Nie boję się spotkań z ludźmi

W ubiegłą niedzielę wygrał Pan wybory. Kampania nie była łatwa. Co robił Pan dzień po wyborze?

Po prostu pracowałem. Mamy do przygotowania dużo projektów. Chodzi o pozyskanie środków unijnych. To niezwykle ważne.
Nie można pozwolić sobie na odpoczynek.

Do wyborów był Pan komisarzem i mógł dobrze poznać gminę. Jak ją Pan ocenia?

Wcześniej byłem radnym w gminie i o wielu zadaniach, które są tu do wykonania, wiedziałem. Prawda, że od środka pewne sprawy wyglądają gorzej niż myślałem. Na przykład zagospodarowanie Dzikowca. Myślę, że sytuacja pogorszyła się jeszcze od śmierci poprzedniego burmistrza do czasu, kiedy objąłem funkcję. Podejmowano wtedy, na przykład, wiele decyzji bez umocowania prawnego.

Co jest teraz najważniejsze dla Boguszowa?

Najważniejsze jest doprowadzenie do finału budowy wyciągu na Dzikowiec i oczywiście projekty unijne. Maj i czerwiec to czas, kiedy musimy ich kilka złożyć. Trzeba też przeprowadzić analizę budżetu gminy za pierwsze półrocze. Sprawdzić, jak kształtują się dochody i znaleźć środki na realizację inwestycji, które planujemy. Trzeba się zająć przejęciem gruntów na Dzikowcu, poprowadzeniem wodociągów, zakupem ratraka i wieloma innymi rzeczami, bez których wyciąg narciarski nie zacznie działać. Nie będę też unikał spotkań z mieszkańcami i chcę być z nimi w dobrym kontakcie.

Za półtora roku kolejne wybory. Zamierza Pan w nich wystartować?

Myślę, że to raczej naturalne. Program, który przedstawiłem, to działania, które są rozłożone na kilka lat. Chciałbym doprowadzić do finału to, co rozpocznę.