Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

PGE Turów Zgorzelec - Asseco Prokom Sopot 77:80

Michał Lizak
Popisowa partia Tyusa Edneya na niewiele się zdała. PGE Turów nie wykorzystał przewagi własnego parkietu
Popisowa partia Tyusa Edneya na niewiele się zdała. PGE Turów nie wykorzystał przewagi własnego parkietu Grzegorz Bereziuk
Turów zaledwie o jeden krok od drugiej wygranej. Już w niedzielę czwarte spotkanie finału w Zgorzelcu.

Ależ to było spotkanie! Doskonały mecz, pełen zwrotów akcji i naprawdę efektownych zagrań. Kibicom gospodarzy mogło zabraknąć tylko jednego - wygranej PGE Turowa. Mistrz Polski triumfował w Zgorzelcu 80:77 i tym samym odrobił straty z własnej hali, obejmując prowadzenie w finale 2-1. Czwarty mecz tych drużyn - w niedzielę, także w Zgorzelcu.

Początek meczu naprawdę robił wrażenie. Gracze ze Zgorzelca imponowali skutecznością w rzutach z dystansu (w I kwarcie cały zespół trafił 6 na 9 trójek, a sam Tyus Edney - 4 na 4!), świetnie rozgrywali kontrataki, a do tego dodali przyzwoitą obronę. W efekcie prowadził aż 29:18. To była już spora zaliczka, choć w tych finałach nie takie przewagi były już niwelowane.

Z biegiem czasu coraz bardziej widać było, że atut Asseco Prokomu w postaci dłuższej ławki rezerwowych może mieć kluczowe znaczenie. Rezerwowy rozgrywający PGE Turowa Brant Bailey ponownie zasiadł jedynie na ławce w roli kibica (w cywilnym stroju), a 36-letni Tyus Edney (15 punktów w pierwszych 10 minutach) nie mógł grać bez odpoczynku.

Było to widoczne w drugiej kwarcie, gdy goście zniwelowali wszystkie straty. Ale też wtedy w gruncie rzeczy zrobił się prawdziwy mecz...

Drugą połowę świetnie zaczął Turów (fantastyczne podanie Edneya do Danielsa i wsad z powietrza - to było naprawdę zagranie godne kamer, i to nie tylko TVP Sport), odskakując na 9 oczek. Potem już był twarda walka.
Mistrz w kluczowych momentach mógł liczyć na swoją gwiazdę - Qyntela Woodsa. Amerykanin praktycznie sam załatwiał sprawę. Grał tyłem do kosza, trafiał z dystansu i doprowadzał do szewskiej pasji rywali, którzy nie mieli na niego recepty (choć dwa bloki, właśnie na Woodsie, były imponujące).

Zabójczy dla gospodarzy był początek decydującej odsłony, wygrany przez gości 8:0. To wtedy mistrz odskoczył na 6 punktów.

W końcówce Turowowi brakło bardzo niewiele - tak naprawdę dwóch udanych akcji pod koszem. Mistrz tym razem zachował więcej zimnej krwi i przypieczętował drugą wygraną w tych finałach.
- Cieszę się z tego zwycięstwa. To był trudny mecz, a rywal pokazał, że u siebie jest bardzo groźny. Turów oddał prawie 30 rzutów za trzy punkty, miał dobrą skuteczność. Mamy dwie wygrane i nadal walczymy o mistrzostwo - mówił po spotkaniu Tomas Pacesas, trener gości.

- Szkoda tego meczu, bo sukces był blisko. Zabrakło nam Baileya, a z jednym rozgrywającym, przy takim poziomie meczu, przy tej intensywności gry, trudno liczyć na sukces. My byliśmy od niego praktycznie o krok - podkreślał Paweł Turkiewicz, szkoleniowiec PGE Turowa.

Podstawowe pytanie przed meczem numer 4 musi dotyczyć przede wszystkim regeneracji. Kto lepiej odbuduje formę fizyczną - ten będzie bliżej wygranej. Po analizie potencjału zawodników wydaje się, że większe szanse na to ma Asseco Prokom, ale... podobnie było także w Sopocie. A tam mecz numer 2 wygrali przecież goście.

Po tym, co działo się w dotychczasowych spotkaniach, nikt już nie chce typować dalszego przebiegu rywalizacji. I dobrze - bo jedyny pewnik to to, że będzie ciekawie.

PGE Turów Zgorzelec - Asseco Prokom Sopot 77:80.
Stan rywalizacji: 2-1 dla Asseco Prokomu.
PGE Turów: Edney 23 (4), Milijković 17 (3), Roszyk 13 (3), Drobnjak 10, Witka 6 (2), Daniels 4, Harris 4, Turek 0, Bochno 0, Stefański 0, Szymański 0.
Asseco Prokom: Woods 21 (2), Ewing 15 (1), Logan 12, Dylewicz 11 (1), Burke 7, Brazelton 4, Burrell 4, Hrycaniuk 2, Łapeta 2, Zamojski 2.
Kolejne spotkanie: w Zgorzelcu, w niedzielę, 17 maja, o godz. 18.40 (relacja w TVP Sport).


Będzie hala w Zgorzelcu!

Miło mi ogłosić, że zgodnie z naszymi zapowiedziami minister sportu przekaże na budowę obiektu w Zgorzelcu 20 milionów złotych - oświadczył tuż przed meczem, na specjalnie zwołanej konferencji prasowej, wicepremier Grzegorz Schetyna, wręczając odpowiednie dokumenty na ręce burmistrza miasta Zgorzelca Rafała Gromicza. Całkowity kosz budowy obiektu to około 60 milionów.

- O resztę będziemy się starać między innymi w urzędzie marszałkowskim. Ta decyzja oznacza jednak jedną ważną rzecz: hala na pewno powstanie - podkreślał burmistrz. - Cieszę się, że możemy ogłaszać tak dobrą wiadomość przy okazji finałów, w których gra zespół PGE Turowa. Wierzę, że ten obiekt będzie służył nie tylko koszykarzom, ale wszystkim mieszkańcom Zgorzelca, a przede wszystkim uczniom - dodał Piotr Borys, wicemarszałek województwa dolnośląskiego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska