Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przyszłość ważniejsza niż rozdrapywanie ran

Jerzy Starzyński
Jerzy Starzyński, kierownik Łemkowskiego Zespołu Pieśni i Tańca "Kyczera" w Legnicy
Jerzy Starzyński, kierownik Łemkowskiego Zespołu Pieśni i Tańca "Kyczera" w Legnicy fot. Piotr Krzyżanowski
Twierdzenie, że Taras Szewczenko namawiał do mordowania Polaków, to tylko świadectwo tego, co wiedzą o nim inicjatorzy tego pomysłu.

Szewczenko to jeden z najwybitniejszych poetów romantycznych świata i jeden z największych umysłów ówczesnej Europy. Poeta, malarz, publicysta, który przyjaźnił się z Polakami i dzielił z nimi niedolę zsyłki. Adamowi Mickiewiczowi zadedykował jeden ze swoich wierszy, który jest też w polskich podręcznikach. Oskarżanie Szewczenki o to, co działo się na Ukrainie w czasie II wojny światowej, to tak, jakby Goethego oskarżać o to, że Hitler wojnę rozpętał.

Nawet gdyby w Legnicy nie było ukraińskiego liceum, i tak powinna znaleźć się ulica imienia tego wybitnego poety. Niepokoi to, że coraz częściej mamy do czynienia z rozgrzebywaniem historii, zamiast tworzeniem wspólnej przyszłości.

Razem z zespołem Kyczera próbujemy zbliżać ludzi poprzez pokazywanie odmiennej kultury, koncerty, wystawy czy festiwal mniejszości narodowych i etnicznych. To nasz krok w przyszłość, a ciągle zastanawiam się, czy nie zniweczy go patrzenie na historię poprzez emocje, fobie, rozdrapywanie ran.

A punkt oceny zależy od własnej perspektywy.
Przecież w opinii wielu Ukraińców Armia Krajowa to zbrodnicza organizacja działająca na terytorium Ukrainy. Dla Polaków zaś Ukraińska Powstańcza Armia to zbrodnicza organizacja działająca na terytorium Polski. Nieprzygotowani merytorycznie ludzie wypowiadają się na tematy, z których rozwiązaniem mają kłopoty nawet fachowcy. A wszystko dlatego, że historię traktuje się hasłowo i szczątkowo.
Mówi się o Akcji Wisła, o zbrodniach na Wołyniu, a rzadko kiedy szukamy odpowiedzi, jak do nich doszło. Przecież jest przyczyna i wydarzenie. Były pacyfikacje Piłsudskiego, palenie cerkwi, była potem polityka niemieckiego i sowieckiego okupanta.

Brałem udział w konferencji historyków z obu krajów "Polska - Ukraina. Trudne pytania". I nawet na tym posiedzeniu ekspertów nie wypracowano wspólnego stanowiska. Więc może zostawmy już wzajemne krzywdy z przeszłości i to obustronne.

Moja rodzina też należy do pokrzywdzonych, bo Łemkowie nie brali udziału w walkach Polaków z UPA, a mimo to zostaliśmy wysiedleni z naszych ziem. A jednak nie interesuje mnie rewanż i młodym ludziom wolę mówić, co możemy osiągnąć w przyszłości, a nie o tym, co straciliśmy w przeszłości.

To, co się stało w Legnicy, to niepokojący sygnał, że wraca strach przed wszystkim, co obce, że wraca nacjonalizm.
W 1997 roku byłem przerażony straszną nagonką, jaką rozpętały środowiska kresowe i media, gdy w Michałowie próbowaliśmy odsłonić tablicę z napisem "50. rocznica akcji Wisła. 1947-97. Łemkowie". Miała ona upamiętniać rocznicę przesiedlenia ludności łemkowskiej w okolice Legnicy. Tablica informowała o fakcie historycznym, nie zawierała żadnych ocen, emocji.
A jednak wywołała histerię w mediach i w środowiskach kombatantów. W efekcie ta nagonka spowodowała odwołanie przyjazdu przedstawicieli władz. Jak niewiele trzeba, by nacjonalizm wybuchł, przekonaliśmy się w Jugosławii, w której z dnia na dzień narodziła się radiowa nagonka.

Nie dziwię się repatriantom z Kresów, którzy przeżyli tragedię wydarzeń na Wołyniu w czasie II wojny światowej. Mają prawo do emocji w stosunku do historii. Niepokoi mnie jednak to, że coraz częściej angażują się w te problemy z przeszłości osoby publiczne i Kościół. Szczególnie ta ostatnia instytucja, której głównym przesłaniem jest głoszenie miłości bliźniego i przebaczenia, zbyt mocno angażuje się w politykę, podsyca emocje, organizując spotkania z takimi osobami, jak ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski.

Polacy z niepokojem patrzą na poczynania Eriki Steinbach w Niemczech, a przecież na naszym podwórku istnieje podobne środowisko zwolenników rewanżu. I to zarówno w Polsce, jak i na Ukrainie.

***

Tekst jest odpowiedzią na zamieszczoną przez nas informację, że kresowiacy ze Stowarzyszenia Przyjaciół Ziemi Drohobyckiej zebrali 239 podpisów pod wnioskiem o unieważnienie uchwały, nadającej ulicy przy Liceum Ukraińskim im. Tarasa Szewczenki nazwę Szewczenki.
Roman Lorenz ze Stowarzyszenia wyjaśnia, że proponował mniejszości ukraińskiej innego patrona dla ulicy - Iwana Frankę. Gdy się nie zgodzili, Stowarzyszenie zwróciło się do radnych, by nazwa ulicy brzmiała: Ofiar UPA.
(przeczytaj)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska