- Ich stan ustabilizował się już na tyle, że życiu nie zagraża żadne niebezpieczeństwo - zapewnia Zdzisław Czekierda, rzecznik szpitala. - Mają oparzenia ciała i rany nóg, ale są przytomni. Nie chcą tylko, żeby w tym stanie zobaczyły ich rodziny - zaznacza.
Trzech rannych żołnierzy trafiło na oddział ortopedyczny kliniki, a jeden na chirurgię ogólną. Dwóch z nich przejdzie nieskomplikowaną operację. Ale zdaniem dr. Józefa Ruty, ordynatora ortopedii, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby po leczeniu wrócili do służby wojskowej.
Do wrocławskiej placówki zostali przewiezieni ze szpitala w Bagram. Trafili tam po wybuchu miny, w którym zginął dowódca wyprawy, podporucznik Robert Marczewski z 6. Batalionu Desantowo-Szturmowego w Gliwicach.
Do tragicznego zdarzenia doszło w sobotę. Ppor. Marczewski razem z żołnierzami miał nocny patrol. Przejeżdżając hummerem niedaleko wioski Nangar Khel, wojskowi trafili na minę-pułapkę, która eksplodowała pod wozem.
Siedzący obok kierowcy podporucznik nie miał szans na przeżycie, mimo że trasa uchodzi za bezpieczną. Trumna z ciałem podporucznika wylądowała wczoraj rano na wrocławskim lotnisku. Uroczyście żegnała go tam rodzina, dowódcy i koledzy po fachu. Pogrzeb odbędzie się jutro we Wrocławiu.
Robert Marczewski to piąty Polak, który zginął na misji w Afganistanie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?