Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Radni ze Ścinawy każą tropić internautów

Piotr Kanikowski
Radny Andrzej Sitarski: Agresję trzeba zwalczać
Radny Andrzej Sitarski: Agresję trzeba zwalczać fot. Piotr Krzyżanowski
Policja ustala, kto obraża i grozi w portalu Lubin.pl. W imię wolności słowa redakcja kryje internautów

"Tych radnych to do wora i do Odry i intrygi się skończą. Palanty zapomnieli, jak po prokuraturach bezpodstawnie latali" - napisał anonimowy użytkownik portalu Lubin.pl pod relacją z sesji absolutoryjnej w Ścinawie. Zdaniem radnych przekroczył granice dozwolonej krytyki. Powiadomili prokuraturę.

Kilka dni wcześniej na tym samym portalu internauta napisał o radnym Krzysztofie Olszowiaku - emerytowanym policjancie i rzeczniku powiatowym starostwa - że jest "wiecznym nierobem". Dotknięty Olszowiak poprosił komendę o ustalenie, kim jest nieżyczliwy komentator.

W obu przypadkach redakcja Lubin.pl odmawia podania numerów IP komputerów, z których dokonano wpisów. Redaktor naczelna Joanna Michalak przekonuje, że broni w ten sposób wolności słowa i swobód obywatelskich. Jej zdaniem internauci nie zrobili niczego, co wymagałoby angażowania w sprawę organów ścigania.
- Podatnik ma prawo oceniać samorządowców, skoro łoży na ich utrzymanie ze swojej kieszeni - uważa Joanna Michalak.

Joanna Michalak: Podatnik ma prawo oceniać samorządowców.

- Osoba, która pełni funkcje publiczne, musi godzić się z tym, że będzie narażona na krytykę - zgadza się ścinawski radny Andrzej Sitarski, właściciel portalu Scinawa.eu.
Sam nie odebrał komentarza o worze i Odrze jako groźby karalnej, ale większość rady miała inne zdanie, więc powiadomiono prokuraturę. Sitarski uważa jednocześnie, że słownej agresji w internecie należy się przeciwstawiać. Tak jak dwa lata temu zrobił to lubiński radny Paweł Niewodniczański, gdy na portalu Lubin.pl internauta o nicku Kudłaty zachęcał: "Zabić go kucza panie kiler tego Niewodniczańskiego to trza kilim go".

Policja szybko ustaliła autora wpisu, a Niewodniczański porozmawiał z nim, przyjął przeprosiny i nie wytoczył podżegaczowi procesu.
- Po tej sprawie redakcja portalu zaczęła moderować wypowiedzi internautów i poziom agresji zmalał - mówi Paweł Niewodniczański. - Ostatnio niestety agresja znowu rośnie.

Zdaniem prof. Janiny Filek z Krakowa, autorki książki o etycznych aspektach działalności samorządu, to dobrze, że radni powiadomili policję. Zaszokowała ją zwłaszcza zachęta do utopienia radnych w Odrze. - Skoro administratorzy strony nie reagują, osobom publicznym pozostaje zadbać o swoje dobre imię - mówi pani profesor. - Osoby publiczne powinny liczyć się z krytyką, prześwietlaniem ich życiorysów, większą kontrolą ich sposobu funkcjonowania, nawet w sferze prywatnej. Ale wcale nie muszą godzić się na chamstwo. Ich prawo to bronić się, a nasze - obywateli - wytykać słabości, a nie prymitywnie obrażać.

Osoby publiczne powinny liczyć się z krytyką, większą kontrolą ich sposobu funkcjonowania.

Paweł Niewodniczański, lubiński symbol walki o kulturę internetowej dyskusji, tłumaczy, dlaczego w 1997 roku tak zdecydowanie zareagował na wpis Kudłatego.
- Historia świata uczy, że wielkie dramaty zaczynają się od drobiazgów - mówi radny Niewodniczański. - Jeden kibic krzyknie na trybunach "Sędzia kalosz", a po wyjściu ze stadionu arbitrowi grozi już lincz. Nienawiść i agresja same się nakręcają. Jeśli można temu zapobiec, to trzeba to zrobić jak najszybciej.

- Broniąc autorów obraźliwych wpisów, portal robi błąd. Zachowuje się aspołecznie - twierdzi prof. Janina Filek. - Bo co tak naprawdę jest ważniejsze: wolność słowa czy spokój społeczny?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska