Dziennikarze nieznający Sebastiana Dudka z wcześniejszych występów, oglądając jego grę dziś, zadają pytanie: jakim cudem taki piłkarz dopiero w tym sezonie, mając 28 lat, zadebiutował w ekstraklasie? Dlaczego nikt wcześniej go nie odkrył?
- Nigdy nie myślałem, co by było, gdybym wcześniej został dostrzeżony. Mogło być różnie. Może bym się zagubił sam w sobie, wrócił do Żar i tak by zostało? Przyszedł moment, że dostrzegł mnie trener Tarasiewicz, dostałem szansę, jestem czwarty rok w Śląsku i się z tego cieszę - skromnie odpowiada piłkarz.
Sebastian Dudek zaczynał grać w piłkę w Promieniu Żary. Bakcyla zaszczepił mu tata, który sam był futbolistą. Zabierał małego Sebastiana na treningi, na obozy, ten podpatrywał, a później próbował naśladować.
- Nie jest tak, że chodziłem na treningi z przymusu - zastrzega piłkarz. - Trenowałem, bo chciałem. To mnie rajcowało. I grałem cały czas w Żarach. Były jakieś tam propozycje, abym przyjechał na testy, ale ja byłem zdania, że jeżeli ktoś ma mnie oglądać, to niech przyjedzie i zobaczy mnie na boisku podczas meczu. Po drugie, nie lubię zmieniać otoczenia - dodaje.
Dudek szybko stał się kluczową postacią Promienia. Zespół z Żar grał tak, jak grał Dudek. W sezonie 2003/04 Promień w pierwszej rundzie Pucharu Polski trafił na Śląsk. Doszło do niespodzianki, a decydującą bramkę dla Promienia w dogrywce z rzutu karnego strzelił Dudek.
Z klubu z Oporowskiej nikt na środkowego pomocnika nie zwrócił uwagi. Nie byłoby zresztą łatwo go pozyskać, bo wówczas w Żarach były plany zbudowania silnej drużyny, aby w najbliższej przyszłości awansować do drugiej ligi. Dudek miał być jej filarem.
Pracowałem od godz. 7 do 15. Po robocie szybki obiad, albo i to nie, i na trening.
- Firma Kronopol miała wejść do Promienia i zespół miał być wzmocniony. Kronopol dawał pieniądze, ale nie były duże. Tylko takie, aby żyć z miesiąca na miesiąc. Zacząłem pracować, bo pieniądze z piłki nie wystarczały na życie - wspomina.
Działacze za wszelką cenę chcieli zatrzymać Dudka. Ponieważ klubu nie było stać na zawodnika, z pomocą przyszło miasto. Starosta Żar pomógł znaleźć pracę zawodnikowi, który do południa miał być urzędnikiem, a po południu piłkarzem.
- Rejestrowałem auta. Jak weszliśmy do Unii, zaczął się boom z samochodami i potrzebowali nowych ludzi. Pracowałem od 7 do 15. Jak mieliśmy mecz w środę, to przymykali oko na moje wcześniejsze wyjście lub nieobecność. W taki zwykły dzień po pracy jadłem jakiś szybki obiad, albo i to nie, i na trening. Z czegoś trzeba było żyć, zwłaszcza że miałem już własną rodzinę i musiałem zapewnić jej byt - wyjaśnia Dudek.
W tym czasie pracę w Śląsku zaczął Ryszard Tarasiewicz. Wrocławianie w końcu wywalczyli upragniony awans do drugiej ligi i potrzebne były wzmocnienia. Na liście życzeń znalazł się Sebastian Dudek.
- Na dwie kolejki przed końcem trzeciej ligi zadzwonił kierownik z pytaniem, czy jak Śląsk awansuje, to byłbym zainteresowany przejściem do Wrocławia. Porozmawialiśmy, jak oni to widzą, jak ja. Po paru dniach oddzwonił i powiedział, że jeżeli to, co mówiłem, jest aktualne, to zapraszają - zdradza Dudek.
Kreatywnego środkowego pomocnika chciał też Górnik Polkowice. Niby Śląsk wszystko ustalił z piłkarzem, ale zawodnik wyjechał na wczasy do Bułgarii.
- Wyjazd do Bułgarii miałem wykupiony już dużo wcześniej - zaznacza piłkarz. - W tym czasie zadzwonił do mnie ktoś z Polkowic. Gdy jechałem do Wrocławia, po drodze wpadłem do Górnika, aby wysłuchać ich propozycji. Ale już byłem zdecydowany na Śląsk - dodaje.
Dla piłkarza zaczęły się problemy. Najpierw z przystosowaniem do życia w wielkim mieście. W Żarach znał wszystkich i wszyscy znali jego. Teraz czekał na niego Wrocław.
- Był strach. Ale powiedziałem sobie, że jak nie spróbuję, to już nigdy mogę nie mieć później takiej szansy. A po drugie, po co mam sobie kiedyś mówić, że mogłem, ale tego nie zrobiłem - przyznaje Dudek.
Że nie było łatwo, świadczy historia związana z jednym z pierwszych treningów na Oporowskiej. Dudek wyjechał na stadion, ale tam nie dojechał.
- Zamiast na stadion, dojechałem na osiedle, gdzie się droga kończyła. Nie wiedziałem, co robić, więc zadzwoniłem, aby mi ktoś z klubu pomógł - ze śmiechem przyznaje piłkarz. - Początek był trudny, bo w ogóle nie znałem miasta. Dużo mi pomógł Jarek, maser. Andrzej Ignasiak, jako taryfiarz, powiedział mi, jak jeździć, aby omijać korki. Teraz już się nie gubię.
Na Dudka czekało jeszcze spotkanie z kibicami. Na mecze w Żarach przychodziło po kilkaset osób, we Wrocławiu po kilka tysięcy.
- Jak byłem w Promieniu, to lubiłem grać we Wrocławiu. Kibice Śląska krzyczeli na nas, a mnie to motywowało. Ale jak przyszedłem do Śląska, to już było inaczej. Przejmowałem się, że jak mi coś nie wyjdzie, to będą krzyki - wyznaje.
Oczekiwania w stosunku do Dudka były duże. Zwłaszcza że w klubie z Oporowskiej zapewniali, iż przychodzi gracz z potencjałem. Pierwsza runda w Śląsku tego nie potwierdziła. Kibiców irytowały przede wszystkim ciągłe upadki piłkarza przy starciu z rywalem.
- Teraz też się dużo przewracam - zauważa zawodnik. - Wcześniej jednak miałem sporo strat i popełniałem dużo błędów. Obecnie moja gra wygląda inaczej i stąd jestem inaczej oceniany przez kibiców.
Kto wie, gdzie byłby teraz Śląsk, gdyby nie doskonała gra Dudka w rundzie wiosennej w poprzednim drugoligowym sezonie. Środkowy pomocnik był w doskonałej formie i w dużej mierze to jego zasługa, że wrocławski zespół wywalczył upragniony awans do ekstraklasy.
- Grałem w swoim stylu. A teraz jest dalszy etap tego i chyba mi idzie nieźle - ocenia piłkarz, nazywany ze względu na swoją fryzurę Rubikiem. - Któryś z dziennikarzy napisał, że jestem podobny do Rubika. Koledzy tak do mnie nie mówią. Nie lubię porównań i nie przywiązuję do tego uwagi, bo każdy jest sobą - ucina.
Czy Dudek mógłby być w innym miejscu, gdyby ktoś wcześniej poznał się na jego talencie? Niewykluczone. Na pewno mógł wcześniej pojawić się na boiskach ekstraklasy.
- Zmarnowany talent? - zastanawia się piłkarz. - Nigdy nie sądziłem, że kiedyś będę miał okazję zagrać w ekstraklasie. A teraz gram.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?