Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fałszywe telefony w sprawie "Amoku"

Marcin Rybak
Krystiana B. sąd okręgowy skazał na 25 lat więzienia. Ale czy główny dowód jest wiarygodny?
Krystiana B. sąd okręgowy skazał na 25 lat więzienia. Ale czy główny dowód jest wiarygodny? Fot. Paweł Relikowski
Czy w najgłośniejszym wrocławskim procesie dotyczącym zbrodni, jakiej miał dopuścić się autor książki pt. "Amok", ktoś celowo podłożył sądowi fałszywe dowody, żeby doprowadzić do uniewinnienia mężczyzny?

Prokuratura rozważa możliwość wszczęcia śledztwa w tej sprawie. Chodzi o jeden z głównych dowodów - telefon komórkowy ofiary.

Identycznych telefonów z tym samym numerem fabrycznym jest więcej.

Zdaniem prokuratury był sprzedany przez oskarżonego na internetowej aukcji w portalu Allegro kilka dni po zbrodni. Ale od niedawna to już nie takie pewne. Okazało się, że identycznych telefonów, nawet z tym samym - rzekomo niepowtarzalnym - numerem fabrycznym jest więcej.

Obrońca pisarza dwa takie telefony przyniósł do sądu. To nowy, sensacyjny wątek procesu. Przypomnijmy. Pisarza Krystiana B. oskarżono o to, że zabił przedsiębiorcę, którego podejrzewał o romans ze swoją byłą żoną.
Mecenas Karol Węgliński przekonuje, że identycznych telefonów może przynieść jeszcze choćby 100. I zapewnia, że każdy będzie tej samej marki i, co najważniejsze, z tym samym, wpisanym do pamięci piętnastocyfrowym numerem fabrycznym, tzw. IMEI.

Skąd w rękach obrońcy wzięły się telefony z identycznym numerem IMEI, skoro producenci telefonów przekonują, że to numer unikatowy i nie może się powtórzyć w dwóch aparatach nigdzie w świecie?

Ekspert od nowych technologii Arkadiusz Wyrostek przesłuchiwany w piątek w Sądzie Apelacyjnym nie miał wątpliwości, że telefony zostały spreparowane. Ktoś wpisał do ich pamięci numer IMEI identyczny z numerem telefonu ofiary zbrodni.

Kto to zrobił? Mecenas Węgliński nie może ujawnić, skąd ma telefony. Obowiązuje go tajemnica adwokacka - gdyby ją złamał, straciłby prawo wykonywania zawodu.

- Jeżeli rzeczywiście telefony zostały przerobione specjalnie po to, żeby wykorzystać je w procesie, to możemy mieć do czynienia z utrudnianiem postępowania, a to jest przestępstwo - próba wprowadzenia sądu w błąd - mówi rzeczniczka Prokuratury Apelacyjnej Elżbieta Czerepak. - Nie jest wykluczone, że w tej sprawie zostanie wszczęte śledztwo. Jeśli tak się stanie, będzie je prowadzić Prokuratura Rejonowa Wrocław-Stare Miasto - zapowiada.

Mecenas Węgliński nie może ujawnić, skąd ma telefony.

Mecenas Karol Węgliński przekonuje, że o przestępstwie nie ma mowy. Jego zdaniem wszczęcie w tej sprawie śledztwa byłoby skandalem i ograniczaniem prawa do obrony.

- Nie było fałszerstwa - zapewnia. - Chcieliśmy wykazać, że z telefonem można zrobić, co się chce, na przykład zmienić numer IMEI. Chcieliśmy pokazać, że telefon sprzedany na Allegro mógł nie należeć do ofiary.

W środę wrocławski Sąd Apelacyjny wyda ostateczny wyrok w najgłośniejszym wrocławskim procesie ostatnich lat. Chodzi o sprawę pisarza Krystiana B., autora książki pt. "Amok". Mężczyznę oskarżono o zamordowanie domniemanego kochanka byłej żony.

Sprawę opisywały media z całego świata - od USA po Bułgarię. Trwają nawet prace nad filmami fabularnymi o tej historii.

Emocje mediów budzi zwłaszcza książka oskarżonego, a dokładniej pojawiające się w niej opisy jakiejś zbrodni. Nie udało się jednak wyjaśnić, czy było to morderstwo, którego dotyczy proces. "Amok" w samym procesie nie ma więc tak wielkiego znaczenia, jak telefon komórkowy ofiary. To on jest jednym z głównych dowodów w sprawie. Według prokuratury oskarżony sprzedał go kilka dni po dokonaniu zbrodni na aukcji internetowej.

Emocje mediów budzi zwłaszcza książka oskarżonego, a dokładniej pojawiające się w niej opisy jakiejś zbrodni.

Gdyby udało się obalić tezę śledczych, że na portalu Allegro sprzedano komórkę zamordowanego, Krystian B. mógłby być uniewinniony. I już jesienią ubiegłego roku obrońca, mecenas Karol Węgliński, złożył w sądzie dwa telefony komórkowe identyczne jak ten znaleziony w 2005 roku przez policjantów.

Wrocławski Sąd Okręgowy, który już wcześniej badał tę sprawę, nie wyjaśnił dokładnie tego wątku. Nie zainteresowała się nim także oskarżająca Krystiana B. legnicka prokuratura. Nie próbowano wyjaśnić, czy mogło dojść do manipulacji - celowego spreparowania telefonów, by wyglądały identycznie jak telefon sprzedany na Allegro.

Mimo to w grudniu 2008 r. Krystian B. został skazany na 25 lat więzienia. Obrona odwołała się od tego wyroku. Jeden z argumentów apelacji to właśnie brak dowodu, że komórka sprzedana przez internet istotnie była telefonem ofiary. Dopiero Sąd Apelacyjny zainteresował się pochodzeniem telefonów dostarczonych przez obrońcę.
Na polecenie sądu obydwa aparaty zbadał ekspert od nowych technologii Arkadiusz Wyrostek. I orzekł, że komórki dostarczone przez obrońcę zostały spreparowane tak, by przypominały komórkę ofiary.

- Prokuratura powinna wyjaśnić, czy nie doszło do przestępstwa - komentuje rzecznik wrocławskiego Sądu Apelacyjnego, sędzia Witold Franckiewicz.

Dariusz J. mógł być przez kilka dni przetrzymywany w nieznanym miejscu, bity i głodzony.

Przestępstwem jest utrudnianie postępowania, na przykład przez tworzenie fałszywych dowodów - choćby takich jak telefony komórkowe. Grozi za to nawet pięć lat więzienia. Chyba że w sprawę zamieszany jest ktoś z bliskich oskarżonego. Wtedy możliwe jest nadzwyczajne złagodzenie kary albo w ogóle rezygnacja z niej.

Telefon komórkowy, który budzi takie emocje podczas procesu, to pierwszy trop, jaki wskazał na Krystiana B. jako domniemanego mordercę.

Ofiara zbrodni - wrocławski przedsiębiorca Dariusz J. - zaginęła bez śladu w listopadzie 2000 roku. Ciało mężczyzny wyłowiono z Odry prawie miesiąc później. Było związane sznurem.

Specjaliści orzekli, że Dariusz J. mógł być przez kilka dni przetrzymywany w nieznanym miejscu, bity i głodzony. Śledztwo w sprawie morderstwa utknęło w martwym punkcie i szybko zostało umorzone.

Sprawę wznowiono w 2005 roku, kiedy policjanci zaczęli szukać telefonu komórkowego ofiary. Szybko ustalili, że Krystian B. sprzedał ten telefon na Allegro po zaginięciu Dariusza J.
Pisarz od początku sprawy do winy się nie przyznaje. Podczas śledztwa i procesu nie potrafił wiarygodnie wytłumaczyć, skąd miał telefon. Wspominał, że kupił go w lombardzie, ale sądowi i śledczym nie udało się tego potwierdzić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska