Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pierwszy mecz finałowy: Prokom - Turów 95:79. Mistrz rozbił Turów w Sopocie

Michał Lizak
W pierwszym meczu finału play-off w Sopocie nie było żadnych złudzeń - obrońcy mistrzowskiego trofeum całkowicie zdominowali wydarzenia na parkiecie i wygrali gładko 95:79.

W finałowej walce do 4 zwycięstw prowadzą 1-0. Goście ani przez moment nie byli na prowadzeniu, a pod koszami zostali praktycznie rozbici.

Pierwsza kwarta to prawdziwy popis gospodarzy, którzy zaczęli mecz w pełni skoncentrowani i z olbrzymim zaangażowaniem. Nim dobrze zaczęła się poważna walka - ekipa Asseco Prokomu wygrywała już różnicą ponad 10 punktów (14:3).

- Zaczęliśmy bardzo słabo i to w zasadzie ustawiło całą rywalizację. Po słabej pierwszej kwarcie nie udało nam się już wrócić do gry. Rywal był zdecydowanie lepszy - i to praktycznie pod każdym względem - szczerze przyznał trener PGE Turowa, Paweł Turkiewicz.

W Asseco Prokomie świetnie spisywali się nie tylko liderzy (Woods i Logan rządzili i dzielili na parkiecie), ale także gracze rezerwowi. Nieoczekiwanie bardzo skuteczny był Adam Hrycaniuk (od początku play-off nie grał dłużej niż 6 minut w meczu), który w ciągu 16 minut zaliczył 13 punktów i 7 zbiórek!

- Dostałem szansę, wyszedłem w pierwszej piątce, grałem dłużej - cieszę się, że udało mi się to wykorzystać. Moje punkty to przede wszystkim efekt zbiórek i dobitek. Taka jest moja rola w drużynie i zdaję sobie z tego sprawę - cieszył się Hrycaniuk.

W pierwszej połowie Turów miał olbrzymie problemy z atakiem pozycyjnym - gdy nie było możliwości gry z kontrataku, mało było czystych pozycji, a rzuty były wymuszone i przez to rzadko piłka lądowała w koszu. Gospodarze grali świetnie w obronie, a w ataku imponowali spokojem i rozwagą. Ich przewaga szybko urosła do ponad 20 punktów.

W drugiej części spotkanie się wyrównało, ale cały czas było pod pełną kontrolą obrońców tytułu. Gdy na moment przewaga stopniała do 13 oczek, sprawy w swoje ręce wzięli Woods i Logan - trafiali z dystansu i w ten sposób wybili gościom z głowy marzenia o zniwelowaniu strat.
- To ważne zwycięstwo, ale zarazem zaledwie jeden krok do tytułu. Musimy wygrać jeszcze trzy razy - dopiero wówczas naprawdę będę zadowolony. Mimo wszystko mam trochę uwag do moich graczy - przede wszystkim popełniliśmy stanowczo za dużo strat - podkreślał Tomas Pacesas, trener gospodarzy.

- Z tej porażki nie robimy tragedii, to dopiero jeden mecz. Na pewno jednak z niego wyciągniemy wnioski. Z taką defensywą, jaką zaprezentowaliśmy wczoraj, nie ma szans na wygrywanie w finale - mówił Paweł Turkiewicz.
- Nie podamy się i już jutro będziemy szukać kolejnej szansy na wygranie w Sopocie - deklarował Marcin Stefański, obrońca PGE Turowa.

Pewne jest jedno - aby ten finał nie był krótki i jednostronny, pod dyktando mistrza, Turów musi radykalnie poprawić styl gry. Bo wczoraj nie miał praktycznie żadnych atutów. Do jutrzejszego meczu numer 2 trenerzy ekipy ze Zgorzelca mają o czym myśleć.

Kolejne spotkanie już we wtorek, również w Sopocie. Początek o godz. 18. Transmisja w TVP Sport.

Asseco Prokom Sopot - Turów Zgorzelec 95:79 (28:13, 19:15, 26:24, 22:27).
Stan rywalizacji: 1-0 dla Prokomu.
Asseco Prokom: Woods 25 (3), Logan 19 (4), Ewing 15 (2), Hrycaniuk 13 (1), Burke 11, Brazelton 9 (1), Łapeta 2, Dylewicz 1, Zamojski 0, Burrell 0, Kostrzewski 0, Szczotka 0.
Turów: Witka 18 (4), Edney 17 (1), Miljković 10 (2), Drobnjak 8, Turek 6, Stefański 6 (1), Harris 6 (1), Daniels 5, Roszyk 3 (1), Bailey 0, Bochno 0, Szymański 0.
W statystyce: zbiórki - 42:22 (Dylewicz 9 - Witka 7), asysty - 19:13 (Dylewicz i Ewing po 5 - Edney 3).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska