I choć czasy były odległe - kilka lat przed II wojną światową, miejsce także niebliskie - niewielkie miasteczko pod Nowogródkiem, a i parafia niewielka, ciocia Lala pamiętała doskonale samo święto.
Do Pierwszej Komunii przystępowała wówczas niewielka grupa, może 15, dziesięciolatków. Przejęci, przyodziani w odświętne ubrania, od samego rana przebywali pod opieką siostry zakonnej. Wielkim przeżyciem dla "komunistów" był poranny post - śniadanie przed mszą tego dnia było zabronione. Potem wspólne wejście do kościoła wypełnionego przez mieszkańców miasteczka, wysłuchanie mszy w obrządku łacińskim - to była inna msza, wzdychała ciocia - i wreszcie naprawdę święty sakrament.
Młodsza część rodziny, początkowo nieco znudzona wspominkami z młodości, nagle się zaktywizowała. Dzieci zaatakowały frontalnie: a jakie prezenty ciocia dostała? Mamy próbowały nieco delikatniej: pewnie rodzice cioci wydali majątek na komunijne śniadanie? Ciocia Lala uśmiechnęła się nieco nostalgicznie i westchnęła: Prezenty? Jakie prezenty? Każde z nas dostało wspólną fotografię i święty obrazek. A śniadanie było cudowne...
Z kościoła wyszliśmy około godziny 11, emocje zaczęły opadać i poczuliśmy się głodni. Pościliśmy rano. Siostra zabrała nas wszystkich na plebanię, każdy dostał kubek kakao i duży kawałek ciasta... Do dzisiaj czuję jego smak na języku...
Czasy się zmieniły, dzieci i rodzice prześcigają się w wymyślaniu prezentów, przyjęcia komunijne są coraz wystawniejsze. Mam nadzieję, że jedno pozostało bez zmian: Pierwsza Komunia jest dla dzieci naprawdę świętym sakramentem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?