Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

We Wrocławiu nie pojedziesz już na gapę

Magdalena Kozioł
Co drugi pasażer we Wrocławiu nie płaci za przejazd autobusem czy tramwajem
Co drugi pasażer we Wrocławiu nie płaci za przejazd autobusem czy tramwajem Michał Pawlik
W mieście będzie aż osiem razy więcej kontrolerów biletów. Urzędnicy chcą w ten sposób walczyć z plagą gapowiczów.

Wrocław traci co roku miliony złotych, bo nie jest w stanie złapać i ukarać wszystkich tych, którzy jeżdżą komunikacją miejską na gapę.

Urzędnicy mówią jednak dość. Jak się dowiedzieliśmy, w magistracie kończą się właśnie prace nad rewolucyjnymi zmianami w sposobie kontroli biletów we wrocławskich autobusach i tramwajach. Za kilka tygodni nowe przepisy w tej sprawie ma zatwierdzić prezydent Rafał Dutkiewicz.

Na czym polegają zmiany? Po pierwsze, na znacznym zwiększeniu liczby kontrolerów. Dziś w ponad 500 tramwajach i autobusach MPK pracuje ich zaledwie 24. Do jesieni liczba ta ma wzrosnąć blisko ośmiokrotnie: aż do 200. Oznacza to, że kontrolerów można będzie spotkać niemal w co drugim pojeździe komunikacji miejskiej.

Po drugie, sprawdzanie, czy pasażerowie zapłacili za przejazd nie będzie już zadaniem Zarządu Dróg i Utrzymania Miasta, ale samego Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego. To ono traci dziś na gapowiczach, więc i jemu szczególnie powinno zależeć na walce z nimi.

W ciągu miesiąca kontrolerzy łapią we Wrocławiu tylko około 3 tys. gapowiczów.

Trzecia planowana zmiana to wprowadzenie zasady, że kontrolę biletów będą mogli prowadzić także kierowcy autobusów MPK. Wzorem swoich kolegów z autobusów DLA, będą mogli wpuszczać pasażerów do pojazdów tylko przednimi drzwiami i wyrywkowo prosić ich o okazanie przejazdówek. Pozostałe drzwi służyłyby tylko do wysiadania z autobusów.

Miasto pracuje też nad nowymi, korzystniejszymi taryfami dla uczniów i studentów. Jak szacują urzędnicy, to właśnie młodzi ludzie najczęściej nie kupują biletów.
Tylko w ubiegłym roku Wrocław musiał z miejskiej kasy dopłacić do swojej komunikacji aż 120 milionów złotych. Z kar za jazdę bez biletu udało się odzyskać zaledwie 2 mln zł.

Jeszcze kilka lat temu w stolicy Dolnego Śląska pracowało stu kontrolerów. Do sprawdzania biletów wynajmowano prywatne firmy. Ale z zasady tej zrezygnowano z powodu wielu skarg mieszkańców.
Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjnie szacuje, że każdego dnia wrocławskimi autobusami i tramwajami jeździ około 500 tys. pasażerów. Tymczasem zatrudniani przez miasto kontrolerzy bez biletów łapią jednego dnia statystycznie zaledwie setkę wrocławian.

Czy oznacza to, że jesteśmy tak bardzo uczciwi? Nic z tych rzeczy. Po prostu miasto zupełnie nie radzi sobie ze sprawdzaniem biletów.
Komisja komunikacji w radzie miejskiej oszacowała niedawno, że bez biletów może jeździć nawet co drugi pasażer.

- Od roku nie kupuję biletów. Spotkanie "kanara" to jak trafienie szóstki w totolotka - przekonuje Marcin, student Politechniki Wrocławskiej, z którym wczoraj rozmawialiśmy w autobusie nr 145. - A nawet jeśli ktoś ma pecha, zapłaci karę raz. To i tak tańsze, niż bilet miesięczny. Spotkanie kontrolera drugi raz graniczy z cudem - tłumaczy młody człowiek.
- Taka postawa to zwykła kradzież - irytuje się Iwona Czarnacka, rzeczniczka Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego.

Ale dziś MPK może tylko narzekać i liczyć straty spowodowane jazdą bez biletów. Samo kontroli biletów nie prowadzi. Tym zajmuje się Zarząd Dróg i Utrzymania Miasta.
Krzysztof Kubicki ze ZDiUM przekonuje, że przyczyną wielkiej liczby gapowiczów jest to, że Zarząd Dróg nie może zatrudnić więcej kontrolerów. Nie ma na to pieniędzy.

W magistracie szykują jednak komunikacyjną rewolucję. Powstają nowe miejskie przepisy zakładają przeniesienie obowiązku kontroli biletów do MPK. Przewidują też znaczne zwiększenie liczby kontrolerów. Kontrole będą mogli prowadzić także sami kierowcy i motorniczy.

MPK już kilka lat temu zajmowało się kontrolami. Miasto uznało jednak, że lepiej poradzi sobie z tym ZDiK (obecny ZDiUM). Później wynajmowano firmy specjalizujące się w kontrolach. Zrezygnowano z nich jednak, bo na sposób ich pracy skarżyli się pasażerowie.
Egzaminu nie zdały też wspólne kontrole ze strażnikami miejskimi. Pasażerowie, widząc mundur, albo szybko kasowali bilet, albo wysiadali na najbliższym przystanku.

Tak robią inni
Inne polskie miasta też mają problemy z gapowiczami. I od dawna próbują z nimi walczyć.
Katowice zaangażowały do pracy kierowców swoich autobusów. Otwierają oni tylko przednie drzwi pojazdu, sprawdzając bilety pasażerów. Ci, którzy nie mają przejazdówek okresowych, muszą na oczach kierowcy skasować bilet jednorazowy. Inaczej do autobusu nie zostaną wpuszczeni.

Kraków z kolei postawił na firmy zewnętrzne. Zatrudniają one w sumie 150 osób odpowiadających za kontrole. Więcej niż we Wrocławiu kontrolerów jest też np. w Łodzi (70), Gdańsku (50) i Poznaniu (60). Porównywalną liczbą ma tylko Lublin (22).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska