Lekarz z Dolnego Śląska potrafi

Na oddziale gastroenterologicznym szpitala "Latawiec" w Świdnicy przeprowadzono nowatorski zabieg termoablacji przełyku Barreta. Polegał na zniszczenia nabłonka, który powoduje rozwój raka gruczołowego w przełyku. To nowotwór złośliwy, na który choruje coraz więcej osób. Onkolodzy mówią wprost, że wzrost zachorowalności jest tu największy spośród wszystkich przypadków raka u ludzi.

- Zabieg się udał, pacjent jest zdrowy. To szansa dla wielu innych chorych i dla nas, bo możemy im skutecznie pomagać - mówi dr Andrzej Zając, ordynator oddziału gastroenterologicznego.
To on razem z personelem podjął się przeprowadzenia zabiegu. Wcześniej przez rok uczestniczył w zagranicznych szkoleniach w Wiedniu i Berlinie.
- Najważniejsze, że się udało - dodaje zadowolony.

Takie zabiegi wykonuje dziś zaledwie kilka ośrodków w Europie. Do tej pory w Polsce przeprowadzono ich zaledwie trzy, z czego dwa wykonała Klinika Gastroenterologii Centrum Onkologii w Warszawie. Trzeci - szpital w Świdnicy.
To dowód na to, że nie tylko kliniki czy duże ośrodki specjalistyczne mogą się podejmować skomplikowanych procedur. Nasze lokalne, niewielkie szpitale niejeden raz już udowodniły, że największą ich siłą jest znakomity personel.

Jak przekonuje Roman Szełemej, dyrektor szpitala im. A. Sokołowskiego w Wałbrzychu i pełnomocnik zarządu województwa do spraw polityki zdrowotnej, ogromna większość szpitali w regionie radzi sobie świetnie. W dodatku ponad 9o proc. utrzymuje płynność finansową.
- W Wałbrzychu od roku przeprowadzamy operacje stabilizujące kręgosłup. Wykonywane są z bardzo małą ingerencją. Dzięki temu pacjenci szybko wracają do zdrowia - mówi Szełemej.
Najwyższej klasy sprzętem mogą się też poszczycić w pracowni endoskopowej na oddziale onkologicznym, który w czwartek zostanie uroczyście otwarty w Szpitalu Wojewódzkim w Jeleniej Górze. Są to przede wszystkim zestawy do bronchoskopii, które pozwalają zajrzeć do płuc pacjenta i nagrać film z badania.
- Posiadamy również urządzenia pozwalające na lepsze diagnozowanie choroby i przyspieszenie leczenia, co jest najważniejsze przy nowotworach - mówi dr Juliusz Bokiej, ordynator oddziału pulmonologicznego.
Współpraca: SIYA, MJ

Ponad 90 procent szpitali radzi sobie finansowo i ma dobry sprzęt

Siłą Dzierżoniowa jest personel
W Dzierżoniowie lekarze operowali pacjenta, który trafił do nich z nożem wbitym w serce. Nie mieli specjalistycznego sprzętu, a mimo to odważyli się na zabieg. Wiedzieli, że mężczyzna nie przeżyje transportu do specjalistycznej placówki.

- Widok bijącego serca robił wrażenie, ale nie było czasu, by się zastanawiać, bo pacjent umierał - wspominają Robert Dawid, Romuald Grabek, Wojciech Błasiak i Ireneusz Cieślak, chirurdzy ze Szpitala Powiatowego w Dzierżoniowie.

Podjęli wielkie ryzyko, bo nie mieli do dyspozycji specjalistycznych narzędzi. Aby dostać się do serca, lekarze musieli przeciąć mostek i wyciąć dwa żebra. Potem palcem tamowali krwawienie z rany i - przytrzymując bijące serce - założyli na mierzącym półtora centymetra przecięciu trzy szwy. Pacjent stracił bardzo dużo krwi, dlatego trzeba było mu jej przetoczyć ponad dwa litry.

Chirurdzy stali przy stole operacyjnym blisko dwie godziny.
- To była bardzo trudna operacja, zwłaszcza że nie mamy kardiochirurgicznej aparatury ani doświadczenia - przyznaje Wojciech Błasiak.
- Pokazaliśmy jednak, że nawet w takim małym szpitalu można stanąć na wysokości zadania.