Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Paraliż Wrocławia po burzy

Magdalena Kozioł, Jerzy Wójcik, Łukasz Maślanka
We Wrocławiu połamanych lub wyrwanych z korzeniami było aż 120 drzew
We Wrocławiu połamanych lub wyrwanych z korzeniami było aż 120 drzew Michał Pawlik
Część pociągów jeszcze w piątek omijała Wrocław. W czwartek zrywało dachówki i łamało drzewa.

Nawałnica, która w czwartek przeszła nad Dolnym Śląskiem, spowodowała sporo chaosu we Wrocławiu. Jej skutki w mieście służby usuwały jeszcze przez cały piątek.

Zaraz po przejściu burz i wichury stanęła część tramwajów, a sznury wagonów ciągnęły się m.in. wzdłuż ulic Piłsudskiego, Skargi czy Olszewskiego. Do późnej nocy prądu nie było w części budynków na kilku osiedlach, m.in. w Leśnicy, na Kozanowie, Biskupinie czy Psim Polu. Kierowcy musieli bardzo uważać, bo znaki drogowe, zamiast przy ulicy, znalazły się na samej jezdni. Tak było w okolicach remontowanego placu Bema, gdzie barierki padały jak zapałki, na Wyścigowej czy wzdłuż Karkonoskiej.

W piątek wyjątkowo nerwowo było na Dworcu Głównym PKP. Pociągi miały ogromne opóźnienia. Do Wrocławia dopiero w piątek po godzinie 15 dotarł skład z Suwałk, który miał przyjechać w czwartek o 22. Zablokowana była trasa do Poznania, bo nawałnica uszkodziła torowisko między Żmigrodem a Rawiczem.

- Drzewa połamały tam słupy trakcyjne. Sieć była w opłakanym stanie - tłumaczy Andrzej Piech z PKP Przewozy Regionalne. Połączenie z Poznaniem przywrócono dopiero wczoraj ok. godz. 17.
Niektóre składy w ogóle omijały nasze miasto, o czym przekonał się wrocławianin, Edward Papiernik. - Straciłem dwie godziny, żeby dowiedzieć się, że nie dojadę do Przemyśla - mówił załamany, gdy rozmawialiśmy z nim na dworcu.

Problemy mieli też pasażerowie na trasie Jelenia Góra - Szklarska Poręba. Kolejarze twierdzą, że naprawa trakcji w tym miejscu może potrwać do soboty.

Na szczęście w samym Wrocławiu po czwartkowej wichurze nie było ani ofiar śmiertelnych, ani rannych. Ale i tak było nerwowo. Przy ul. Piłsudskiego 84 dachówka, która odpadła z kamienicy, wbiła się prosto w szybę zaparkowanego pod budynkiem samochodu. W środku byli ludzie, na szczęście skończyło się na wielkim strachu i wymianie szyby.
Mariusz Prasał spod Kątów Wrocławskich przez kilka godzin szukał działającej lodówki. Jego przestała działać, bo nie było prądu. Potrzebuje drogiego lekarstwa, które musi być przechowywane w niskiej temperaturze.
- Na szczęście z pomocą pospieszył kolega, który przyjechał z lodówką turystyczną - opowiada Prasał.

O szczęściu w nieszczęściu może mówić Józef Wójcik z ulicy Ścinawskiej w Wołowie. - Wielkie drzewo zwaliło mi się na dach budynku - zadzwonił do nas. Dwa razy wzywał strażaków, ale w odpowiedzi usłyszał, że musi czekać w długiej kolejce. W Wołowie i pobliskiej Trzcinicy wiatr uszkodził dachy kilkunastu budynków, zaś w Głębowicach wichura zniszczyła dach Klasztoru Karmelitów.

W piątek po południu energetycy twierdzili, że w samym Wrocławiu i okolicach służby uporały się z awariami. Na szybko straty podliczał też Zarząd Zieleni Miejskiej. We Wrocławiu było ponad 120 połamanych lub wyrwanych z korzeniami drzew.

Zobacz zdjęcia miejsc dotkniętych przez nawałnice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska