KGHM, w tym drugi w kopalni Polkowice-Sieroszowice, w którym są poszkodowani. W sumie, rannych zostało ośmiu górników.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?