Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śląsk może wygrać, a Lech musi. Mecz już w sobotę.

Mariusz Wiśniewski
Trener Śląska Wrocław Ryszard Tarasiewicz
Trener Śląska Wrocław Ryszard Tarasiewicz Paweł Relikowski
Wrocławianie pozbawią Lecha szans na mistrza? W Poznaniu po meczu trenerzy nie podali sobie rąk.

Wszyscy zawodnicy Śląska mówią niemal to samo - Lech musi w sobotę wygrać, a my możemy. Sytuacja w tabeli jest taka, że zespół z Poznania, aby liczyć się jeszcze w walce o mistrzostwo Polski, nie może pozwolić sobie na stratę punktów.
- To dla nas mecz ostatniej szansy. Było już kilka takich spotkań, ale ten naprawdę jest już ostatni. Albo zwycięstwo, albo porażka. Nie mamy wyjścia - stwierdza Marek Bajor, drugi trener Lecha.

Wrocławianie natomiast od kilku już kolejek nie mają praktycznie o co grać, bo na start w europejskich pucharach nie mają już szans, a spadek też im nie grozi. Ponieważ Lech nie ma nic do stracenia i musi zagrać o trzy punkty, a Śląsk nie musi się obawiać konsekwencji ewentualnej porażki, kibice powinni obejrzeć ciekawe widowisko.

- Na pewno to będzie gratka dla kibiców. Lech, podobnie jak my, gra ofensywnie i lubi atakować. Poza tym oni nie mają nic do stracenia i muszą grać do przodu. My natomiast nie zamierzamy się bronić. Będzie ciekawie - zapowiada Antoni Łukasiewicz.
Krzysztof Ulatowski dodaje:
- Nas nie obchodzi, o co gra Lech. To ich problem, że jak z nami nie wygrają, to stracą szanse na mistrza.

Ciekawie powinno być nie tylko na boisku, ale także na ławce trenerskiej. Trenerzy Ryszard Tarasiewicz i Franciszek Smuda są różni, ale też w pewnych elementach podobni. Przede wszystkim obaj tak samo emocjonalnie przeżywają mecze swoich drużyn. Żyją tym, co się dzieje na boisku i niemal przez pełne 90 minut pokrzykują przy bocznej linii.

Przez to trener Tarasiewicz miał kłopoty podczas ostatniego meczu z Arką Gdynia, kiedy został odesłany przez sędziego na trybuny. Istniała realna możliwość, że nie będzie mógł w spotkaniu z Lechem zasiąść na ławce trenerskiej. Na szczęście Komisja Ligi Ekstraklasy okazała się wyrozumiała i co prawda ukarała Tarasiewicza dwoma pojedynkami poza ławką trenerską, ale z zawieszeniem na pół roku.

Obaj szkoleniowcy nie boją się też mówić, co akurat myślą. Ich wypowiedzi często są kontrowersyjne i wzbudzają wiele emocji. Takie zachowanie nie podoba się działaczom Polskiego Związku Piłki Nożnej, którzy nie tolerują ludzi wysuwających się przed szereg.

Nic więc dziwnego, że kiedy tak mocne charaktery się spotkały, doszło do małego spięcia. Po jesiennym meczu w Poznaniu, zakończonym remisem 1:1, na konferencji prasowej trenerzy nie szczędzili sobie złośliwych uwag. Na koniec opuścili salę konferencyjną, nie podając sobie dłoni. Niewykluczone, a nawet bardzo prawdopodobne, że w sobotę ponownie szkoleniowcy nie będą szczędzili ostrych słów.

Łukasiewicz: Na pewno to będzie gratka dla kibiców

Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że na trybunach zasiądzie komplet widzów i pojawi się także około 500 szalikowców Lecha, pojedynek pod każdym względem zapowiada się ciekawie.
- Już dawno nie było takich kolejek pod kasami po bilety w przedsprzedaży. Kasy otwieraliśmy o 10, a kibice ustawiali się już od 9. I to nie stało kilka czy kilkanaście, ale kilkadziesiąt osób - opowiada Michał Mazur, rzecznik Śląska. - Na mecz chciało się akredytować więcej dziennikarzy niż mamy miejsc. Dlatego niektórym musimy odmówić - zdradza Mazur.
Na stadionie pojawią się też obserwatorzy kilku znanych europejskich klubów. Już się zapowiedzieli skauci Hannoveru 96, Borussii Dortmund i Sunderlandu.
Szkoda tylko, że trenerzy obu zespołów nie będą mogli wystawić najsilniejszych składów. W Śląsku zabraknie kontuzjowanych Sebastiana Mili i Jarosława Fojuta oraz pauzującego za kartki Krzysztofa Wołczka. To komplikuje sytuację kadrową wrocławskiego zespołu.

Na prawej obronie za Wołczka zagra Tadeusz Socha, a w środku defensywy za Fojuta Łukasiewicz, który zostanie przesunięty z linii pomocy. Wówczas jednak robi się we wrocławskim zespole dziura w środku pola. Na pewno za organizację gry będą odpowiedzialni Sebastian Dudek i Ulatowski. Ale potrzebny jest ktoś trzeci.
- Trener na pewno coś wymyśli. Mamy trochę czasu. O szczegółach i taktyce będziemy jeszcze rozmawiali - komentuje Ulatowski.

Trener Smuda też ma swoje kłopoty. Nie będzie mógł skorzystać z Bartosza Bosackiego, Ivana Durdevicia oraz Grzegorza Wojtkowiaka.
- Poustawiamy zespół, aby było dobrze. Zdrowi są za to skrzydłowi i szykują się ciekawe pojedynki z braćmi Gancarczykami - przewiduje Bajor.

Nie bez znaczenia może być fakt, że w środę Lech grał mecz w półfinale Pucharu Polski z Polonią Warszawa. Zespół z Poznania awans wywalczył po 120 minutach ciężkiej walki i rzutach karnych. Na regenerację sił poznaniacy mieli zaledwie dwa dni.
- To na pewno dla nas pewne zmartwienie - stwierdza Bajor. - Ale po awansie do finału Pucharu Polski atmosfera, która ostatnio nie była najlepsza, wyraźnie się poprawiła. Widać to po zawodnikach, którzy chętniej żartują i w końcu zaczęli się ponownie uśmiechać - dodaje.

Po blisko miesięcznej przerwie w środę na boisku pojawił się Hernan Rengifo, największa gwiazda zespołu z Poznania i ulubieniec Franciszka Smudy. Ponieważ wymagała tego sytuacja na boisku, Peruwiańczyk zagrał pełne 120 minut i teraz sztab trenerski Lecha martwi się, czy ich kluczowy gracz zdoła odbudować siły na mecz ze Śląskiem.

Marek Bajor, drugi trener Lecha, zwraca uwagę na jeszcze jeden bardzo istotny aspekt:
- Widziałem prognozę pogody i w sobotę we Wrocławiu ma być słonecznie i bardzo ciepło. Mecz jest o 16.15, a więc wcześnie. Słońce będzie nieźle dawało po głowie. W takich warunkach na pewno będzie się ciężko grało i może się okazać, że ten zespół, który lepiej wytrzyma mecz fizycznie, wygra.

Ulatowski: Czy będzie słońce, czy nie, i tak będzie gorąco.

Krzysztof Ulatowski natomiast odpowiada:
- Czy będzie słońce, czy nie, i tak będzie gorąco. Już nasi kibice się o to postarają. Tylko już nie pytajcie mnie o 50. gola. W ostatniej minucie Kaczmarek strzeli głową na 1:0 dla nas i też będzie dobrze.
Początek meczu - sobota, godz. 16.15.
Historia za Lechem, ale...
Sobotni mecz będzie 60. pojedynkiem obu ekip. Jak na razie częściej z boiska pokonani schodzili niestety piłkarze Śląska Wrocław. Ale jest też jednak pewien niuans historyczny, który wyraźnie przemawia za zespołem Ryszarda Tarasiewicza. 4 czerwca 1958 r., na stadionie przy ul. Oporowskiej, Śląsk podejmował Lecha. Tak się jednak składa, że od tego pamiętnego dnia zespół z Poznania nigdy już nie wygrał we Wrocławiu na wiosnę. A dzisiejszy mecz jest pojedynkiem rundy wiosennej.

Mecze łącznie
59 meczów
18 zwycięstw Śląska
14 remisów
27 zwycięstw Lecha

Mecze we Wrocławiu
28 meczów
14 zwycięstw Śląska
6 remisów
8 zwycięstw Lecha

Mecze w Poznaniu
31 meczów
4 zwycięstwa Śląska
8 remisów
19 zwycięstw Lecha

Bramki
54 - Śląsk
82 - Lech

Bramki we Wrocławiu
35 - Śląsk
23 - Lech

Bramki w Poznaniu
19 - Śląsk
59 - Lech

Kluczowi gracze
Sebastian Dudek (pomocnik Śląska Wrocław)
Pod nieobecność Mili cały ciężar organizacji gry Śląska spoczywa na Dudku. I jak na razie wywiązuje się z tego zadania doskonale.

Hernan Rengifo (napastnik Lecha Poznań)
Po przerwie, spowodowanej kontuzją, w środę zagrał pierwszy mecz i jego forma jest dużą niewiadomą. Trener Smuda wiele razy podkreślał, że Peruwiańczyk jest dla niego niemal niezastąpiony.
25.10.2008, konferencja po meczu Lech - Śląsk 1:1

Ryszard Tarasiewicz (trener Śląska Wrocław):
Gratulacje dla moich chłopców. Każdy mecz na wyjeździe będziemy chcieli grać tak, jak u siebie. Zagraliśmy dobre spotkanie, włożyliśmy w to dużo serca i energii. Ktoś powie, że to obowiązek piłkarza. Racja, ale trzeba też umieć te elementy wyegzekwować. Przy spokojniejszej grze w końcówce mogliśmy się pokusić o zdobycie drugiej bramki i zwycięstwo. Akcje, które przeprowadziliśmy, były bardziej przemyślane niż długie piłki grane przez Lecha, który ma na pewno obecnie większy potencjał piłkarski od Śląska. To była 10 kolejka, a my ponieśliśmy tylko jedną porażkę, oby tak dalej. Nie mogę przewidzieć, kiedy nieobecni zawodnicy wrócą do gry.

Franciszek Smuda (trener Lecha Poznań):
Nie zdobyliśmy trzech punktów, ale na pewno zespół dał z siebie wszystko. To było na pewno
widać. Nie można do nikogo mieć pretensji. Nie wykorzystaliśmy swoich sytuacji, Śląsk grał tak skomasowaną obroną, że było ciężko się przebić. Było widać, jak bardzo brakowało nam Rengifo. Straciliśmy punkty na własnym boisku, wiem, że każdy myśli o mistrzostwie, ale liga jest długa i będziemy walczyć do końca.

Tarasiewicz (pytany o absencję pięciu podstawowych graczy w spotkaniu z Lechem):
Szewczuk i Dudek byli w bardzo dobrej dyspozycji, podobnie Mila czy Banaszyński, ale musiałem z różnych powodów odesłać ich do domu. Jeżeli trenerowi Smudzie brakowało Rengifo, czy jak on
tam ma, to co ja mogę powiedzieć?

Smuda:
Nam jest Rengifo po prostu niezbędny. Musimy się liczyć z tym, że jeszcze wiele zespołów, tak jak Śląsk, zamuruje się przed własną bramką. Zawodnicy Śląska tylko przeszkadzali nam w graniu.

Tarasiewicz:
No to ja bardzo przepraszam, jeżeli tylko przeszkadzaliśmy dzisiaj Lechowi.

Smuda:
Są takie kluby, jak Wisła, Legia, Polonia czy Bełchatów, które chcą grać w piłkę, a nie asekurują się tylko tak jak Śląsk, który grał z kontry i nic więcej. Trener Tarasiewicz powiedział, że brakowało mu kilku zawodników, no to przecież nie będzie grał na wymianę ciosów, ja to rozumiem.

Tarasiewicz:
Czy ja płakałem przed meczem, gdy wiedziałem, że podstawowi piłkarze nie zagrają?
Smuda: A widział pan u mnie łezkę?

Po zakończeniu konferencji trenerzy nie podali sobie rąk i wyszli z sali.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska