Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocław: Pijani blokują szpitale. A naprawdę chorzy czekają

Agata Wojciechowska
Wczoraj na SOR-ze w USK czekało kilkanaście osób, niektóre od godz. 8. O godz. 16 część wciąż nie miała wyników badań. Przywożone osoby pijane najczęściej są brudne i  "noszą na sobie całe zoo" - twierdzą lekarze
Wczoraj na SOR-ze w USK czekało kilkanaście osób, niektóre od godz. 8. O godz. 16 część wciąż nie miała wyników badań. Przywożone osoby pijane najczęściej są brudne i "noszą na sobie całe zoo" - twierdzą lekarze fot. Tomasz Hołod
Nawet 15 pijanych osób dziennie trafia na oddział ratunkowy szpitala przy ul. Borowskiej. Czekasz na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym sześć, siedem godzin na przyjęcie, a karetka przywozi pijanego, który awanturuje się, przeklina, zaś skaczące po nim insekty zaczynają rozchodzić się po oddziale? Uzbrój się w cierpliwość. Poczekasz jeszcze kilka godzin, bo na pewno będzie on przyjęty przed Tobą.

- Codziennie mamy na oddziale od dziesięciu do piętnastu pacjentów, którzy są pod wpływem alkoholu, innych środków odurzających lub nieprzytomnych. Są zaliczani do tej samej grupy - wyjaśnia dr Krzysztof Dudek, kierownik Szpitalnego Oddziału Ratunkowego Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego przy ul. Borowskiej we Wrocławiu.

Potwierdzają to lekarze z pogotowia ratunkowego. Jedna karetka podczas 12-godzinnego dyżuru co najmniej trzy razy przywozi pijane osoby na oddziały do tego szpitala. Zgodnie z przepisami, każdy pacjent przywieziony przez karetkę musi być przyjęty niezwłocznie. Czyli przed chorymi siedzącymi w poczekalni.

Czy nie można ich przewieźć do Wrocławskiego Ośrodka Pomocy Osobom Nietrzeźwym (WrOPON), który powstał w miejscu Izby Wytrzeźwień? Można, ale ich ogólny stan zdrowia musi być bardzo dobry. A to dyskwalifikują nawet drobne siniaki. Pacjenci czekający w SOR-ze uważają, że taki system ich krzywdzi.

- Na Szpitalny Oddział Ratunkowy trafiliśmy o 8 rano - mówi Anna Chołodzyńska, która do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego przyjechała ze swoim 87-letnim ojcem. - Jest godz. 16, a my nadal czekamy na wyniki kompleksowych badań krwi i zdjęć rentgenowskich. Przez ten czas tato, który jest cukrzykiem, nic nie jadł i nie pił. Sama chyba zejdę, zanim nas przyjmą - dodaje.

WAŻNIEJSZY JEST PACJENT PO KILKUNASTU DNIACH LIBACJI - CZYTAJ NA KOLEJNEJ STRONIE

W tym czasie personel szpitala zajmował się m.in. pijanym, przywiezionym w niedzielę. Wczoraj po południu miał on jeszcze jeden promil alkoholu. Taki "wynik" można osiągnąć po kilkunastu dniach ciągłego picia.

- Mamy duży problem z pijanymi pacjentami - kwituje krótko dr Paweł Jonek, kierownik SOR-u w szpitalu przy ul. Kamieńskiego. - Gdy przechodnie wezwą karetkę do osoby, która spadła z ławki lub przewróciła się przed sklepem monopolowym, zostaje aktywowany system, a co za tym idzie, ten chory jest przyjmowany niezwłocznie. Podobnie zresztą jak inni chorzy przywiezieni do nas karetkami - dodaje.

Pijany pacjent kosztuje. Trzeba mu bowiem zlecić komplet badań krwi, rentgen, może nawet tomografię komputerową czy rezonans. To wszystko powoduje, że jest on, po pacjencie z urazem wielonarządowym, np. po wypadku samochodowym, najdroższy. Najczęściej nie jest ubezpieczony.

- To już nie jest pogotowie ratunkowe, tylko radio taxi - mówią lekarze z karetek.

Takie osoby najczęściej wymagają tylko drobnych zabiegów, np. opatrzenia zadrapań. Nie jest to powód do zatrzymania ich w szpitalu. Ale muszą mieć zrobioną pełną diagnostykę. Gdyby w podobnej sytuacji wezwana została policja lub straż miejska, odwieźliby pijanego do Wrocławskiego Ośrodka Pomocy Osobom Nietrzeźwym na wstępne badania. Co odciążyłoby SOR-y.

DLACZEGO PIJAK JEDZIE DO SZPITALA ZAMIAST "NA IZBĘ"? - CZYTAJ NA KOLEJNEJ STRONIE

We Wrocławskim Ośrodku Pomocy Osobom Nietrzeźwym przez 24 godziny dyżuruje lekarz.

To on decyduje, czy stan zdrowia pozwala na przyjęcie takiej osoby do ośrodka, który dysponuje 54 łóżkami.

- Lekarz dyżurny sprawdza, czy istnieje zagrożenie dla zdrowia i życia osoby nietrzeźwej, która została do nas przywieziona przez policję i straż miejską - mówi dyrektor Stanisław Grzegorski. - Gdy stan osoby nietrzeźwej wskazuje na zagrożenie dla jej życia i zdrowia, odmawiamy przyjęcia. Jest oczywiście badany poziom alkoholu w organizmie. Jeśli wykaże ono pomiędzy 0,5 promila a 3,5 promila, ośrodek może go przyjąć, choć to też zależy od indywidualnego zachowania. Powyżej tej granicy może trafić na oddział ostrych zatruć.

Co może zdecydować o tym, że pijany trafi do szpitala? Siniaki i zadrapania. - Objawem jest także puchnięcie kończyn i twarzy - wyjaśnia dyrektor.

W ostatni weekend ośrodek odmówił przyjęcia w dwóch przypadkach z powodu zbyt dużego stężenia alkoholu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wrocław: Pijani blokują szpitale. A naprawdę chorzy czekają - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska