Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dlaczego biją dzwony, a samoloty ostro skręcają, czyli mój reporter między brzegiem biletu a życiem

Jacek Antczak
Dlaczego we wrocławskich parkach są niewygodne ławki z oparciem, o które nie można się oprzeć? Czy to prawda, że kara za wyrzucenie psiej kupy do zwykłego kubła na śmieci jest większa niż za pozostawienie jej na trawniku? Dlaczego samoloty Wizzair, schodząc do lądowania, dokonują ostrego zakrętu i znacznego obniżenia pułapu nad centrum miasta?

Jestem fanem naszej rubryki pod nazwą "Mój reporter", w której Czytelnicy zadają intrygujące, często zaskakujące pytania, a nasi dziennikarze szukają odpowiedzi. I niemal zawsze je znajdują - u specjalistów, urzędników, ekspertów. Niemal, bo nie wprowadzamy ograniczeń, więc można też spokojnie zapytać: Jaki jest sens życia? Czy to prawda, że blondynkom żyje się weselej? Albo - czym jest miłość? A nawet "Czy Tony Soprano umarł?". Ponoć to kilka z najczęściej na świecie zadawanych pytań, które pozostają bez odpowiedzi. O banalnym "Czy istnieje Bóg?" nie wspominając, choć w Google takie pytanie wpisuje się codziennie. Odpowiedzi jest sporo.

Lubię tę rubrykę, gdyż często ludzie pytają o szczegóły. Nie "co to jest to gender?", ale na przykład "gdzie we Wrocławiu można oddać odpady niebezpieczne, to znaczy stłuczony termometr rtęciowy?". Albo "co zrobić, gdy kasownik na bilecie czasowym wydrukuje datę poza brzegiem biletu?". Swoją drogą, co to znaczy "poza brzegiem biletu"? - odpowiedziałbym akurat pytaniem. Pytają, bo wnikliwie obserwują swoje najbliższe otoczenie, życie ulicy i chodnika, osiedla czy kamienicy. Patrzą w niebo (jak pan od skręcającego samolotu) albo pod nogi (uwaga na kupy). Dziwią się. I pytają. O szczegóły.

A przecież właśnie dzięki szczegółom nasze codzienne życie nabiera barw, choć często, niestety, są to tylko odcienie szarości. Można by nawet stwierdzić z emfazą, że od szczegółów zależy bieg świata (choć tu wielu zaprotestuje, że bieg Polski zależy od premiera Tuska, a bieg wrocławskiego światka od prezydenta Dutkiewicza). Niech będzie, zależy. Ale nieszczególnie, jeśli chodzi o szczegóły. Dla reporterów z kolei szczegóły to palce olbrzyma (jak mawiał pisarz Philiph Roth, ten od "Kompleksu Portnoya" i Nobla). Bo pozwalają zobaczyć, zrozumieć, opowiedzieć. Olga Tokarczuk napisała nawet kiedyś, że ktoś, kto nie widzi szczegółów, nic nie wie. I dodała odważnie: "A jak ktoś nic nie wie, to mimo woli robi się okrutny".

Pytania Czytelników bywają też dziwne: "Dlaczego mieszkając w Niemczech jestem zobowiązany do płacenia za śmieci wrocławskie?" (pytający był zameldowany we Wrocławiu) lub "czy kościoły mogą sobie bezkarnie »tłuc« w dzwony o godzina o 23.35?" (była pasterka). Ale jak wiadomo, nie ma niemądrych pytań, są tylko "mało szczegółowe" odpowiedzi. Choć i to nie do końca. Naprawdę na morskim statku pasażerowie pytali oficera, "czy będziemy wracać tą samą drogą?", "czy załoga nocuje na statku?" i wreszcie "jak wysoko nad poziomem morza się znajdujemy?". Po takiej serii pytań nie wiem, co odpowiedziałbym na ostatnie: "czy łodzie ratunkowe są bezpieczne?".

A oparcia na ławkach w naszych parkach? Czytajcie "Mojego reportera" - ja już wiem, jak poprawnie siedzieć, żeby wymasować kręgosłup i kiedy będą wymienione. Jak ktoś je zniszczy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Dlaczego biją dzwony, a samoloty ostro skręcają, czyli mój reporter między brzegiem biletu a życiem - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska