Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Doniesienia z frontu walki wewnętrznej w PO są mocno przesadzone. Tusk to nie Kim Dzong Un

Janusz Michalczyk
Redaktor Janusz Michalczyk
Redaktor Janusz Michalczyk fot. Paweł Relikowski
Nikt nie wie, po co Chińczycy wylądowali na Księżycu. Mówiąc dokładnie - wysłali tam swojego łazika. Rzekomo po to, by turlając się po Srebrnym Globie zbadał próbki gruntu, ale przecież uczynili to już dawno Rosjanie i Amerykanie, ci ostatni zresztą własnoręcznie. Złota i diamentów nie znaleźli. Nie ma co owijać w bawełnę - Chińczycy knują już na skalę kosmiczną, a jednocześnie nie zaniedbują ziemskich spraw.

Niedawno ogłosili poszerzenie swojej morskiej strefy bezpieczeństwa, co w języku normalnych ludzi znaczy tyle, że ich okręty będą się panoszyć jeszcze dalej od brzegu, przeganiając stamtąd obce jednostki.

Taka polityka zagraża bezpieczeństwu zaprzyjaźnionego z nami Tajwanu, więc nic dziwnego, że władze wysłały z ekspedycją ratunkową na daleką wyspę Grzegorza Schetynę. Dla zmylenia przeciwnika kierownictwo Sejmu przydzieliło mu kilka osób z komisji spraw zagranicznych. Nie wiadomo, czy Schetyna zna się na chińskich okrętach. Niektórzy powątpiewają też, czy można go uznać za specjalistę od stref bezpieczeństwa, skoro dopuścił do naruszenia swojej własnej strefy przez wrogie jednostki. Najpierw wyleciał z władz regionalnych swej partii, a przed chwilą też z krajowych.

Wśród warszawskich publicystów odezwały się głosy, że lider Platformy mocno przesadził z szykanami wobec byłego przyjaciela, lecz nie jest wykluczone, że po uporządkowaniu sytuacji na Morzu Żółtym poseł z Legnicy wyląduje w Brukseli ze złotym spadochronem (czytaj: wysoką pensją europarlamentarzysty). Nawet jeśli okrutny Donald Tusk i tego mu poskąpi, to i tak będzie prezentował się dość humanitarnie w porównaniu z przywódcą północnej Korei Kimem Dzong Unem, który właśnie pozbył się wuja, osoby nr 2 w państwie, posyłając go do piachu jako "ludzką szumowinę gorszą od psa". W ostateczności Schetyna, uciekając przed zemstą Tuska, może się dogadać z Chińczykami, żeby wysłali go na Księżyc. Oczywiście z biletem powrotnym na wypadek, gdyby Platforma Obywatelska wezwała go na ratunek po ewentualnej serii klęsk w różnych wyborach, które czekają nas w najbliższych dwóch latach.

Zdaniem obserwatorów sceny politycznej mocno odleciał ostatnio szef SLD Leszek Miller, zgłaszając kilka propozycji, które ni mniej, ni więcej cofnęłyby nas do czasów PRL. Miller chce złapać wiatr w polityczne żagle, więc odwołuje się do sentymentów i wraca do pomysłu 49 województw, czyli rozdrobnienia dzielnicowego. Teraz mamy jednego marszałka - byłoby czterech, zamiast jednego sejmiku - cztery zgromadzenia. Do tego cztery urzędy wojewódzkie. W sumie sporo etatów dla partyjnych działaczy i sympatyków. A ile byłoby ważnych narad, spotkań i konsultacji, a więc również delegacji służbowych przy każdej większej inwestycji. Można powiedzieć - demokracja w rozkwicie.

Miller to przywódca, którego własna partia odepchnęła od piersi, więc obraził się, odszedł, założył własną lewicę, której nikt inny nie chciał, przykleił się do Samo-obrony, odkleił, powrócił na łono SLD, który w międzyczasie zupełnie się pogubił, więc znów oddał mu stery, a teraz Leszek liczy, że po zwycięstwie PiS stworzy wspólnie z PO koalicję przegranych i zostanie premierem. Schetyna jest równie bystry, ale nie sądzę, by planował takie kosmiczne wygibasy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska