Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sybiracy z całego kraju spotkali się we Wrocławiu

Hanna Wieczorek
Nigdy nie wyrzucę najmniejszego kawałka chleba. Ten kult pozostał z czasów, kiedy byłem na Syberii
Nigdy nie wyrzucę najmniejszego kawałka chleba. Ten kult pozostał z czasów, kiedy byłem na Syberii Paweł Relikowski
Rozmowa z Włodzimierzem Kowalczykiem, przewodniczącym Komisji Historycznej dolnośląskiego oddziału Związku Sybiraków

Urodził się Pan w...?

W Bydgoszczy. Mój ojciec pracował w Towarzystwie Polsko-Francuskiem, a że Bydgoszcz była taka trochę zniemczona, więc we wrześniu 1939 roku trzeba było uciekać. Cała firma ojca przeniosła się na Wołyń i tam doczekaliśmy wkroczenia Rosjan. Potem dostaliśmy propozycję nie do odrzucenia, załadowano nas do wagonów i odjazd...

Pana pociąg zatrzymał się...?

Jeszcze w części europejskiej ZSRR, w obwodzie archangielskim. Około 400 kilometrów za Moskwą, przed Uralem, w maleńkiej miejscowości położonej w lasach nad Wołgą. Tam właśnie nas wysadzili.

Ile Pan miał wtedy lat?

Sześć lat i trzy miesiące.

A do Polski Pan wrócił?

W marcu 1946 roku, czyli miałem 14 lat.

Pobyt na Syberii odbił się na Pana życiu?

Nigdy nie wyrzucę najmniejszego kawałka chleba. Ten kult pozostał z czasów, kiedy byłem na Syberii.

Myślę, że trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Do roku 1989 rozmawiało się o tym tylko w domu, w wąskim gronie znajomych. Poza tym młodość ma swoje prawa, człowiek żył sprawami bieżącymi i sytuacja się zmieniła dopiero gdy dwadzieścia lat temu reaktywował się Związek Sybiraków. Zaczęliśmy wspominać... Rodzice już nie żyli, szukałem znajomych, z którymi spędziłem czas na Syberii. Odtwarzaliśmy wspomnienia, przecież dziecko nie wszystko pamięta, choć niektóre sceny zapadły mi głęboko w pamięć. I dzisiaj tymi sprawami się żyje. Kiedy starałem się o swoje uprawnienia kombatanckie, a potem o uprawnienia inwalidy wojennego, lekarz psychiatra zapytał mnie: "Czy lubi Pan, by lodówka była pełna?". Dla niego był to sprawdzian obozowego syndromu, który nas wszystkich w jakimś sensie dotknął.

I zawsze ma Pan pełną lodówkę?

Mnie może dotknęło to w mniejszym stopniu, ale nigdy nie wyrzucę kawałka chleba. Zawsze muszę do końca zużyć chleb albo przerobić. Żeby był spożyty, jak nie przeze mnie, to przez jakieś żywe stworzenie. Ten kult chleba pozostał, to wspomnienie, jak człowiek marzył o kromce chleba.

Czy chłopca, który dziś ma czternaście lat - tyle, ile miał Pan wracając do Polski - są w stanie zainteresować wspomnienia Sybiraków?

My mamy zapisany w statucie obowiązek kontaktu ze szkołami i wypełniamy go z olbrzymią radością. Zresztą przy olbrzymim wsparciu naszego dolnośląskiego kuratorium. Mamy otwartą drogę do szkół i jesteśmy zapraszani na spotkania z młodzieżą. Przed pierwszym spotkaniem miałem olbrzymią tremę, tym bardziej że było to niedługo po tych słynnych ekscesach szkolnych z nauczycielami. Obawiałem się, jak się zachowają młodzi ludzie i byłem pozytywnie zaskoczony ogromnym zainteresowaniem uczniów historią przekazywaną przez żywych świadków. Inaczej mówi nauczyciel, kiedy przekazuje wiadomości, a inaczej opowiadamy - my, którzy tę właśnie historię przeżyliśmy osobiście. Bardzo często zdarza się, że dwie, trzy klasy spędzone przez nauczyciela w kompletnej ciszy słuchają nas. Mało tego, czasem nawet nie słyszą dzwonka, bo są tak zainteresowani...

A wnukom też Pan opowiada o Syberii?

Trójka moich dorosłych już wnucząt należy do Klubu Wnuka Sybiraka. Wszyscy mają legitymacje, biorą udział w naszych uroczystościach. Myślę, że jak dziadek odejdzie, wnuki będą pamiętać.

Czy pamięć o wywózkach na Syberię pozostanie tylko w rodzinach Sybiraków?

Naszym obowiązkiem jest pozostawianie po sobie znaków pamięci: to są tablice, nazwy ulic, placów, pomniki. Staramy się, tam gdzie możemy, pozostawić trwały ślad - w kamieniu. Na Dolnym Śląsku mamy już trzy szkoły nazwane imieniem Sybiraków. A przede wszystkim nasze wspomnienia, które pieczołowicie zbieramy, gromadzimy i staramy się je wydawać. Trochę pomaga nam w tym IPN, trochę wydajemy własnym sumptem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska