Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

15 lat więzienia dla ojca, który sprzedał dziecko

Zygmunt Mułek
Bielawski liczy na apelację
Bielawski liczy na apelację Piotr Krzyżanowski
Legnicki Sąd Okręgowy nie miał wątpliwości. W czwartek skazał Roberta Bielawskiego na 15 lat więzienia za sprzedanie w 1994 r. swojej półtorarocznej córki Moniki.

Sędzia Wojciech Michalski uznał jednak, iż nie można oskarżonemu zarzucać (czego domagała się prokuratura) uprowadzenia dziecka, bo wówczas nie był pozbawiony praw rodzicielskich. Sąd odebrał te prawa Bielawskiemu dopiero rok po zaginięciu Moniki.

- Wszystko wskazuje na to, że wywiózł gdzieś to dziecko - uzasadniał wyrok sędzia Michalski. - Niestety, nie wiemy, co się stało z dziewczynką. I zwrócił się do Bielawskiego: - Pana mała córeczka miała prawo pozostać przy matce. Pan miał obowiązek się nią opiekować. Nie miał pan absolutnie prawa sprzedać jej jak towar.

Według prokuratora, 16 lipca 1994 r. R. Bielawski porwał córkę sprzed apteki w Legnicy. Był tam z dziadkami dziecka, którzy na moment weszli do apteki. Wtedy ślad po Monice zaginął. Bielawski po kilku tygodniach pojawił się u swojej żony i teściów. Opowiadał, że córkę sprzedał handlarzom z Katowic.

Innym razem mówił, że zginęła w wypadku samochodowym w Czechach. Wyjechał do Austrii, gdzie się ukrywał. Wpadł w ręce policji w 1997 r. W wiedeńskim mieszkaniu, gdy policjanci skuwali go kajdankami, była matka Moniki Magdalena. Podczas śledztwa w Polsce Bielawski dorzucał kolejne wersje zeznań. M.in. taką, że dziewczynka wypadła z wózka i się zabiła, a ciało zakopał w Lasku Złotoryjskim. Nie znaleziono jednak szczątków dziecka.

Bielawski został zwolniony z aresztu, miał odpowiadać z wolnej stopy, ale przed rozpoczęciem procesu uciekł do Austrii. W minionym roku poprosił o list żelazny i stawił się przed obliczem Temidy. Obiecał wyjaśnić losy dziecka. Dziś powtarza z uporem, że to teściowie są winni zaginięcia córeczki. Twierdzi, że jest niewinny i zgodził się na ujawnienie wizerunku oraz nazwiska.

Sędzia określił to, co zrobił Bielawski, jako czyn haniebny.
- Podczas procesu zachowywał się jak aktor hollywoodzki - grzmiał sędzia. - Nie zrobił nic, żeby wyjaśnić, co się stało z Moniką. Nie wyraził skruchy ani żalu. Jest osobnikiem egoistycznym. Monika była przeszkodą w realizacji jego celów.

Sąd uznał także, że rola matki była niejednoznaczna. Np. dlaczego w dniu zaginięcia dziecka była ona u koleżanki, a nie opiekowała się chorą Moniką. Adwokat Bielawskiego Marek Czuba zapowiedział apelację. Wyrok jest nieprawomocny. List żelazny gwarantuje, że Robert Bielawski nie trafi za kratki do czasu wydania prawomocnego wyroku.
- To sprawiedliwy wyrok - cieszy się mama Moniki. - Wierzę, że moja córeczka żyje i wróci do mnie. Będę jej poszukiwała.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska