Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

RODZINA ŚLĄSKA. Niemal 50 lat ze Śląskiem

Artur Szkudlarek
fot. Janusz Wójtowicz
Pan Zbigniew po raz pierwszy na meczu Śląska pojawił się w 1964 roku. Fascynacja wciąż trwa

Zbigniew Weber kibicuje Śląskowi niemal od 50 lat. Pierwszy raz na stadionie pojawił się w 1964 roku. - Nie pamiętam już dokładnie, ale był to chyba mecz z Wisłą Kraków - wspomina. Od tego czasu regularnie ogląda spotkania wrocławskiej jedenastki. - Jestem z drużyną na dobre i na złe. Pamiętam czasy bardzo dobre, jak i te znacznie gorsze - dodaje. Jako swoje ulubione mecze Śląska wskazuje dwa pojedynki w Pucharze UEFA - z Liverpoolem z 1975 i Servetta Genewa z 1982. Oba, niestety, przegrane.
Co ciekawe, piłka nożna nie była pierwszą sportową miłością mieszkańca Kozanowa. Wcześniej chodził na Stadion Olimpijski na mecze żużlowe Spójni Wrocław. - Mieliśmy wtedy najlepszą ekipę w Polsce - mówi. Futbol z czasem w końcu zwyciężył, zwłaszcza że pan Zbigniew, jeszcze jako młody chłopak, próbował swoich sił na prawym skrzydle w barwach Stali Pilczyce. - Kariery jednak nie zrobiłem, a później zająłem się modelarstwem i spadochroniarstwem. Swój pierwszy skok wykonałem w 1959 roku i zajmowałem się tym do roku 1974 - opowiada.

Wielka sympatia do futbolu i Śląska jednak pozostała. - Bardzo miło wspominam mecze na stadionie przy Oporowskiej, ale zanim jeszcze pojawiły się tam krzesełka. Panowała na nim prawdziwie rodzinna atmosfera - mówi pan Zbigniew. Co ciekawe, nie należy on jednak do tych kibiców starszego pokolenia, którzy narzekają na młodzież i dzisiejszych fanów Śląska. Jest pod wrażeniem dopingu i atmosfery, którą wytwarzają na stadionie. - Właśnie ta atmosfera to jest rzecz, która ciągnie mnie na stadion. W telewizji przecież lepiej widać, są powtórki, ale nie ma tego czegoś, co jest tylko na trybunach. Czuje to chyba każdy, kto przekracza bramy stadionu piłkarskiego - tłumaczy.

Ma tylko jedną uwagę do kibiców Śląska. - Uważam, że nie powinniśmy gwizdać na zawodników drużyny przeciwnej, zwłaszcza gdy wchodzą na boisko. Oni w końcu są naszymi gośćmi i nie powinniśmy tak się zachowywać. Przecież, jak zapraszamy kogoś do domu, to trzeba umieć się zachować - dodaje.

Pan Zbigniew na mecze chodzi zazwyczaj ze swoimi kolegami emerytami z Kozanowa. - W sumie jest nas czterech. Oczywiście nie zawsze idziemy w pełnym składzie, ale przynajmniej na co drugim meczu we Wrocławiu muszę być - wyjaśnia i dodaje, że władze klubu mogłyby bardziej zadbać o emerytów. - Co prawda mam kartę kibica, ale i tak muszę na trybunę C zapłacić za bilet 30 zł. To sporo na emerycką kieszeń. Gdyby wejściówki były tańsze, to myślę, że więcej osób przychodziłoby na mecze - podpowiada.
Wrocławianin próbował również do przyjścia na stadion namówić swoją żonę, ale ta się nie dała. Inaczej niż córka i wnuczka, które razem z panem Zbigniewem były na spotkaniu Śląska z Legią. - Tylko szkoda, że przegraliśmy - dodaje.

W sobotę nasz bohater wybiera się na mecz z Piastem. - To będzie trudny mecz. Bilety są w promocji (po 15 i 10 zł - przyp. red.), dlatego namawiam wszystkich, żeby ciepło się ubrali i przyszli na stadion kibicować wrocławskiej drużynie. Jest tu bezpiecznie i panuje fantastyczna atmosfera - zaprasza. Pan Zbigniew wie, co mówi, bo wiele spotkań spędził na trybunie B, wśród najzagorzalszych kibiców. - Teraz już siadam na C, ale to z wygodnictwa, bo na B trzeba stać. A w moim wieku wolę już siedzieć - uśmiecha się.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska