W sumie w publicznych i niepublicznych placówkach przygotowano dla tych maluchów ponad 3,3 tys. miejsc.
Urzędnicy tłumaczą tę sytuację "cudem meldunkowym".
- W ciągu trzech ostatnich miesięcy przybyło we Wrocławiu 1458 dzieci w wieku od trzech do sześciu lat - mówi wiceprezydent Jarosław Obremski.
To maluchy nagle zameldowane w mieście. Prawdziwy rekord! W ubiegłym roku przed rekrutacją przybyło ich 650. Spodziewając się podobnego wyniku, teraz magistrat przygotował dodatkowe pół tysiąca miejsc w czterech nowych przedszkolach: przy ul. Suwalskiej na Maślicach, Szkockiej, Stanisławowskiej i Wieczystej.
Ale nikt nie podejrzewał, że w tym roku rodzice z okolicznych miejscowości przemeldują do stolicy Dolnego Śląska ponad dwa razy więcej dzieci. Najczęściej mieszkają na wsi, a pracują we Wrocławiu. Więc chcą dowozić dzieci do miasta i meldują je u rodziny.
- Myślimy o tym, by w przyszłorocznej rekrutacji wprowadzić dodatkowe kryterium: deklaracja PIT rodziców za poprzedni rok - zapowiada Obremski. Do przedszkola dostałyby się tylko te dzieci, których rodzice płacili podatek we Wrocławiu. Wiceprezydent przypomina, że te placówki gmina utrzymuje właśnie z podatków.
Brak miejsc nie oznacza, że dzieci zostaną w domu. Po 13 maja, gdy rodzice podpiszą umowy z przedszkolami, mogą zwolnić się miejsca. Urzędnicy spodziewają się też 200 wolnych miejsc w przedszkolach domowych i 400 w niepublicznych.
Już wiadomo, że połowa rodziców sześciolatków wybrała zerówkę w przedszkolu, połowa - w szkołach. Ci, którzy zdecydowali się na przedszkole, będą musieli płacić prawie 300 zł miesięcznie. W podstawówce - 100 zł za obiady. Podobnie z pięciolatkami.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?