Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Istnienie między skalą a możliwościami

Prof. Ryszard K. Pisarski
fot. Piotr Krzyżanowski
Nasza debata: czy duże ośrodki akademickie są zagrożeniem dla mniejszych?

Coraz częściej, prawdopodobnie ze względu na plany resortu wobec dalszych losów państwowych wyższych szkół zawodowych, kwestionuje się sens istnienia szkół tego typu.

Różnych używa się przy tym argumentów: podaje się w wątpliwość potencjał edukacyjny szkół i ich bazę materialną oraz wyraża ubolewanie, że studenci uczelni zlokalizowanych w niewielkich miejscowościach (z reguły byłych miastach wojewódzkich) zazwyczaj nie mogą korzystać z pełni możliwości, jakie są w stanie zagwarantować swoim studentom uczelnie akademickie w dużych ośrodkach miejskich.

Nawet najbardziej zagorzały zwolennik idei państwowych wyższych szkół zawodowych, nie może odpowiedzialnie utrzymywać, że szkoły te, z których najstarsze liczą niespełna 11 lat, mają równie wykształconą, doświadczoną i utytułowaną kadrę dydaktyczną, jak uczelnie akademickie, o ugruntowanej pozycji i często wielowiekowej tradycji. Nie uzna też, że szkoły te dysponują doskonałą, a przy tym na miarę potrzeb, bazą lokalową, jako że najczęściej zaczynały działalność dzierżawiąc pomieszczenia dydaktyczne i pospiesznie remontując i adaptując obiekty, które w drodze darowizny zostały im przekazane czy to przez Skarb Państwa, czy lokalne władze.

Może on jednak z całą stanowczością twierdzić, że PWSZ są w stanie sprostać wszystkim niezbywalnym wymogom MNiSW, egzekwowanym w jego imieniu przez stosowne organa, w tym Państwową Komisję Akredytacyjną, a funkcjonowanie szkół zawodowych odbywa się w zgodzie ze standardami, którym w jednakowym stopniu podlegają wszystkie uczelnie publiczne.

Oczywiście, zdając sobie sprawę z pewnych niedostatków wyższego szkolnictwa zawodowego, można - szermując argumentami troski o wysoki poziom edukacji - nie aprobować jego istnienia. Czy jednak jest to podejście właściwe i czy należy rezygnować z takiego modelu studiów?

Mając na uwadze idee, jakie przyświecały powoływaniu do życia państwowych wyższych szkół zawodowych, nie wydaje się to zasadne. PWSZ miały przede wszystkim stworzyć szanse na zdobycie wyższego wykształcenia przez młodzież z małych miejscowości, młodzież najczęściej gorzej sytuowaną, dla której wyjazd do ośrodka akademickiego, oddalonego o kilkadziesiąt kilometrów od domu i związane z tym wydatki stanowiły często wyzwanie ponad ekonomiczne możliwości.
Warto też przypomnieć, że jeszcze kilkanaście lat temu, kiedy rodziła się idea PWSZ, dostęp do wyższego wykształcenia był limitowany konkursowym egzaminem, przebrnięcie którego było niezawinionym problemem kandydatów, których edukacja podlegała ograniczeniom typowym dla wiejskich, czy małomiasteczkowych szkół.

To PWSZ miały z założenia być tymi alternatywnymi szkołami wyższymi, które nie tylko będą sposobem na poprawę współczynnika skolaryzacji, ale w perspektywie zwiększą szansę młodzieży na zdobycie wykształcenia drugiego stopnia już w ośrodkach akademickich. Przede wszystkim jednak, dysponując rozeznaniem lokalnego rynku pracy miały one kształcić kadry na potrzeby regionu i w tym zakresie ich przydatność w minionych latach została pozytywnie zweryfikowana przez życie.

W dyskusjach o możliwościach uczelni zlokalizowanych w małych miastach często wskazuje się, że to właśnie skala miasta jest najważniejszym ograniczeniem dla funkcjonowania szkoły. Zazwyczaj między wielkością ośrodka akademickiego a stwarzanymi przezeń możliwościami istnieje zależność proporcjonalna, ale to nie "wielkomiejskość" jest jedynym wyznacznikiem rangi uczelni, a już na pewno nie najważniejszym. Wiele prestiżowych uczelni ma siedziby w niewielkich miastach, które niejako są ich wytworem.

Dobrym przykładem (choć można oczywiście podnieść odrębności kulturowe) wydaje się Pensylwański Uniwersytet Stanowy. Główny campus Uniwersytetu zlokalizowany jest w State College, mieście którego populacja (około 40 tysięcy) jest mniejsza od liczby studentów! To niewątpliwie ranga Pennsylvania State University i jego możliwości, a nie walory i uroki miasta są magnesem dla znamienitych naukowców z całego świata, w tym wielu z Polski.

We wszystkich miastach - siedzibach szkół wyższych - uczelnie "obrastają" otoczeniem przyjaznym studentom, a i oni sami otoczenie takie kreują. Pod tym względem młode uczelnie na pewno mają mniej do zaoferowania niż uczelnie z choćby kilkudziesięcioletnią tradycją. Trudno jednak nie zauważyć determinacji i pasji studentów z małych miast, którzy przejmując wzorce z ośrodków akademickich starają się do nich upodobnić. Budując swoją "akademickość" studenci PWSZ, mniej lub bardziej świadomie, kreują kulturowe realia miasta. W działaniach tych bardzo często znajdują wsparcie lokalnych władz, identyfikujących się z uczelnią, uznających ją wręcz za wizytówkę miasta. I niech tak zostanie!
Nie sposób oprzeć się przekonaniu, że dyskusja nad losem PWSZ nie przebiega w oderwaniu od sytuacji demograficznej kraju, która znakomicie zwiększyła szanse potencjalnych kandydatów na studia na najbardziej nawet renomowanych uczelniach, tak do niedawna niedostępnych dla wielu z nich. Sytuacja ta za kilka lat na pewno jednak ulegnie zmianie; według prognoz już w latach 2018-2019 liczba kandydatów na studia znacząco się zwiększy.

Jeżeli zatem teraz odmówimy prawa istnienia uczelniom zawodowym, argumentując, że dla kandydatów na studia w PWSZ jest miejsce na uczelniach akademickich, za kilka lat problem dostępu do wyższego wykształcenia pojawi się ponownie. Chcę wierzyć, że dyskusja o sensie istnienia publicznego wyższego szkolnictwa zawodowego nie pozostaje w jakimkolwiek związku z domniemaną konkurencyjnością PWSZ. Czy 35 szkół, z których największa kształci na studiach I stopnia około 6 tys. studentów, mogłoby stanowić konkurencję dla szkół akademickich? Potwierdzenie byłoby nobilitacją!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska