Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak się żyje wrocławskim gangsterom? Dopalacze, narkotyki i prostytucja to chleb powszedni

Marcin Rybak
Sierpień 2012 roku: na ulicach Drukarskiej i Świeradowskiej doszło do starć dwóch rywalizujących o wpływy w półświatku grup przestępczych.
Sierpień 2012 roku: na ulicach Drukarskiej i Świeradowskiej doszło do starć dwóch rywalizujących o wpływy w półświatku grup przestępczych. fot. Przemysław Wronecki
Wrocławska prokuratura skończyła śledztwo w sprawie wojny gangów z lata ubiegłego roku Akt oskarżenia może objąć aż 23 osoby, w tym szefów gangów.

Skończyło się śledztwo w sprawie głośnych we Wrocławiu wydarzeń z sierpnia ubiegłego roku. Wrocławska Prokuratura Okręgowa szykuje akt oskarżenia w sprawie, w której zarzuty usłyszały 23 osoby. Wśród nich są liderzy dwóch - jak chce prokuratura - grup przestępczych, które latem 2012 roku wojowały na ulicach miasta. To "Suchy" i "Adek". A co będzie w akcie oskarżenia? Prokurator dopiero zaczął go pisać. Wiadomo, że próbuje on odpowiedzieć na pytanie, co się stało, że gangsterzy skoczyli sobie do gardeł.

Są tacy, ktorzy odsiedzieli wieloletnie wyroki i dziś wracają do półświatka

Od kilku lat mówiło się o grupach przestępczych, które tworzyły się w mieście i którym zaczęło tu być zbyt ciasno. Od lat słyszeliśmy też, że wystarczy byle pretekst, by doszło do walki. Pretekstu - jeśli wierzyć pogłoskom - dostarczyć miały rozliczenia za wynajem sali weselnej.

Najpierw ciężko pobity został mężczyzna na ulicy Koziej na Maślicach. Potem była strzelanina na ulicy Świeradowskiej. Koledzy pobitego na Koziej mieli wziąć odwet, ale ostrzelano ich z pistoletów. Jeden został nawet ranny w nogę.

Po kilku dniach koło pizzerii na ul. Drukarskiej starły się dwie grupy. Walka była na noże i maczety. Jedna osoba została ciężko ranna. Półświatek zagotował się wtedy od emocji. Ale, na szczęście, nic więcej się nie wydarzyło. Rok temu do aresztu zaczęli trafiać pierwsi podejrzani w sprawie wrocławskiej wojny gangów.

- Z czego żyją gangsterzy we Wrocławiu? - Prochy - odpowiada człowiek, który o półświatku wie wszystko. Bo sam kiedyś był wrocławskim gangsterem. Więcej - legendą półświatka. - W osiemdziesięciu procentach gangsterzy żyją z handlu narkotykami. - mówi. Prochy czyli narkotyki: marihuana, kokaina,heroina, amfetamina. - A dopalacze? - Dla mnie to też prochy. W biznesie z dopalaczami też siedzą ludzie z półświatka - dodaje.

Dopalacze to plaga ostatnich lat. I nie do końca wiadomo jak z tym walczyć. Jeszcze niedawno zupełnie legalnie sprzedawano dopalacze - działające jak narkotyki choć chemicznie składające się z substancji, które zakazane nie są.
Nowelizacja przepisów miała rozwiązać problem ale nie rozwiązała. Wrocławskie osiedla pełne są różnych małych sklepików (raz to jest lombard innym razem sklep ze sprzętem RTV albo sex shop) z dopalaczami. Oferowane pod legendą środków do czyszczenia czy pochłaniaczy wilgoci.
- A więc w dopalaczach siedzą gangi?
- Tak - potwierdza nasz rozmówca. Z innych źródeł wiemy, że to może być prawda.
- Dopalacze!- Dodaje inny człowiek z wrocławskiego półświatka? - Pół miasta teraz w tym, siedzi. Znacznie tańsze niż "koks" [w gangsterskiej gwarze kokaina - MR] a przy tym legalne. Policja nic nie może zrobić. Chociaż skutki użycia są ch...we - dodaje.

CZYTAJ WIĘCEJ NA 2. STRONIE
Rzeczywiście na oddziale toksykologii wrocławskiego szpitala na Traugutta regularnie lądują osoby zatrute dopalaczami. - Za każdym razem walczymy o ich życie. Kiedyś możemy przegrać - opowiada Gazecie Wrocławskiej jeden z lekarzy. A miasto? - Na mieście zdarzają się oszustwa. Komuś wciskają jakieś dopalacze mówiąc, że to "koks" . Potem są kwasy i pretensje - opowiada jeden z naszych rozmówców. W ostatnich latach w lesie gdzieś pod Wrocławiem znaleziono pocięte maczetą ciało mężczyzny. Znaleziono go niedaleko posesji, należącej do osoby bardzo znanej we wrocławskim półświatku. Ten pocięty też kiedyś miał sklepy z dopalaczami. Dlaczego zginął? Kto go zabił? Nie wiadomo do dziś. Na czym jeszcze zarabiają gangsterzy? - Prostytucja - dodaje nasz rozmówca, była legenda. - Piętnaście procent przychodów gangsterów to dochody z "agencji towarzyskich".

To biznes niezwykle podobny do dopalaczowego. Szara strefa. Niby wszyscy wiedzą, że właściciele tego biznesu "czerpią zyski z nierządu". Niby "agencji towarzyskich" jest w mieście sporo. Ale śledztw, dotyczących ich działalności mało. A pozostałe 5 procent zarobków? Może "lichwa" - czyli pożyczki na bardzo wysoki procent. Udzielane pokątnie gdzie poprzez ogłoszenia w mediach. - Lichwa to był biznes w latach 90-tych, na przełomie wieków. Teraz słaby. Jest mnóstwo ludzi, którzy chcieliby od ciebie pożyczyć. Ale potem nie chcą oddawać.

Bramki, hazard, mieszkania i przemyt

Wrocławscy gangsterzy - w swojej najnowszej 23 - letniej historii - imali się różnych innych zajęć. Na początku lat 90-tych - królowały "bramki". Ochrona dyskotek, pubów również agencji towarzyskich. Automaty hazardowe. To podupadające - choć wciąż działające źródło przestępczych dochodów.

Na przełomie wieków Wrocław - jak wiele miast w Polsce - zasypany był automatami hazardowymi. Ówczesne miejscowe gangi - tak opowiadał kiedyś pierwszy w historii Wrocławia świadek koronny niejaki "Szczena" - sponsorowane były przez ważnych ludzi z hazardowego biznesu.

Gangsterzy pilnowali by na automatowy rynek nie wchodziła konkurencja, by maszyn nikt n nie niszczył . Z czasem ludzie z miasta zaczęli zakładać własne automatowe firmy i wstawiać maszyny do pubów, sklepów czy lombardów. Gangsterzy żyli też z mieszkań i domów zabieranych ludziom starym, chorym samotnym . Tym też zajmowały się osoby świetnie znane we wrocławskim półświatku.

Opisywaliśmy niedawno jednego z gangsterów - zatrzymywanego wiosną tego roku przez policję w takim właśnie mieszkaniu. Gangster ożenił swoją dziewczynę z człowiekiem, nadużywającym alkoholu, który szybko zmarł. Oficjalnie.... zapił się na śmierć. Dowodów, że było inaczej nie ma ale na śmierci alkoholika najbardziej skorzystał ów gangster.

Według naszych rozmówców owco we Wrocławiu działało albo wciąż działa kilka grup przestępczych - zajmujących się mieszkaniowym "biznesem". Niektóre z nich są powiązane ze światem zorganizowanej wrocławskiej przestępczości.
Ale na prawdę wielkie pieniądze dolnośląscy gangsterzy robili na przemycie: Alkoholu i papierosów. Legendarne - a królujące na polsko - czesko niemiecki pograniczu grupy "Caringtona" i "Lelka" zarobiły miliony na przemycie papierosów. Głośne z krwawej "wojny gangów" do jakiej doszło pod koniec lat 90-tych. Z narkotyków nie żyły. Szczególnie grupa "Caringtona". Szef tego gangu - kiedyś trenujący lekkoatletykę - był wrogiem narkotyków.

DALSZA CZĘŚĆ HISTORII NA 3. STRONIE
Gangsterzy z pogranicza żyli też z przemytu spirytus. Do legendy przeszedł słynny "most techniczny" przez Nysę Łużycką. Obok budowanego mostu na polsko - niemieckim przejściu granicznym. W dzień służył ekipom budowlanym. Nocami - dzięki uprzejmości skorumpowanych strażników granicznych - przejeżdżały przez niego tiry z przemycanym z Europy Zachodniej spirytusem. Wszystko działo się jeszcze 90-tych. Zanim Polska weszła do Unii Europejskiej. Głośno było też o tzw. "gangu bokserów" ze Świdnicy. On żył z produkcji narkotyków. I to na potężną skalę. A narkotykowe transakcje świdnickiego kartelu prowadzone były w całej Europie. W Świdnicy działała też nielegalna fabryka broni. Też kontrolowana przez jeden z miejscowych gangów.

Spaprane życie gangstera

Czy wrocławscy gangsterzy są bardzo bogaci? Rok temu były wrocławski gangster udzielił wywiadu Gazecie Wrocławskiej.
Mówił wtedy o wielkich pieniądzach i wielkich kosztach. Oto jego słowa. "Były najnowsze auta, piękne dziewczyny, narkotyki, koledzy. Nosiłem co dzień w kieszeni tyle kasy, ile zwykły człowiek zarabiał w rok - powiedział nam. - Grecja, Egipt, Wyspy Kanaryjskie, Safari. Potem poszedłem na osiem lat do więzienia. Została mi tylko matka. Inni odeszli. Dziesięciu moich kolegów nie żyje. Pięciu to inwalidzi. Żaden nie ma normalnej rodziny. Gdybym mógł cofnąć czas? Tych pieniędzy, kobiet, przyjaciół, zabaw już nie ma. Mamy też. Została pustka, trauma, nerwica i dziwny strach. Nic. Nic już nie jest takie kolorowe. Nigdy nie śpię normalnie".

Mówił wtedy, że większość "żołnierzy " wrocławskich grup przestępczych, teraz działających w mieście - skończy właśnie tak. W więzieniu. Bez pieniędzy, rodziny, przyjaciół. Zasady? W półświatku zasadą jest brak zasad. Dziś - to często spotykane przekonanie w półświatku - każdy chce się "poukładać". Zatrzymywany szybko idzie na współpracę i obciąża wspólników. No a gdzie te miliony? Bywają i miliony ale to raczej wyjątki niż reguła. Kilka miesięcy temu do aresztu - pod zarzutem udziału w handlu narkotykami na gigantyczną skalę - trafił człowiek, który był jedną z legend wrocławskiego a nawet dolnośląskiego czy ogólnopolskiego podziemia. Właściciel wielu wrocławskich nieruchomości.

"Z czego pan żyje" - zapytał go prokurator na pierwszym przesłuchaniu. Człowiek odpowiedział, że zarabia 200 złotych miesięcy nie. A zatrudnia go ktoś z rodziny.

Wrocławscy gangsterzy wczoraj i dziś

Na początku lat 90-tych do wrocławskiego półświatka trafiali byli sportowcy. Byli bokserzy, judocy, zapaśnicy, karatecy stawali się ochroniarzami dyskotek, pubów, kasyn gry ale i - powstających wówczas "agencji towarzyskich". Przejęli co najmniej dwa wrocławskie lokale. S słynną "Redutę" na Wzgórzu Partyzantów i lokal w "Pałacyku" na ul. Kościuszki. Szczególnie znana była "Reduta". Nazwą tego lokalu określano - w połowie lat 90-tych - jedną z wrocławskich grup przestępczych.

Bramki dawały wielkie możliwości dodatkowego zarobku. Choćby sprzedaży narkotyków. Gangsterzy zaczęli też pomagać "pospolitym" przestępcom. Ochraniali złodziei samochodów. To były czasy kiedy kradzieże aut były prawdziwą plagą. Wrocławska policja w latach 90-tych chwaliła się najwyższą w kraju "wykrywalnością" tego typu przestępstw. Pamiętam konferencję prasową szefów policji sprzed ilu lat. Owa "najwyższa w Polsce" to 16 procent. To były czasy gdy ogólnopolskie media pełne były opowieści o zwalczających się gangach h z podwarszawskich miejscowości Pruszków i Wołomin. Głośno było o szczecińskim "Oczce" o "Krakowiaku".

A KTO KRÓLOWAŁ WE WROCŁAWIU? CZYTAJ NA 4. STRONIE
A u nas? U nas królował Leszek C. Były mistrz Polski w boksie. On i jego grupa "bramkarzy" pilnowali by nie wszedł do Wrocławia żaden gang z innego miasta. Najbardziej znana próba przejęcia Wrocławia była w połowie lat 90-tych. Połączone siły warszawskiego "Pruszkowa" i szczecińskiego gangu "Oczki" przyjechały do Wrocławia. W "Pałacyku" naprzeciwko nich stanęły siły lokalnych grup przestępczych. Wszyscy uzbrojeni po zęby. Palce na cynglach.

Ostatecznie - po negocjacjach - szczecińsko - warszawska grupa wycofała się. Wrocławski półświatek został w lokalnych rękach. Pod koniec lat 90-tych zaczęła się pierwsza wrocławska wojna gangów. Było ostro. Strzelaniny, bomby podkładane pod samochodami, pobicia. Grupa bramkarzy dowodzona przez Leszka C. rozdała się na dwa gangi. Liderem konkurencyjnego gangu został niejaki "Kapeć".

Najostrzej było w lutym 2000 roku. Co kilka dni ktoś do kogoś strzelał. Znany wówczas gangster "Szadok" cudem uniknął śmierci. Kilkunastu gangsterów zaatakowało go w kręgielni - dziś już nieistniejącej - w Centrum Handlowym "Korona". Życie uratował mu portfel, w który m utkwiła kula.

W 2000 roku - m.in. dzięki zeznaniom świadka koronnego "Szczeny" - gangsterzy trafili za kratki. Potem w aktach różnych śledztw pojawiały się wyjaśnienia i zeznania kolejnych ludzi z półświatka, którzy decydowali się na współpracę z wymiarem sprawiedliwości.

Leszek C. usłyszał pięcioletni wyrok za kierowanie gangiem. Odsiedział połowę. Potem zniknął. Mieszkał w niepozornym domku na Muchoborze. Miał firmę handlową. Teraz słuch o nim zaginął. Jego rywal "Kapeć" kończy odsiadywać wieloletni wyrok m.in. za kierowanie gangiem a także za udział w zabójstwie. "Szadok" też był skazany. Też za kierowanie gangiem. Miał go przejąć od "Kapcia". Nikt w półświatku o nim już nie słyszy.

Kto dziś rządzi? W nieoficjalnych rozmowach padają kolejne pseudonimy i nazwiska. Są znani od lat. Od lat funkcjonujący w przestępczym podziemiu. Niektórzy właśnie wyszli z więzienia - po wieloletnich wyrokach. Dziś wracają do przestępstw. Albo dlatego, że nie mają z czego żyć albo dlatego, że inaczej nie umieją.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska