Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piłka nożna: Nieustraszony Michał Gliwa chce walczyć dalej

Jakub Pęczkowicz
Przykre doświadczenia z ostatnich kilku dni powinny tylko zahartować ogranego na boiskach ekstraklasy Michała Gliwę
Przykre doświadczenia z ostatnich kilku dni powinny tylko zahartować ogranego na boiskach ekstraklasy Michała Gliwę Bartek Syta
Bramkarz Zagłębia Michał Gliwa nie powiedział w Lubinie jeszcze ostatniego słowa. Po przykrościach ze strony kibiców chce grać dalej.

Piłkarze Zagłębia Lubin w poniedziałek zaliczyli kolejną porażkę w tym sezonie. Przegrali na wyjeździe z Cracovią 0:2. Zaskoczeń w tym meczu było niewiele, bo ekipa spod Wawelu gra w tym sezonie o wiele lepiej, niż zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Lubinianie tę rundę rozgrywki chyba spisali już na straty, a spoglądając jeszcze na ostatnie rezultaty obu ekip, faworyta wytypować tru-dno nie było. Przecierać oczy ze zdumienia można było, gdy między słupkami Miedziowych zobaczyliśmy Michała Gliwę.

Powiedzmy sobie szczerze: mało kto się spodziewał, że po tak przykrych chwilach, jakie 25-letni bramkarz przeżył ostatnio w Lubinie, będzie miał jeszcze ochotę tam grać. Przypomnijmy, że przytrafiło mu się w tym sezonie kilka złych interwencji, po których zespół Oresta Lenczyka stracił kilka cennych punktów. Cennych tak bardzo, że po ich zgubieniu Zagłębie wciąż jest nad strefą spadkową. Taki obraz drużyny dobrze finansowanej potentata, Polską Miedź, od dłuższego czasu - mówiąc delikatnie - nie podobał się lokalnym kibicom.

Ci najpierw zwyzywali całą drużynę podczas przegranego meczu z Piastem Gliwice 0:2, a co gorsza później kilku pseudokibiców przed spotkaniem z Podbeskidziem obrzucało cegłami auto Michała Gliwy. Wrogiem numer jeden w Lubinie okazał się Robert Jeż. Jemu też bandyci obrzucili... twarz pięściami. To nie koniec. Następny miał być 19-letni Deniss Rakels, którego podobno "specjalna delegacja" odwiedziła na jednym z treningów. Nie zastali posądzanego o niesportowy tryb życia Łotysza.

Zrobiło się niebezpiecznie. Nie ma wyników, panuje wszechobecne rozgoryczenie, a grać trzeba dalej, bo sezon jeszcze trwa. Wygląda na to, że Jeż i Rakels nie będą już dłużej brać udziału w tym nad wyraz emocjonującym filmie. Pierwszy z nich tuż przed meczem z Cracovią wyłączył telefon i wyjechał do rodzinnego domu na Słowację. Podobno, jeśli znów pojawi się w Lubinie, to tylko po to, by rozwiązać umowę. Wieść niesie, że chętnie w swoim składzie widziałby go Ryszard Wieczorek, trener Górnika Zabrze. Rakelsa Zagłębie też raczej pożegna. 21-letni napastnik prawdopodobnie zostanie wydalony za alkoholowe libacje podczas zgrupowania łotewskiej kadry.

Gliwa w przeciwieństwie do tych piłkarzy postanowił zawalczyć o odbudowę dobrego imienia w Zagłębiu. Wsparcia udzielił mu również trener Lenczyk. - Rozmawialiśmy w cztery oczy i uznaliśmy, że wejdę do bramki w spotkaniu z Cracovią. To była inicjatywa trenera. Ta pozasportowa sytuacja, która miała miejsce przed meczem z Podbeskidziem, na pewno miała wpływ na samopoczucie moje i bliskich, ale pomyślałem, że można rozdzielić sprawy sportowe od pozasportowych i pomóc drużynie - powiedział w rozmowie z portalem Sportowefakty.pl urodzony w Rzeszowie Gliwa.

W ostatnim meczu rundy jesiennej lubinianie na własnym stadionie zagrają z Ruchem Chorzów (niedziela, godz. 15.30). Czy znów w bramce zobaczymy popularnego "Gliwkę"? - Szczerze powiem, że nie wiem. Mecze wyjazdowe to mecze wyjazdowe, a mecze u siebie to mecze u siebie. Zobaczymy - stwierdził.

Orest Lenczyk pochwalił Gliwę po meczu w Krakowie. - Jestem mu wdzięczny, że nie dał się zastraszyć - powiedział. Oby starczyło mu odwagi, by udowodnić to... własnej publiczności.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska