Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Angelus (i) Silesius promują Wrocław

Małgorzata Matuszewska
prof. Stanisław Bereś
prof. Stanisław Bereś Tomasz Hołod
Rozmowa z prof. Stanisławem Beresiem, historykiem literatury z Uniwersytetu Wrocławskiego.

Właśnie wręczono nagrody Silesius, Pan z kolei jest jurorem Literackiej Nagrody Europy Środkowej Angelus. Takie literackie wyróżnienia kreują rynek wydawniczy w Polsce?

Oczywiście. Kiedy pracowałem w jury Nagrody Nike, obserwowałem spore skoki nakładów książek po przyznaniu nagród autorom. Pozycje poetyckie, wydane w nakładach 3 tysięcy egzemplarzy, przy następnych wydaniach osiągały nakłady 15-20 tysięcy. Proza, publikowana w nakładzie od 2,5 do 5 tys. egzemplarzy, po zdobyciu nagrody osiągała 45-70 tys. Pamiętam wielkie skoki nakładów książek np. Doroty Masłowskiej, Jerzego Pilcha czy Olgi Tokarczuk. Sprzedaż dochodziła do 100 tysięcy. Tak było w czasach, kiedy Nagroda Nike nie miała konkurencji.

Naprawdę prestiżowa nagroda sprawia, że czytelnicy chętnie kupują te książki?

Tom opatrzony banderolą z napisem "nominacja", a tym bardziej "nagroda", po prostu wypada kupić. Kupujący uważają, że taka książka bardziej nadaje się na prezent, niż "zwykła" powieść czy tom poezji.

Wydawcy, ustalając nakład, chyba nie liczą na łut szczęścia, ani - tak do końca - na banderolę z napisem "nagroda".

Oczywiście, to są ludzie myślący. Nie działają spontanicznie, analizują rynek, obserwują średnie tempo sprzedaży książki. Kiedy w 1996 roku Wisława Szymborska dostała Nobla, wydawnictwo A5 nie rzuciło od razu 150 tys. książek do księgarń, ale robiło to skokami. To mała oficyna, więc nie mogła sobie pozwolić na ryzyko. Czytelnicy mieli nawet wtedy pretensje do wydawcy, bo brakowało tomów Szymborskiej w księgarniach, ale wydawnictwo nie działało na hurra, tylko obserwowało rynek i dodrukowywało sukcesywnie. Co jest normalną strategią. Niestety, dziennikarze zrobili z tego nieprzyjemną awanturę.
Wrocław ma aż dwie poważne nagrody literackie: prozatorską Angelus i poetycką Silesius. To znaczy, że szanujemy literatów bardziej niż inne miasta?

Nie twierdzę, że nagrody literackie są ustanawiane z miłości do literatury. Służą promocji miasta. Przed rokiem prowadziłem dyskusję właśnie na ten temat. Uczestniczyli w niej prezydenci miast, fundujących literatom wyróżnienia. Zgodnie twierdzili, że jako przedsięwzięcie ekonomiczne to się w ogóle nie opłaca, natomiast jako PR, mający na celu kreowanie pozytywnego wizerunku miasta - jak najbardziej.

Czy oprócz honorów dla autora coś jeszcze może sprawić, że nakład jego książki wzrośnie?

Oczywiście. Podobną rolę pełnią szkice, wypełniające całą kolumnę w prestiżowych dziennikach albo programy w telewizji. Najlepiej z obecnością autora. Zwłaszcza jak jest "odjazdowy".

Pana "Telewizyjne Wiadomości Literackie" są nadawane tak późno, że jakoś nie chce mi się wierzyć, że po nawet najbardziej sensacyjnej informacji o książce, którą Pan poda w telewizji, wzrośnie sprzedaż tomu. Ma Pan szansę na wcześniejszą porę emisji niż północ?

W telewizjach prywatnych programy dotyczące kultury elitarnej kiepsko się trzymają albo ich nie ma w ogóle. "Telewizyjne Wiadomości Literackie" mają oglądalność około 1 mln widzów i to jest stały elektorat. Jeśli tylko procent kupi omawianą przez nas książkę, to już jest sukces.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska