Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dolny Śląsk a koniec kryzysu

Ryszard Żabiński
Ryszard Żabiński, dziennikarz "Polski-Gazety Wrocławskiej"
Ryszard Żabiński, dziennikarz "Polski-Gazety Wrocławskiej" Tomasz Hołod
Coraz częściej, gdy pytam urzędników, czy przedsiębiorców o skutki kryzysu w naszym województwie, spotykam się z nerwową reakcją: "Co za kryzys? To wy, w mediach, go sobie wymyśliliście. Ja go wcale nie widzę"

Wrocławianie powinni być zadowoleni: w lutym bezrobocie w naszym mieście, w porównaniu do lutego 2008 roku, zmniejszyło się i wynosi zaledwie 3,9 proc.

Zupełnie inaczej jest w powiatach na południu i zachodzie naszego regionu. Aż w pięciu - złotoryjskim, lubańskim, dzierżoniowskim, kłodzkim i lwóweckim - przekroczyło ono 23 proc. Taki wskaźnik oznacza nawet nie kryzys, lecz katastrofę.

Dolny Śląsk ma już jednak wypróbowany sposób na walkę z bezrobociem. Jest nią rozwój specjalnych stref ekonomicznych. Dość powiedzieć, że w 2008 roku tylko w jednej z nich - Wałbrzyskiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej - wydano inwestorom 37 zezwoleń na prowadzenie działalności gospodarczej.

Zobowiązali się oni również do stworzenia, w najbliższych latach, 4352 miejsc pracy. Teraz nastąpiło jednak ostre hamowanie; w WSSE spodziewają się np., że w tym roku wydanych zostanie najwyżej około 15 nowych zezwoleń.

Niepokój muszą też budzić ostatnie inicjatywy ustawodawcze Ministerstwa Gospodarki. Chodzi o zmianę ustawy o specjalnych strefach ekonomicznych. Ministerstwo proponuje, aby inwestorzy działający w strefach mogli obniżyć zatrudnienie aż o ok. 40 proc. w stosunku do tego, co deklarowali, wchodząc do strefy.

Jeżeli więc firma, np. dwa lata temu, zobowiązała się wobec polskiego rządu, że zatrudni do kwietnia 2009 roku 2000 osób, to teraz będzie miała prawo zatrudnić zaledwie 1200 pracowników. Znowelizowana ustawa może trafić do Sejmu już w maju.

Największe rozbieżności między deklarowanym a rzeczywistym zatrudnieniem mogą wystąpić w przypadku fabryk LG, które ulokowały się w podwrocławskiej gminie Kobierzyce.
W zamian za pomoc publiczną od polskiego rządu, zwolnienia podatkowe i możliwość taniego zakupu gruntu zobowiązały się do zatrudnienia, do roku 2012, prawie 12 tys. osób. Teraz pracuje tam ok. 6 tysięcy ludzi. W tym przypadku nie może więc być mowy o zwolnieniach, bo - żeby być w zgodzie z przepisami - Koreańczycy musieliby, do 2012 r., zatrudnić jeszcze przynajmniej 1200 pracowników.

Gdyby tak się nie stało, wówczas mogliby stracić zezwolenie na działalność w specjalnej strefie ekonomicznej, musieliby też zwrócić, otrzymaną od polskiego rządu, pomoc publiczną.
Oczywiście nikt nawet nie chce myśleć o tak czarnym scenariuszu.

- Nie mam żadnych sygnałów, że firmy ulokowane w Kobierzycach zamierzają zwalniać pracowników- mówi Marek Indyk, zarządzający Tarnobrzeską Specjalną Strefą Ekonomiczną, której podstrefa znajduje się w tej podwrocławskiej gminie. - Jest natomiast obawa co do dalszych etapów rozwoju niektórych fabryk.

Z trudem walczy o utrzymanie zatrudnienia japońska Toyota, drugi potężny inwestor ulokowany w Wałbrzyskiej SSE. W zakładzie w Wałbrzychu pracuje 2 tys. osób.

- Mamy to szczęście, że wytwarzamy silniki i skrzynie biegów do małolitrażowych samochodów - mówi Grzegorz Górski z Toyoty w Wałbrzychu. - Na takie pojazdy ciągle jest duży popyt w Europie. Przyczyniają się do tego dopłaty do ich zakupu. Trudno jednak powiedzieć, jak sytuacja będzie wyglądała za kilka miesięcy.

Inna sytuacja jest w zakładzie Toyoty w Jelczu-Laskowicach, gdzie pracuje 1900 osób. W marcu zarząd dogadał się ze związkami zawodowymi. Czas pracy będzie zmniejszony o 10-20 proc., a płace o 10 proc. Ci, którzy odejdą z zakładu, po poprawie koniunktury będą mogli wrócić z powrotem na dawnych warunkach. Problem polega więc na tym, kiedy koniunktura powróci.

- Eksperci nie są zgodni co do tego, kiedy to może nastąpić - mówi prof. Zdzisław Knecht, rektor Wyższej Szkoły Zarządzania "Edukacja". - Mówi się na przykład, że mógłby to być przełom roku 2010 i 2011. Zawsze pierwszym objawem powracającej koniunktury jest wzrost inwestycji w przedsiębiorstwach. Należy więc obserwować, czy takie zjawisko nie występuje.
Co ciekawe, takich jaskółek pojawia się coraz więcej. Ta sama Toyota, która ma trudności ze sprzedażą dużych samochodów, nie rezygnuje z budowy nowych fabryk, i to na Dolnym Śląsku. W Nowogrodźcu, w powiecie bolesławieckim, chce uruchomić produkcję foteli samochodowych. Docelowo może tam pracować nawet 700 osób.

- Staramy się też pozyskać inwestorów dla dwóch upadłych zakładów: Olszyńskich Fabryk Mebli i Komodeksu w Kamiennej Górze - mówi Szymon Madera, prezes KSSE. - Mamy już zapewnienie ze strony odpowiedniego ministerstwa, że jak znajdziemy takich inwestorów, wówczas tereny, na których leżą te fabryki, zostałyby włączone do strefy.

W sąsiednim Bolesławcu też mają się z czego cieszyć. Niedawno zezwolenie na rozpoczęcie działalności otrzymał amerykański koncern Guardian Automotive Poland. Zamierza wytwarzać plastikowe elementy do samochodów. Zatrudnienie w fabryce znajdzie 160 osób.

Nieoczekiwanie zmienia się też sytuacja w Jelczu-Laskowicach. Działający tam szwedzki koncern motoryzacyjny Autolive na początku roku zlikwidował zakład w Oleśnicy i ograniczył zatrudnienie w samym Jelczu. Teraz rozważa zwiększenie produkcji i budowę nowej hali produkcyjnej. Zatrudnienie mogłoby się zwiększyć nawet o 700-800 osób.

Według ekspertów, Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych, Dolny Śląsk jest bardzo atrakcyjnym miejscem dla inwestycji motoryzacyjnych, przemysłu elektronicznego, usług i branży produkcji opakowań.
Na potencjalnych inwestorów czeka aż 146 miejsc do budowy fabryk.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska